Changbin szedł obok swojego aniołka — Felixa — będąc ciągniętym za ramię, w stronę jego domu. Był zachwycony jego urokiem i słodkością. Nadal czuł na swoich ustach smak tych jego, których z chęcią jeszcze raz by spróbował.
Zatrzymali się przy białym, średniej wielkości domku z czarnym dachem i zadbanym ogrodem, pokrytym puszystą warstwą śniegu. Zaraz za płotem posadzone były wysokie tuje wzdłuż całej działki. Blondyn otworzył kluczami furtkę i stanął w niej, odwracając się do starszego przodem, po czym szybko skradł mu buziaka w usta i chichocząc, pobiegł do domu, gdzie praktycznie rzucił się na drzwi, które na szczęście były otwarte. Nie zdejmując nawet przemoczonych butów, pobiegł wręcz do kuchni, z której miał widok na przód domu, a tam obserwował, jak brunet stoi w szoku z otwartą buzią, po chwili zamieniającą się w szczery, promienisty uśmiech, który zdaniem Felixa mógłby pozostać na twarzy ciemnookiego już na zawsze. Obserwował jeszcze, jak starszy zamyka furtkę i gdy zniknął mu z pola widzenia, szybko udał się do swojego pokoju, jeszcze przy okazji witając się z mamą, która wyjrzała zza ściany ciepło urządzonego salonu. Wszedł przez białe drzwi, wyciągnął z kieszeni telefon i opadł na łóżko pościelone beżową kołdrą. Szybko odblokował urządzenie i wybrał numer do swojego najlepszego przyjaciela — Jisunga.
– Halo?
– Nie uwierzysz! – blondyn pisnął do słuchawki i ułożył się na brzuchu.
– Co się stało? Mów!
– Wyszedłem sobie na spacer, no nie?
– No.
– I tak sobie idę, nie patrzyłem się na drogę, aż w końcu wpadłem na kogoś.
– Nic ci nie jest?
– Nie, ale nie przerywaj mi.
– Okej. – niebieskooki mógł wręcz usłyszeć, jak jego przyjaciel wywraca oczami.
– A więc wpadłem na niego i oboje upadliśmy. I boże! On był taki przystojny!
– Jak wyglądał?
– Miałeś mi – uciął. – Dobra nieważne... – Mruknął pod nosem. – Miał czarne włosy i czarne oczy, był troszeczkę niższy ode mnie, i silny! I jeszcze tylko o rok starszy! Trzymaj mnie! – Piegowaty przetoczył się po łóżku, a następnie ponownie wrócił do poprzedniej pozycji. W słuchawce usłyszał pisk szczęścia swojego przyjaciela.
– Mów dalej!
– No, więc jakimś cudem poszliśmy do tego parku, wiesz gdzie, usiedliśmy na ławce i cały czas trzymaliśmy się za ręce! Nawet nie pamiętam, jak to się stało. Potem sobie rysowałem butem w śniegu, a on powiedział, cytuję: ,,Bardzo ładny. Zresztą tak jak ty!"
– Tobie też wtedy wrzeszczał do ucha tak jak ty mi?
– Oj, no weź.
– Dobra, mów dalej, jestem zbyt ciekawy! Miałem w sumie robić matmę, ale wolę słuchać twoich miłostek. – zachichotał.
– Bardzo dobry wybór, bo muszę się komuś wygadać. Wracając, eee... Na czym skończyłem? – podniósł odruchowo brew do góry.
– Na darciu się mi do ucha, bo powiedział, że jesteś ładny.
– A, no tak! Potem poszliśmy do knajpki i zjedliśmy lody, a on wytarł mi serwetką twarz, gdy się ubrudziłem! I jeszcze zapłacił za mnie! Zaraz umrę. – przekręcił się na plecy i szczerzył do samego siebie.
– Może pomyślał, że wstydzi się siedzieć przy jednym stoliku z takim brudasem i to, co zrobił, nie miało być romantyczne, nie pomyślałeś o tym? A potem zapłacił za ciebie, bo myślał, że cię nie stać? – zaśmiał się.
![](https://img.wattpad.com/cover/300310212-288-k151812.jpg)
YOU ARE READING
Winter Falls | changlix
Fanfiction❝Seo uśmiechnął się pięknie, a Lee poczuł motylki w brzuchu. Wiele razy zauroczył się jakąś dziewczyną czy chłopakiem, ale Changbin był wyjątkowy. Czuł się przy nim bezpiecznie, pomimo że poznał go dosłownie trzy minuty temu. Po chwili ponownie pocz...