Rozdział 3

923 61 36
                                    

Draco

2 maja 1998r.

Stał przed lustrem i ze skrzywionym wyrazem twarzy ubierał się w czarny garnitur. Byłoby niedopowiedzeniem stwierdzenie, że nie był zadowolony ze swojej sytuacji. On był wściekły na ten cały ślub, na ojca za to, że to na nim wymusił, na siebie, że się nie sprzeciwił jego woli, na swoją narzeczoną, chociaż ona była zdecydowanie najmniej winna. Właściwie to dziewczyna była w jeszcze gorszym położeniu – miała wyjść za niego, być jego żoną, co w ich kręgach oznaczało również bycie własnością. Na samą myśl o posiadaniu takiej kobiety jak ona czuł dreszcz ekscytacji i to go właśnie denerwowało najbardziej. Po zaledwie jednym spotkaniu zawłaszczyła sobie wszystkie jego fantazje. W odbiciu gładkiej tafli spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela – Blaise'a Zabiniego, który napełniał kolejną szklankę drogą whisky. Jego kumpel wyglądał za rozbawionego wzburzeniem Malfoya, co go jeszcze bardziej wkurwiało.

– Nie mogę uwierzyć, że za pół godziny będziesz składał przysięgę małżeńską – rzucił Blaise znad szklanki wypełnionej bursztynowym płynem – Wszystkie kobiety, które tak desperacko próbowały cię usidlić rzucając się na twojego fiuta, chyba się zapłaczą.

– Dobrze wiesz, że wszystkie te idiotki interesują mnie tak bardzo jak zeszłoroczny śnieg – odparł również sięgając po szklankę – Kurwa – zaklął i rzucił na stolik muszkę, którą bez powodzenia próbował zawiązać.

Nie miał zamiaru się upijać, ale alkohol pomagał opanować gonitwę myśli, więc wychylił szklankę na raz. Od czasu wizyty w Edynburgu był zdezorientowany. Takie uczucia były dla niego nowością. Zawsze kontrolował sytuację, a teraz... Nie dość, że został wmanewrowany w małżeństwo, służące głównie realizacji celów politycznych jego ojca, to w dodatku z kobietą, o której nic nie wiedział. Nie żeby mu to kiedykolwiek przeszkadzało w zaliczaniu kolejnych chętnych cipek, ale wtedy nie było mowy o związkach i innych tego typu pierdołach, o których nigdy by nie pomyślał, że będą dotyczyły jego. A już na pewno, nie wcześniej niż za dziesięć lat.

– Draco, nie poznaję cię. Mówiłeś przecież, że to dobra dupa.

– Ujdzie.

To również było niedomówienie. Przypomniał sobie ich, do tej pory jedyne, spotkanie na przyjęciu zaręczynowym. Zarejestrował suchość w gardle, która towarzyszyła mu od czasu, gdy ujrzał ją po raz pierwszy. W tej kusej sukience wywarła na nim takie wrażenie, że poczuł wtedy jak cała krew odpływa mu do kutasa. Wyglądała wtedy jak luksusowa prostytutka, wiedział jednak, że sama nie wybrała tego stroju. Wywołało to w nim tak wielką falę wkurwienia, że zachował się jak ostatni buc. Jej speszone, sarnie spojrzenie i ewidentne drżenie ciała, napełniło go niepochamowaną chęcią chronienia tej kobiety. Zaborczość, którą wtedy, po raz pierwszy w życiu, poczuł wytrąciła go z równowagi do tego stopnia, że miał ochotę wszystkich pozabijać. Jej długie nogi, wąska talia, kuszące piersi i jędrny tyłeczek prześladowały go do tej pory.

Mimo tego, że się przebrała, nadal wyglądała pięknie, choć już nie tak wyzywająco. Przez jego myśli, raz za razem, przebiegały wizje tego, co zrobiłby z jej seksownym ciałem gdyby tylko zostali sami. Nie widzieli się od tamtej pory i nie utrzymywali kontaktu. Jedynym wyjątkiem był, zabarwiony kpiną, list, który wysłał do niej po ataku. Lucjusz właściwie wymógł na nim napisanie tej wiadomości, a Draco nie mógł się kłócić z tym, że tak wypadało. Jednak jego ojciec nie miał wpływu na treść, w której młody mężczyzna postanowił zadrwić odrobinę ze swojej narzeczonej, to miało mu poprawić humor. Nie poprawiło. Czy się martwił? Nie bardzo, nic się jej w końcu nie stało. Czy miał zamiar zabić Flintów i każdego skurwiela z Manchesteru, za to że mieli czelność choćby pomyśleć o położeniu brudnych łap na jego własności? O tak, zdecydowanie. Te kutasy, prędzej czy później, mieli zrozumieć co się dzieje z tymi, którzy stają mu na drodze. Ona była jego. Miał być jedynym, który zawłaszczy jej ciało i zamierzał tego dopilnować. Przez całe dwa tygodnie nie mógł pozbyć się jej obrazu z głowy i zdawał sobie sprawę, że będzie tak dopóki jej nie posiądzie. Kiedy tylko pomyślał o włożeniu w nią swojego fiuta, twardniał boleśnie. Nigdy wcześniej nie musiał czekać i to doprowadzało go na skraj opanowania. Na szczęście, czas oczekiwania dobiegał końca, wieczorem tego dnia miał wydupczyć swoją żonkę i zabarwić prześcieradło jej utraconą niewinnością.

MagicMafia || DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz