Brzęczenie łańcuchów znowu dobiegło do ich uszu. Franklin poczuł, jak włosy na głowie stają mu dębem. Zatrzymał się, by spojrzeć na idącego za nim towarzysza. Podążający z tyłu zwiadowca trzymał w ręku większą z dwóch latarni, które zabrali ze sobą na misję. Światło płomienia oblewało zrujnowane pomieszczenie czerwonawym, upiornym blaskiem.
– Słyszałeś? - spytał szeptem Franklin, ostrożnie stawiając stopę na mocno spróchniałej desce podłogowej. Przerażenie w jego głosie było doskonale słyszalne. – Jak nic duch. Trzeba było posłuchać tego starego żeglarza i odpuścić.
– Do licha, tylko nie wyjeżdżaj mi tu teraz ze swoim ,,a nie mówiłem?", bo Bóg mi świadkiem, że wykopię cię przez okno przy najbliższej okazji. - odparł idący za nim Jason, zdenerwowany narzekaniem kolegi z Korpusu.
Łańcuchy znów zabrzęczały, tym razem na prawo od nich i znacznie wyraźniej niż poprzednio, co sugerowało, że istota wydająca te dźwięki zbliżyła się do nich w ciągu zaledwie paru sekund. Frank jęknął i obrócił się w stronę, z którego dobiegał złowieszczy odgłos.
– Za jakie grzechy?! Nie po to dołączyłem do Korpusu, żeby łazić po nawiedzonych domostwach.
– Frank, co ja ci poradzę, że ten cholerny bandyta zawieruszył się akurat tutaj? - odparował wściekle Jason, podchodząc do najbliższych drzwi. – Trzeba złapać skurwysyna i będzie fajrant.
– Łatwo ci mówić! Ten duch może nam zrobić krzywdę! - Franklin nie ustawał w swoich płaczliwych narzekaniach. – Czyś ty słyszał co się stało z tymi Łowcami Duchów, którzy miesiąc temu próbowali złapać zjawę, ponoć nawiedzającą ten dom? Ktoś ich powiesił na drzewie w ogrodzie! Wszystkich bez wyjątku!
Obaj zwiadowcy nagle znieruchomieli, gdy po lewej stronie, tam gdzie według planu domu miała znajdować się bawialnia, coś jak gdyby runęło na podłogę. Frank miał ochotę wziąć nogi za pas, ale zimne spojrzenie Jasona rzucone znad latarni usadziło go w miejscu.
Tymczasem z pokoju obok wyszedł nie kto inny jak Gilan, w dodatku w towarzystwie związanego sznurem mężczyzny. Skrępowane kostki znacznie uniemożliwiały więźniowi swobodne przemieszczanie się, więc musiał wręcz podskakiwać, by nadążyć za ciągnącym go za kołnierz zwiadowcą. Na jego twarzy malowało się przerażenie.
Gilan spojrzał na swoich towarzyszy z nieprzyjemnym wyrazem twarzy, wyraźnie niezadowolony z prowadzonych przez nich działań.
– Co się tak skradacie jak Galijczyk do burdelu? Nie dało się szybciej? Tak się zacząłem nudzić na dworze, że sam wskoczyłem przez okno i go złapałem.
Franklin zarumienił się ze wstydu, a Jason prychnął wściekle, bowiem Gilan znów go wyprzedził w wykonaniu zlecenia. Za to przestępca zaczął się wiercić, przestraszonym spojrzeniem wodząc po całym korytarzu, jakby wypatrywał zbliżającego się zagrożenia.
– Wiesz co, następnym razem powiedz, że ci się śpieszy, młody. - warknął Jason, podchodząc do więźnia i poprawiając mu więzy na rękach. – Starałem się podejść go od tyłu, cicho i niepostrzeżenie. Poza tym nie znam tego domu i wolałem nie ryzykować wpadnięcia w jakąś pułapkę...
– Dobra, zrozumiałem. - zapewnił niezbyt ochoczo Gilan. – Po prostu wynieśmy go stąd i odstawmy do najbliższego posterunku wojskowego. Mam serdecznie dość ścigania jednego złodzieja całe dwa tygodnie po lasach i łąkach.
Frank zagryzł wargę i i podrapał się po głowie, wodząc wzrokiem od Gilana do przestępcy. Westchnął niepocieszony, ale zaraz zakrztusił się smrodem, ziejącym z sąsiedniego pokoju.
– Nie bierz głębokich wdechów. - poradził Gilan, gdy kolega przestał się kaszleć. – Ten skurczysyn miał przy sobie odciętą głowę, chyba tego nieszczęśnika, którego zaatakował na trakcie.

ESTÁS LEYENDO
Zwiadowcy [ONE SHOTY - ZAKOŃCZONE]
FanficZbiór krótkich, humorystycznych scenek dziejących się w uniwersum Zwiadowców, m.in. Halt kradnący ciastka, Will i jego nocna wyprawa po pijaku czy kradzież miodu z chatki zwiadowczej. Seria ma charakter humorystyczny i parodystyczny, czasami mogą wy...