XXVI. Kawa

598 56 27
                                    

  Siems
Ogólnie to w poprzedniej części narobiłam trochę byków i musiałam pozmieniać więc przypał, ale tak to się kończy jak chce się zrobić  rozdział na szybko.

W każdym razie no, pozdrawiam garstkę ludzi którzy nadal regularnie tu zaglądają i miłego czytania ✌️


(13.03.2022)

_______________________________________

- Phew, dramaturg...

Polska zaśmiał się po przeczytaniu wiadomości i wrócił do swojego pierwotnego zajęcia - przeglądania internetu.

Mimo tego, że miał wrócić do domu już dobre kilka godzin temu, siedział sobie teraz w pokoju Ameryki jak u siebie. Gdy po kilku godzinach siedzenia w salonie w końcu doprosił się o miasta, Ameryka faktycznie mu je oddał. Defekt tego był taki, że tylko siedemdziesiąt procent miast grupy Wyszehradzkiej, a gdy Polska spytał, gdzie reszta, dostał odpowiedź od Stanów, że "nie ufa Związkowi Radzieckiemu". Miał zamiar sam przechować resztę w razie gdyby ZSRR nie wywiązał się z obietnicy. Szczerze, Polak choć trochę zirytowany, nie dziwił się jego zachowaniu, trudno było ufać temu draniowi. Tak samo jak nie dziwił się temu, że za żadne skarby nie oddałby własności rodziców w ręce komunistów. Nawet resztki sumienia zakazały mu się o to kłócić.

A potem nikomu nie chciało się iść na dół.

To była kolejna noc której nie zmrużył oka, ale nawet tego nie poczuł.
Na prawdę to nie zauważył kiedy minął cały poranek a Ameryka miał wygodne poduchy na łóżku, więc kto normalny umiał by podnieść się z puchowego raju? Poza tym nawet gdyby chciał to i tak nie miał jak wyjść, ponieważ ten miły pan schował klucze w spodniach, po czym przypadkiem się zdrzemnął na siedząco. A potem zsunął głowę na jego ramię, więc gdyby chciał wstać to by go obudził.

A nie chciał by się obudził.

Dopóki było ciepło i przyjemnie - a przede wszystkim cicho - nie było sensu wracać do brudnego realu. Świat paranoików z obsesjami na punkcie planowania nie był dla niego.

Kanada szybko tu nie wróci, nie miał kto mu przeszkadzać, nie było sensu się spieszyć.


Dopiero pół godziny później USA przeszkodził mu w jego błogim spokoju.
Wymruczał coś zaspany pod nosem, po czym rękami chwycił jego ramienia by się na nim podeprzeć. Marnie mu to wyszło, bo jak chciał podnieść głowę, od razu uderzył o nie czołem.

- ratuj... - wymamrotał po chwili, jakby właśnie umierał.

Polska na to parsknął, niezadowolony. Pomyślał, że lepiej byłoby gdyby nie obudził się do wieczora. Przez to odburknął przekąśliwie.

- To fajnie działają te twoje tabletki. Teraz przynajmniej masz dowód na to, kto tu ma mocną głowę.

- wsparł byś w agonii, a nie znowu dokuczasz.

Czerwonooki obrócił głowę w stronę Ameryki, przez co białe, sterczące włosy prawie weszły mu w oczy. Odsunął ramię by zrzucić jego głowę i przesunął się kawałek by już nie próbował sobie robić z niego oparcia. Tamten znowu zaczął marudzić.

- jesteś naprawdę okrutny...

Teraz, z twarzą utopioną w materacu, wymruczał coś czego nie dało się zrozumieć. Polska chwycił go i pomógł mu podnieść się do siadu, odkrywając przy okazji, że pod przykrywką umierania, ukrywał się głupi uśmiech, na co przewrócił oczami i spytał:

🌹Spełnić Marzenia 🥀 |CountryHumans AmePol| [zawieszone]Where stories live. Discover now