11

2.1K 210 43
                                    

Hejka misie kolorowe!

Kolejny rozdział ze współpracy z fs_animri <3

Miłego dnia kochani :3

Erwin pov

Uchyliłem powieki mrugając kilkakrotnie. Jęknąłem przeciągle, czując ból praktycznie na całym ciele. Chodź najgorszy miał swoje miejsce na brzuchu.

- Erwin? Skarbie, jak się czujesz? - usłyszałem głos obok siebie.

Zerknąłem na osobę która zadała to pytanie. Był to Montanha. Siedział na krześle trzymając moją rękę i patrząc na mnie wyczekująco.
Czyli dalej jestem w tym "innym" świecie.

- Wszystko mnie boli.. - wychrypiałem przez zaschnięte gardło. 

Brunet jakby czytając mi w myślach przybliżył się i podał mi wodę, przytrzymując ją przy moich ustach, abym się nie oblał.

Podziękowałem cicho gdy skończyłem pić. Brązowooki odłożył butelkę na półkę i ponownie splótł nasze dłonie razem.

- Pamiętasz kto ci to zrobił? Albo masz jakieś podejrzenia? - spytał patrząc na mnie z nadzieją.

Czy ja chcę być sześćdziesioną?
W sensie niby jestem policjantem i to normalne w tym zawodzie, że co się wie to się mówi.

Ale z drugiej strony to byłoby dosyć niehonorowe, tym bardziej że kiedyś byłem w "mafii".

Chociaż patrząc na to pod jeszcze innym kątem sam nazywałem się "Erwin Kapuś Knuckles".

- Mam podejrzenie, ale nie mogę stwierdzić czy jest ono prawdziwe. - powiedziałem.

Myślę, że taka odpowiedź go nie usatysfakcjonowała.

- To znaczy?

- To chyba Śmietana ze swoją grupą. Mówił coś o tym, że skazałem jego człowieka na dożywocie, a wcześniej David mi napomknął, że to był jego człowiek. Poza tym, tylko jemu mówiłem o amnezji, podczas kontroli drogowej, a osoba która mnie porwała też o tym wiedziała. - opowiedziałem swoje podejrzenia.

- Jebany chuj, jeszcze się nie nauczył.. - warknął Gregory.

- "Jeszcze się nie nauczył"? - spojrzałem na niego pytająco.

Brunet machnął ręką w odpowiedzi i wyjął komórkę po czym zaczął coś w niej pisać.
Przyglądałem się mu, do czasu aż schował urządzenie i spojrzał mi w oczy.
Lekko się speszyłem i odwróciłem wzrok na ścianę.

Brązowooki cicho się zaśmiał i pogładził mnie po głowie przeczesując mi włosy.

- Uroczy jesteś gdy się wstydzisz.. - powiedział szczerząc się.

Przewróciłem oczami czerwieniąc się bardziej i schowałem twarz po kołdrę.
Nie na długo, gdyż Grzesiu zsunął ją trochę i położył dłoń na moim policzku nakierowując mój wzrok na jego.

Jego twarz wyrażała szczęście i coś czego nie potrafiłem zidentyfikować.
Wesołe iskierki krążyły w jego czekoladowych tęczówkach obserwując każdy mój szczegół.

- No i czego się tak patrzysz? - spytałem uśmiechając się zadziornie.

- Bo mam co podziwiać.. - odpowiedział.

Przymknąłem oczy i zsunąłem się trochę mówiąc coś cicho pod nosem jak bardzo irytuje mnie gdy doprowadza mnie do zawstydzenia.

- Jak w ogóle znalazłem się w szpitalu? - zmieniłem temat.

- Carbo cię znalazł przed komendą, podjechali i cię tam wyrzucili. A później Vasquez z Nico cię tu przywieźli. - rzekł.

- Są jeszcze? - spytałem.

- Pojechali pół godzinki temu. Kui stwierdził, że mają wracać na służbę bo i tak ja cię pilnuje. - uśmiechnął się lekko.

- Okej.. - mruknąłem i cicho westchnąłem mając nadzieję, że nie będę długo tu siedział.

*Kilkanaście godzin później*

Rzuciłem się na kanapę, rozkładając się na niej wygodnie i wtulając twarz w poduszkę.

Usłyszałem śmiech bruneta niedaleko, na co tylko uniosłem rękę i pokazałem mu środkowy palec.

- Ojojoj, nie ładnie Panie Knuckles.. - powiedział rozbawiony.

Parsknąłem i przekręciłem się na plecy układając się i włączając telewizję.
Poczułem jak miejsce obok mnie się ugina, a gdy spojrzałem w tamtą stronę, Grzesiu siedział na kanapie.

- Nie za wygodnie ci? Ja tutaj leżę. - odparłem patrząc na niego ze zmrużonymi oczami.

- No powiem ci, że mogłoby być wygodniej.. - wyszczerzył się i spojrzał na mnie podstępnie.

Zmarszczyłem brwi nie będąc pewnym co on kombinuję.
Lecz przekonałem się po dosłownie chwili gdy rozłożył się na moim ciele.

- Złaź ze mnie! - wycharczałem.

- Jak się posuniesz i pozwolisz mi się obok położyć. - odpowiedział.

- Nie ma takiej opcji! Kanapa jest moja.. - prychnąłem i spróbowałem go zrzucić.

Nie powiem, nie za bardzo mi to szło. Zresztą co się dziwić, on ma 190 cm wzrostu i pewnie z jakieś 90 kg waży.
A ja jeszcze nie do końca dobrze się czułem po tym całym porwaniu.

Montanha obrócił się tak, że teraz leżeliśmy twarzą w twarz. Brunet wyszczerzył się, a ja lekko się spiąłem.

- Jesteś tego pewny? - spytał.

Patrzyłem na niego z uchylonymi ustami i czerwonymi polikami. Nie umiałem nic z siebie wydusić w takiej sytuacji.

Brązowooki uśmiechał się opierając swoje ręce po obu stronach mojej głowy.
Między naszymi twarzami była niewielka odległość.
Nasze oddechy się ze sobą mieszały.
Spuszczałem co jakiś czas wzrok z jego oczu na usta.

Nie wiem czy tego chciałem, ale moje ciało jednoznacznie reagowało na jego bliskość.
Brązowooki czekał na jakiekolwiek potwierdzenie lub sprzeciw z mojej strony.

Jebać to! Raz się żyje..

Uniosłem lekko głowę skracając dzielącą nas odległość. Nasze usta spotkały się w zaciętym pocałunku.
Grzesiu pogłębił go i położył dłoń na moim biodrze.
Ja natomiast objąłem go jedną ręką za szyję, a drugą wplątałem w jego włosy przeczesując je.

Czułem przyjemne dreszcze wzdłuż kręgosłupa i uczucie gorąca.

Po kilkunastu sekundach odsunęliśmy się od siebie patrząc sobie w oczy.
Brunet patrzył na mnie z troską wymalowaną na twarzy.

Wsunął się na miejsce obok, obejmując mnie ręką i przysuwając bliżej.
Wtuliłem się w niego nieśmiało i odwróciłem wzrok patrząc na telewizor w którym grał jakiś film.

Byłem mu wdzięczny, że nie musieliśmy rozmawiać na temat tego co się wydarzyło. Chyba nie byłem jeszcze gotowy.

- Jesteś głodny? Może zamówię coś? - spytał po chwili bawiąc się moimi włosami.

- Możesz coś zamówić, obojętne mi co.. - mruknąłem zerkając na niego przez ramię.

Brakowało mi tamtej rzeczywistości i napadów,
ale im więcej czasu tu spędzałem, tym bardziej nie przeszkadzało mi takie życie..

Alternative reality ~ MorwinWhere stories live. Discover now