37

310 12 0
                                    

Po jakimś czasie bezcelowego szukania Bucky ze Steve'm postanowili się rozdzielić. Brunet zauważył ślady wybuchu, więc szedł ich śladem. Po drodze napotkał ciało martwego Hansa wbite w jedną z gałęzi.

- O matko...

Natychmiast rozpoczął przeszukiwanie najbliższego terenu. To miejsce coś mu przypominało.

~To tu spodkałem po raz pierwszy Nise. Stoję w miejscu jej niedoszłej egzekucji. To może oznaczać, że...~

Na środku polany leżała Nisa z półotwartymi oczami. Mężczyzna natychmiast do niej podbiegł i klęknął obok. Uniusł ostrożnie jej głowę.

- O nie... Odezwij się...Błagam...

Mówił ze łzami w oczach. Dziewczyna wyglądała maskarycznie. Skórę miała tak cienką jak pergamin i pokrytą ranami. Odgarnął jej włosy z twarzy dokładnie badając każdy jej centymetr.

- Czy to ty Bucky?

- Tak, to ja.

Przytulił ją ostrożnie do siebie wciąż płacząc. Był taki szczęśliwy, że jednak żyje.

- Udało mi się...

Kaszlnęła wypluwając zaległą jej w ustach krew.

- Już nikogo... nie skrzywdzi...

Głośno nabrała powietrza.

- Loki... Loki...

- Co on ci zrobił?

Zacisnął pięść słysząc jego imię. On już wystarczająco złego zrobił biednej dziewczynie.

- Zdradził... mnie....

- Zabije gnoja. Nie zostanie po nim ani jedna kropla krwi.

Nisa cicho się zaśmiała, ale sekundę potem przestała zwarzając na niemiłosierny ból.

- W takim razie pozwól... mi odejść.

- Ale dlaczego? Nie jesteś niczemu winna. Zaraz wezwę pomoc.

Już miał nacisnąć mikrofon, ale zimna ręka brunetki mu przerwała.

- Mam w sobie jego... krew. Dlatego... tak mu... ma mnie zależało...

- To niemożliwe...

- Przepraszam... Ja... już dłużej... nie dam rady.

- Nie mów tak. Za sekundę będzie pomoc.

Mówił prawdę. Mikrofon był cały czas włączony, więc posiłki były już w drodze.

- Spójrz mi w oczy...

Zrobił to co mu kazała. Oboje mieli je przepełnione łzami. Ostatkami sił pogładziła jego policzek.

- Takie jest... moje przeznaczenie. Pozwól...mi...odejść.Nie ma... na to rady. Zapamiętaj mnie... tak jakbym... tu wciąż była. Dzięki...za... wszystko.

Nie mógł tego dłużej znieść i po prostu ją pocałował. Może i pocałunek był krótki, ale przepełnione żalem, smutkiem i troską.

- Trzymaj się.

Akurat w tym momencie na miejscu pojawił się statek i Avengersi. Niestety Nisie nie było dane tego zobaczyć ponieważ powieki stały się jej zbyt ciężkie.

                         Nisa

Czy to mój koniec? Już po raz kolejny powtarzam sobie to pytanie. Walka z Hansem przerosła mnie. Jedynym moim wyjściem zostało ryzykowne użycie pola siłowego. Może gdybym wtedy tego nie zrobiła zakończyły by się moje męczarnie? Jaka ja byłam głupia. Zaufałam kłamcy. Co ja sobie wtedy myślałam, że tak nagle się zmienił? Mawiają, że ludzie uczą się na błędach, ale widocznie nie ja. Rozmowa z Bucky'm jeszcze bardziej mnie dobiła. Kierowałam się jedynie chęcią zemsty nie zawarzając na to jak zareagują na to inni. Loki to parszywie wykorzystał. Nie cofnę już czasu.

***
Bardzo jasne światło błysnęło mi w oczy. Jakby przez ścianę słyszałam czyjąś rozmowę. Niestety nie byłam w stanie rozpoznać głosów.

- Przeżyje?

- Lekarze mówią, żeby być dobrej myśli.

- A co na to Strange?

- Wiesz jaki on jest... Mówi strasznie zdawkowo.

- Mogłem zareagować wcześniej. Być cały czas przy niej i ją chronić.

- Nie zbawisz całego świata Bucky. Zdaje sobie sprawę, że postawiłeś sobie za punkt honoru chronić ją, ale nie możesz być wszędzie.

- I kto to mówi Steve.

- O Steven dzwoni.

~ Witaj.

~ Dobry wieczór. Jak się trzyma ta wasza dziewczyna?

~ Bez zmian. Za ile będzisz?

~ Mam też swoje sprawy, więc bez nerwów. Odłożę tylko księgi i już do was przybędę. Do tego czasu nie wchodźcie do niej. Nie wiemy jeszcze w jakim jest stanie. Do zobaczenia.

~ Cześć.

Jest aż tak ze mną źle, że martwią się czy ja przeżyje? Chciałam im powiedzieć, że żyje, ale po chwili zorientowałam się, że nie jestem w stanie nawet otworzyć oczu. Nie znam się praktycznie w ogóle na medycynie, ale brak możliwości ruchu nie wróży nic dobrego. Teraz jestem zdana tylko na nich, tak jak z resztą od dłuższego czasu. Od chwili gdy ich pierwszy raz zobaczyłam. To są ludzie z wielkim sercem.

W mojej głowie ponownie pojawiła się pustka i ciemność.

**********

Część i czołem. Szczerze sama myślałam, żeby ten rozdział, w nieco przekształconej wersji, był końcem historii, ale jeden wątek nie dał mi spokoju. Tak, więc będziecie musieli się jeszcze trochę pomęczyć.

Do zaczytania

Ocalona  Where stories live. Discover now