#6 Gilan x Jenny (Specjal Walentynkowy)

536 28 27
                                    

*Redmont, 14 luty, parę miesięcy po ślubie Halta*

Gilan jeszcze nigdy się tak nie spieszył.

Gdyby ktoś mu powiedział jeszcze parę miesięcy temu, że będzie ślęczał dwie noce nad wymyśleniem odpowiedniego prezentu dla kobiety, a kolejne dwie spędzi na jego tworzeniu, to najpewniej zaśmiałby się serdecznie z takich wróżb. Wcześniej przecież nie miał czasu dla kobiet, ba, nawet niezbyt się za nimi oglądał, bo i większość urodziwych dam była niezbyt interesująca. Zawsze Gilan w ich towarzystwie czuł się dziwnie zagubiony, jakby ktoś specjalnie wepchnął go między te wszystkie szczebioczące kokietki.

Wiedział, że jego przystojna twarz przyciąga spojrzenia płci pięknej, ale zwiadowca nie miał serca i sumienia, by wykorzystywać to wzmożone zainteresowanie na swoją korzyść. Nie był najwyraźniej stworzony do miłości i do związków.

Zaakceptował swój los z niespodziewanym spokojem, już dawno stwierdzając, ze robi się za stary na takie uniesienia.

Taki Will czy Horace już za dzieciaka dostali strzałę amora w serce, Halt natomiast podkochiwał się w Lady Pauline już od dobrych 20 lat, a nawet poślubił ją kilka miesięcy temu.

A on? Zupełnie nic. Zero uczucia. Zero miłostek. Wieczny singiel, skazany na samotność.

Aż tu nagle, jak go nie trafi piorun z jasnego nieba, jak mu serca nie porazi, jak nóg mu nie podetnie z wrażenia. Oto nadszedł ten dzień, w którym Gilan zdał sobie sprawę, że jego życie wywróciło się do góry nogami.

Tak, stało się. Był zakochany. W dodatku po raz pierwszy w życiu. A jego wybranką nie okazała się szlachcianka, dama z wyższych sfer, ani nawet pracownica na zamku. Była nią... kucharka. Najzwyczajniejsza kucharka - Jennifer Dalby z Wensley.

Gilan, pędząc do zamku Redmont jak szalony, przez cały ten czas nie mógł się nadziwić jak bardzo miłość potrafi zmobilizować.

Na ślubie Halta myślał o Jenny jako o dobrej znajomej, przyjaciółce Willa, którego zresztą traktował jak młodszego brata. Dogadywali się jednak tak dobrze, że wkrótce Gilan sam wysłał do niej pierwszy list. Potem kolejny, a nim się zorientował, dziewczyna stała się jego przyjaciółką i powierniczką tajemnic.

Przed trzema miesiącami zwiadowca w końcu zdał sobie sprawę, że Jenny jest tą jedyną. Szalał wieczorami, myśląc o jej ustach, krągłych biodrach, lśniących oczach i uśmiechu. Słyszał jej słodki głos i uroczy śmiech, czuł zapach chleba i przypraw, który ją spowijał. Kręciło mu się w głowie, gdy planował co jej powie w tym dniu, ostatecznej dacie jego wyznania.

I oto nadszedł. Dzień Świętego Walentego, dzień zakochanych. Pora wyznania miłości. Pora jego oświadczyn.

Ma już swoje lata, wypadałoby się ożenić i założyć rodzinę. A skoro jest pewny uczuć do Jenny, to po co czekać? Jeśli ona też go kocha, to powinna się zgodzić. Wymieniali listy od prawie sześciu miesięcy, znali się od dobrych 3 lat, więc oświadczyny powinny być na miejscu. A tak przynajmniej pomyślał Gilan w miłosnej euforii.

Dojechał do karczmy nim pierwsi chłopi rozpoczęli pracę w polu i wyszli ze swoich chałup. Jenny właśnie sprzątała w kuchni, starając się doprowadzić niedawno zakupiony przybytek do porządku. Nim zauważyła stojącego na ganku Gilana minęło dobrych kilka minut, jednak jej rozbrajający uśmiech wart był oczekiwania.

Młodzi usiedli przy wielkim, kuchennym stole, a dziewczyna podała kawę. Już miała zabierać się za krojenie chałwy, ale zwiadowca nagle postawił na stole drewniane pudełeczko.

Otworzył je powoli i delikatnie wyjął zawartość. Jenny patrzyła ze zdumieniem, jak na stole ląduje kawałek tortu z owocami. Ciasto było mocno poobijane przez długą jazdę konną, ale serce dziewczyny podskoczyło, gdy Gilan podsunął jej owy kawałek.

Zwiadowcy [ONE SHOTY - ZAKOŃCZONE]Onde histórias criam vida. Descubra agora