Rozdział 27 ,,BW"

469 38 4
                                    

POV. Erwin.

Po kilku godzinach tułaczki po okolicy magazynu i pytania ludzi czy ciś widzieli - nieskutkując niczym, wróciłem do domu o 1:00 w nocy. Stanąłem czarnym Camaro, wysiadłem z samochodu i włożyłem klucze do drzwi domu. Przekręciłem górny zamek, otworzyłem je i wszedłem do środka. Zdjąłem buty, powiesiłem kurtkę na wieszaku. Wszedłem do przedpokoju patrząc w stronę ciemnego dużego pokoju. Odłożyłem klucze na stolik przy wejściu do domu.

- Gdzie byłeś? - Powiedział głos z salonu, po chwili światło lampki na stoliku obok włączyło się. Zauważyłem jak z kanapy wstaje brunet i staje przede mną.

- Czemu jeszcze nie śpisz?

- Nie zmieniaj tematu. - Odparł. - Gdzie byłeś? - Zapytał jeszcze raz zdeterminowany. Nie wiedziałem co powiedzieć, nie chciałem kłamać ani mówić prawdy. - Erwin do cholery powiedz coś!

- Nie wiem co ci powiedzieć...

- Dzwoniłem cztery razy... nie odebrałeś, nie ma cię od kiedy wstałem. - Powiedział zbliżając się. - Byłem w szpitalu, nie odebrałeś...

- Byłeś w szpitalu? - Zapytałem zdziwiony.

- Tak? - Powiedział zdziwiony że nie wiedziałem. - Mówiłem ci tydzień temu... we wtorek, w środę, przedwczoraj i wczoraj! Nawet pisałem rano że idę popołudni na zdjęcie szwów! - Krzyknął podnosząc koszulkę i pokazując bliznę na jego brzuchu. Do jego oczu napłynęły łzy, widziałem jak chłopak zawiódł się.

- P-przepraszam Vas... miałem zajętą głowę dzisiaj...

- Czym?

Co ja mam mu powiedzieć? Jak mu powiem prawdę - zdenerwuje się, jak okłamię - wyczuje to

- Ze swoimi przyjaciółmi?! A może powrotem do kryminału?

- Nie! - Odpowiedziałem stanowczo.

- To czym?!

- Kurwa... szukałem Kuia! Szukałem śladów, poszlak, czegokolwiek!

- Mówiłem żebyś tego nie robił...

- Jestem mu to winny, czy go znajdę martwego czy żywego, znajdę go... - Powiedziałem po czym udałem się w stronę schodów i poszedłem do sypialni, z nerwów złapałem za kluczę od mieszkania i zszedłem z powrotem na dół. Poszedłem do przedpokoju mijając Vasqueza opartego o blat. Ubrałem buty i wziąłem do ręki czarną kurtkę.

- Gdzie idziesz? - Zapytał przychodząc do przedpokoju.

- Nie będę cię denerwował swoją głupotą... ale też nie przestanę go szukać... dlatego zniknę na pare dni. - Odparłem zakładając kurtkę, gdy ją założyłem spojrzałem na smutne oczy bruneta. Podeszłem do niego i pocałował w usta. - Kocham cię... - Szepnąłem po czym wyszedłem z domu, wsiadłem do Camaro i odjechałem...

POV. Vasquez

Erwin wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Stałem wpatrzony w szare drzwi czując powiew na swoim ciele. Oparłem się o ścianę i patrzałem przed siebie, po chwili zjechałem plecami po ścianie aż w końcu usiadłem na podłodze opierając głowę dłoniami.

Byłem zły na siebie i Erwina... mogłem poprostu pójść spać i o tym nie myśleć, może wtedy nie doszło by do tego.

Wstałem załamany po czym poszedłem do sypialni. Przykryłem się kołdrą i próbowałem zasnąć w oświetlającym mnie świetle księżyca zza okna lecz nie mogłem... ręka leżąca przed moją twarzą z obrączką nie dawała mi snu, lecz myślenie o Erwinie...

I teraz już wiesz dlaczego?! / Vaskles & Mover [Zakończona]Where stories live. Discover now