Rozdział 5

768 55 22
                                    

Hermiona

3 maja 1998r.

Konsternacja. To słowo idealnie oddawało sposób, w jaki się w tym momencie czuła. Nie rozumiała, cholernie nie rozumiała, dlaczego tak postąpił. Ta przysięga... Przecież nie musiał. Mógł ją skrzywdzić, właściwie tego od niego oczekiwano, że ją złamie, zniszczy. Ona się tego spodziewała, po wszystkim co o nim słyszała, nie potrafiła myśleć o nim inaczej. Potwór. Jednak teraz nie była już tego taka pewna. Widziała jego walkę z samym sobą, kiedy znaleźli się w sypialni. To było takie dziwne, jakby dwie sprzeczne osobowości w jednym ciele, toczące walkę o kontrolę. Jedna gniewna, przerażająca, okrutna, druga opanowana, chłodna i bezuczuciowo łagodna. Był tak niesamowicie nieszablonowy, że teraz miała wrażenie, że jej umysł rozwarstwił się na dwie, znajdujące się na kursie kolizyjnym ścieżki. Chciała uciekać gdzie pieprz rośnie, a jednocześnie poznać tego skomplikowanego, irytująco przystojnego mężczyznę. Jej męża, który tego ranka na jej oczach... Nie mogła o tym myśleć bez wściekłych rumieńców wykwitających na policzkach, bez dziwnego dreszczu przechodzącego przez jej ciało, bez chęci dotknięcia go... „Stop!" – krzyknęła w myślach do własnej świadomości.

Weszli do jadalni, gdzie prześcieradło już zostało rozłożone na stole. Zemdliło ją, na samą myśl, co by czuła, gdyby rzeczywiście było splamione jej krwią. Tak się nie stało, ale nikt, absolutnie nikt nie mógł się tego dowiedzieć. Denerwowała się tym, że zrobi coś czym mogłaby się zdradzić. Draco podjął duże ryzyko, kiedy postanowił uszanować jej odmowę. Nie chciała być powodem jego problemów i nie chodziło tylko o to, że była mu wdzięczna. Był teraz jej mężem, zgodnie z zasadami ich świata należała do niego, pomimo, że budziło to jej wstręt i sprzeciw. Był jej mężem i należał mu się jej szacunek i lojalność. Szczególnie po wczorajszej nocy.

Nie zdążyła się nawet rozejrzeć po pomieszczeniu, kiedy została porwana przez kobiety i odciągnięta od niego w przeciwległą cześć Sali jadalnej. Natychmiast zasypały ją pytaniami o noc poślubną. Skrzywiła się lekko, ale natychmiast zapanowała nad grymasem. Kobiety tego nie zauważyły, albo uznały, że to przez dyskomfort spowodowany igraszkami. Nie zamierzała opowiadać, a już na pewno nie o tym w jakiej pozycji to zrobili i czy Draco naprawdę jest tak dobrze wyposażony jak głoszą plotki. Dzielenie się takimi sprawami, wydawało jej się niewłaściwe. Na samą myśl, że te harpie miały poznać jakiekolwiek szczegóły na temat ciała jej męża, coś dzikiego budziło się do życia w jej wnętrzu. Zarumieniła się, nie poznawała samej siebie, nigdy nie wykazywała się zaborczością, ale też nie miała wobec kogo. Ta nieoczekiwana zazdrość była tak cholernie dziwaczna. Spojrzała na stojące przed sobą damy i gdy jej wzrok padł na Pansy Nott, momentalnie się spięła. Ta pinda patrzyła prosto na Malfoya, bezwstydnie rozbierając go wzrokiem. Znowu ogarnęło ją to dziwne uczucie, miała ochotę wydrapać jej oczy. Żadna kobieta nie będzie pożerała wzrokiem jej męża. On był jej.

Otrząsnęła się z tego nagłego, obezwładniającego gniewu i tych niepokojących myśli. Ucieszyła się, że ma możliwość spędzić trochę czasu z dala od jego oszałamiającej, odurzającej obecności. Pobrali się, ale musiała uważać na swoje uczucia, doskonale wiedziała, że nie może się zakochać w tym mężczyźnie. On nigdy tego nie odwzajemni. Kiedy pozwoli sobie na głębsze uczucia, pojawią się też oczekiwania. Oczekiwania, których on nigdy nie spełni. Liczyła, że będzie potrafiła nad tym zapanować. Żyć z nim, a jednocześnie obok niego. Pogodzić się z emocjonalnym dystansem, który nigdy nie zniknie.

Gubiła się we własnych myślach, które z niewiarygodną prędkością przebiegały przez jej umysł. W kilka minut przeszła od zaskoczenia, przez zakłopotanie, wściekłość, do pogodzenia się z brakiem miłości w małżeństwie. Potrzebowała czasu na zastanowienie się nad własnym życiem, ale to nie był dobry moment. Ponownie skierowała swój wzrok na Pansy.

MagicMafia || DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz