11. Miłość od pierwszego wejrzenia

335 12 0
                                    

Pov Dorian

Zostały jebane trzy dni a ja mam mętlik w głowie.

Czy ja napewno dobrze robię? Napewno chce tego ślubu?

Pytałem się w myślach oglądając tv w salonie, a obok siedział Scott grzebiący w laptopie. Finn stwierdził, że musi iść na chwile do łazienki, po tym jak ukradkiem zauważyłem, że przeglądał laski w bikini na insta.

— Ej a gdzie moje wolne miejsce? — usłyszałem mulata wychodzącego zza ściany.

— Dla gościa ze spermą na spodniach nie ma miejsca. — prychnąłem, aż Scott podniósł wzrok i prychnął.

— Kurwa. — powiedział i szybko zasłonił swe krocze gdzie to właśnie w tym miejscu zostało kilka śladów spermy. Wrócił do swego pokoju zapewne przebrać brudne porty i po jakiś pięciu minutach wrócił. — lepiej? — spytał pokazując na spodnie.

Obydwaj podnieśliśmy na niego wzrok. Dla mnie to bez różnicy. I tak jest wśród swoich więc nie miał się czego wstydzić. Ale jak to Finn jest stąd najmłodszy i chłop się wstydzi.

Gdy już się usiadł na kanapie drzwi od mieszkania głośno się otwarły. Do salonu wszedł Thomas z wkurzonym wyrazem twarzy, za nim Mike i... dziewczyna?

— A to kto? —spytałem podejrzliwie patrząc na młodą kobietę.

— Pytaj tego tępaka! Miałem ją zajebać, a tu proszę - rycerz na białym kurwa koniu.

— Spokojnie, Tommy. — zaczął go uspokajać na co prychnąłem rozbawiony. — To Natasha. Stwierdziłem, że może nam się przydać. A bardziej Scott'owi i Finn'owi, bo jest niezła w te klocki.

— Miałeś mnie uwolnić, dzbanie jebany!

— A, no i ma nieźle cięty język. — dodał z uśmiechem na co się zaśmialiśmy.

W końcu wstałem i podeszłem do małej postury tykając jej policzka poprzez czarny worek na głowie. Drgnęła pod tym dotykiem na co się uśmiechnąłem.

— Nie bój się, kotku. Dopilnuje tu aby nic ci się nie stało. — powiedział Mike patrząc na mnie ostrym wzrokiem.

Słyszałem i pewnie nie tylko ja jej drżący oddech. Bała się. Bała się mnie chociaż mnie nie widziała.

— Zdejmijcie jej już ten wór, bo się dziecko udusi.

— Nie jestem dzieckiem, padalcu. — syknęła.

No proszę, taka strachliwa a nadal pewna siebie.

Mike zdjął jej worek z głowy i spojrzał na jej profil, gdy ta zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu.

— Serio? Myślałam, że mnie zaprowadzić do jakiejś meliny, a tu proszę jakie ładne mieszkanie. — powiedziała rozglądając się po ścianach. — O! Jedliście spaghetti! Macie jeszcze, bo głodna jestem? — spytała co mnie zdziwiło. Ledwo przyszła, a zachowuje się jakby była u przyjaciół.

— Siadaj. — powiedziałem poważnie.

Brunetka spojrzała na mnie swoimi brązowymi oczami i skierowała się na kanapę obok Scott'a. Spojrzeli na siebie, a ona posłała mu miły uśmiech, który on odwzajemnił. Ukradkiem spojrzałem na Mike'a, który w środku się gotował. Zazdrośnik. Zaśmiałem się pod nosem na ten widok. Podszedłem trochę bliżej blondyna i nachyliłem nad uchem rozglądając się we wszystkie strony.

— Czyżbyś był zazdrosny, Mika'elu? — spytałem z zadziornym uśmieszkiem.

— Ja? Niee skąd ci to przyszło w ogóle do głowy, co? — spytał marszcząc na mnie brwi, choć ukradkiem dalej spoglądał na brunetkę.

— Ile ma lat?

— Dwadzieścia sześć. — odpowiedział odrazu.

— Tylko sześć lat różnicy. Bierz ją póki wolna. — klęknąłem go po ramieniu na znak żeby zobaczył jak zaczyna dogadywać się ze Scott'em. — Czas leci mój drogi. Tik, tak, tik, tak.

Mike na mnie spojrzał, potem na nią i poszedł do kuchni. Zdziwiłem się, bo myślałem, że pójdzie zagadać i w ogóle...

Ale jak to Mike - wyszedł z jeszcze lepszą inicjatywą.
Wrócił do salonu trzymając w ręku swoją ostatnią porcje spaghetti. Zapukał w jej ramie przez co się odwróciła. Spojrzała na niego i na spaghetti przez co jej oczy zabłyszczały.

— Dla mnie?! — spytała podekscytowana.

— Smacznego. — powiedział z lekkim uśmiechem wręczając jej pudełko z małym widelcem.

— Dziękuje! — zawołała ucieszona i wstała przytulając blondyna i odbierając od niego jedzenie.

Mike stał jak słup po jej czynie. Dopiero gdy Finn go kopnął w tył kolana, a ten poleciał w dół dopiero wtedy dochodząc do siebie. Usiadł się na kanapie obok brunetki i zaczął oglądać tv drugim uchem podsłuchując rozmowę dwójki obok.

— Robisz coś może za trzy dni? — spytał nagle Scott.

— A co mam niby robić? Pewnie będę tu siedzieć, bo mnie nie wypuścicie.

— Może poszłabyś ze mną na ślub tego padalca? — spytał wskazując głową na mnie.

— Bierzesz ślub? — zdziwiła się — gratuluje! — powiedziała na co kiwnąłem w podziękowaniu.

— To jak? — ponowił pytanie.

— Myśle, że to będzie dobra okazja żeby pogadać i się lepiej poznać. — powiedziała z uśmiechem.

Zauważyłem jak w Mike'u coś pękło. Widziałem ten jego ból wymieszany z gniewem. Mówiłem, że czas leci.

Blondyn walnął pięścią o podłokietnik i wyszedł z salonu, a za nim ruszył zdezorientowany mulat. Thomas prychnął z rozbawienia patrząc na tą całą szopkę, a ja siedziałem cicho.

— To po to ten debil ją tu wziął. Nie dla roboty, tylko przez miłość od pierwszego wejrzenia, która chyba mu jednak nie wyszła. — zakpił spoglądając na brunetkę.

Po jakiś pięciu minutach z pokoju obok wyszedł mulat wraz z blondynem, który między palcami trzymał blanta. Palił i się uśmiechał sam do siebie.

— Ej, ej, ej! Oddawaj to! Jesteś na odwyku debilu! — powiedziałem wkurwiony. — na chuj mu to dałeś do cholery?! — spytałem wściekły mulata.

— On-on nalegał.. — powiedział zestresowany. — i powiedział, że rozwali mi cały pokój jeśli mu tego nie dam. — bronił się dalej.

— Oddawaj to Mike! — podszedłem wkurwiony do blondyna. — powiedziałem ci coś! — krzyknąłem zarazem przestraszając brunetkę.

— Nie jesteś moim starym. Spierdalaj. — powiedział dumnie i rozsiadł się w fotelu. Z uśmiechem wziął dużego bucha trzymając go chwile w płucach i wypuścił dym wprost na mnie.

— Chcesz się znowu uzależnić? Od tych świństw? Znowu Maryśka, potem może thc, mdma, co kurwa jeszcze, he?! — rzuciłem zdenerwowany.

— Moje życie - moje sprawy. Nie wpierdalaj się w to. — znów wziął bucha.

— Spróbuj to kurwa jeszcze raz zapalić, a obiecuje, że odeśle cię na odwyk. A za drugim razem trzymają dłużej. — powiedziałem spokojniej, by go nastraszyć.

I chyba się udało.

Pamiętam jak przychodziłem do niego w odwiedziny wtedy, kiedy reszty nie było. Było jak w więzieniu - gadaliśmy przez słuchawkę widząc się przez szybkę. Płakał, że chce wraca, że nie wytrzymuje i żałuje. Ludzie go tam straszyli swoimi zachowaniami, chociaż po dragach się do nich upodabniał. Wieść, że może tam wrócić na dłużej przeraża go. Po prostu go przeraża.

— Nie zrobisz tego.. — palnął wystraszony, jednak dalej starał się być pewny siebie. Ale zdradzała go chodząca noga.

Ja nie zrobię? Jeszcze zobaczysz, że zrobię i to raz, dwa.



.K.

They are my children Where stories live. Discover now