33

334 21 5
                                    

Pov. Ester

Większość ludzi, których znam (a jest ich niewielu) lubią spokój i czas na odpoczynek by móc zająć się przez chwilę sobą. W tej większości jestem i ja tylko problem jest w tym że w moim życiu nie będzie już nigdy spokojnie a gdy już jest dzieję się coś bardzo niedobrego. Tak też i było dzisiaj, wstałam nadzwyczaj wcześnie, zupełnie wyspana i w nadzwyczaj dobrym humorze. Ubrałam najlepsze i najwygodniejsze rzeczy jakie znalazłam w szafie a moje włosy współgrały ze mną dokładnie jak tylko chciałam. Wesołym krokiem ruszyłam do kuchni po drodze spotkałam Steve'a wracającego z porannego biegania, uśmiechnęłam się do niego i delikatnie pomachałam na co on odpowiedział tym samym.
Gdy zjadłam śniadanie, wyjęłam z szafy leki jakie kazał mi brać Bruce i je połknęłam. Jest to wręcz początek dnia idealnego, jednak w moim życiu takowe nie występują wszystko jest tylko ciszą przed burzą. A tą burza był Tony prawie że wbiegajacy do pomieszczenia.

- Musimy porozmawiać teraz, natychmiast- powiedział widocznie zdenerwowany.

- Chcesz mi zepsuć dzień z samego rana? A zapowiadało się tak pięknie.- westchnęłam ciężko- naprawdę nie ma możliwości przesunięcia tej "ważnej" rozmowy na jakiś inny dzień?- spytałam robiąc cudzysłów palcami.

- Absolutnie wykluczone, musimy sobie to wyjaśnić i czym prędzej zwalczyć.

- To umówmy się tak ty będziesz mówić a ja będę udawała że uważam.- uśmiechnęłam się opierając się na łokciach o blat.

- Tym razem to nie są tylko moje przypuszczenia, widziałem ją tam...

- Że przepraszam bardzo ale niby gdzie?!

- W bazie Hydry, chciałem wszystkich o tym powiadomić ale wtedy zostałaś postrzelona i musiałam ci życie ratować.

- Mam już tego dość, ledwo co udało mi się poukładać jedną sprawę to ty znowu wyskakujesz z tymi swoimi podejrzeniami to się już nudne robi!- krzyknęłam rozbijając mocą szklankę o ścianę.

- Ester wiem że jesteście przyjaciółkami a teraz każdy jest dla nas zagrożeniem, hydra wie o tobie dużo a jeśli Lydia faktycznie jest z nimi może to być naprawdę niebezpieczne dla wszystkich.

- Ona jest moją jedyną przyjaciółką i poznałam ją zanim to całe gówno o mnie wyszło na jaw więc nie ma możliwości żeby mnie zdradziła. Nie mam zamiaru już cię słuchać.- powiedziałam zaczynając zbierać roztrzaskane szkło z podłogi.

- Nie możemy tego tak zostawić...

- Powiedziałam koniec!- krzyknęłam odrzucając Tony'ego na ścianę za nim- O matko, przepraszam Tony nie chciałam tego zrobić, naprawdę przepraszam- zaczęłam się tłumaczyć od razu do niego podchodząc by pomóc mu wstać

- Przestań, po prostu przestań nic mi się nie stało. - powiedział wstając, wiedziałam jego ból na twarzy. Dlaczego kontrolowanie moich ciągle jest takie trudne! Mężczyzna wstał powoli i wyszedł z pomieszczenia zostawiając mnie samą z poczuciem winy. Przeczesałam ręką włosy by się uspokoić, dokończyłam sprzątanie szkła i wyszłam z kuchni na całym piętrze było okropnie cicho i pusto. Jakby wszyscy wyparowali.
Nie mogę tak siedzieć muszę się czymś zająć czymkolwiek ale na pewno nie tutaj.

~*~

Zapukałam do drzwi, nie mam przy sobie telefonu by móc zadzwonić wzięłam tylko portfel by jakiś się tu dostać. Nie wiem czy Lydia wróciła już od ciotki nie odzywała się do mnie od naszej ostatniej rozmowy.
Po chwili usłyszałam dźwięk odkluczania w drzwiach.

- Ester? Co ty tutaj robisz?- spytała mnie ze zdziwieniem.

- Ciebie też miło widzieć- posłałam jej słaby uśmiech- mam nadzieję że nie przeszkadzam.

- Nie no oczywiście że nie przeszkadzasz proszę śmiało wchodź.- powiedziała przepuszczając mnie w drzwiach.

- Jak się czuje twoja ciocia?- spytałam zaczynając rozmowę.

- Ciocia? A czuję się już lepiej dlatego przyjechałam wcześniej niż planowałam lekarz powiedział że jej stan zdrowia znacznie się poprawił. Więc jesteśmy przy nadziei. A co u ciebie jak sobie poradziłaś sama?

- Może mi nie uwierzysz ale poleciałam na tą misję z nimi podczas którego zwalczyłam kryzys egzystencjonalny dzięki czemu nauczyłam się kontroli nad swoją mocą.- Streściłam jej krótko początek.

- To naprawdę cudownie- powiedziała z udawanym entuzjazmem.

- Lydia widzę że cię to nie cieszy.- powiedziałam, może faktycznie jest coś nie tak.

- Nie no cieszę się że cię się udało tylko... świadomość tego że teraz twoje życie będzie wyglądać całkowicie inaczej, staniesz się sławna i będziesz miała bardzo dużo na głowie po prostu boję się że w międzyczasie o mnie zapomnisz.- spuściła głowę wpatrując się w podłogę.

- Lydia nigdy o tobie nie zapomnę jesteś moją jedyną przyjaciółką i zawsze będę o tobie pamiętać i raczej nie widzę przed sobą wielkiej kariery w roli superbohaterki jakby to ująć wywarłam złe pierwsze wrażenie.

- Dla mnie zawsze będziesz bohaterką- powiedziała z uśmiechem.

- Ale jeszcze nie dokończyłam zostałam postrzelona znowu i jak już mnie zabrali i nafaszerowali lekami byłam kompletnie zcięta i gadałam totalnie wszystko na przykład powiedziałam wszystkim że przespałam się z Jezusem- zaśmiałam się siadając na kanapie.

- Z Jezusem?- spytała zdezorientowana.

- Znaczy z Bucky'm...

- Czyli miałam rację kogoś tam wychaczyłaś opowiadaj jak wygląda, ile ma lat, jaki jest no i najważniejsze czy jest dobry w łóżku.

- Za dużo pytań ale dobra tak naprawdę ma na imię James Barnes wygląda na trzydziestkę ale ma prawie sto lat, jest mega kochany chociaż już zdążyliśmy się pokłócić i to dość porządnie jednak na szczęście wszystko się ułożyło- z drobnym poślizgiem ale to nie ważne- i jest obłędny w łóżku mogłabym godzinami patrzeć na jego ramiona i jego stalowe oczy a no i ma metalową rękę.

- Czekaj ale że taką całą z metalu, ty to się potrafisz ustawić wszystkie słoiki ci otworzy a już nie wspomnę o kapslach nie potrzbujesz już otwieracza. - zaśmiała się.

- Szczerze jeszcze tego nie próbowałam- miło jest rozmawiać i śmiać się z różnych rzeczy z kimś bliskim, wtedy mogę poczuć się normalna.

- Chcesz się czegoś napić? Mam na myśli coś mocniejszego- uśmiechnęła się.

- Nie wiem czy powinnam, ostatnio przesadzam z piciem i nie wychodzi mi to na dobre. - powiedziałam lekko zawstydzona.

- No wiesz ty co ale że z przyjaciółką się nie napijesz- zaśmiała się idąc do kuchni- idę coś przygotować i nie ma że nie.- powiedziała głośniej z kuchni.
Nie powinna i bardzo dobrze o tym wiem ale nie chce by Lydia była smutna że nie mam dla niej czasu.- proszę bardzo drink mojego autorstwa.- położyła przede mną szklankę.

Wzięłam łyka, miał dość specyficzny smak ale tego akurat mogłam się spodziewać po Lydii zawsze lubiła kombinować z alkoholem.

- Co tam dorzuciłaś tym razem? Dość dziwnie smakuje.- spytałam upijając kolejnego łyka.

- Dodałam cynamonu ostatnio widziałam w internecie że można go dodać więc dodalam.

- Czyli to wyjaśnia dlaczego czuję smak świąt w ustach, smakuje jak piernik w płynie- zaśmiałam się.

- Mam jeszcze parę asów w rękawie ale wiesz nie można mieszać.- znowu się zaśmiałam i wypiłam duszkiem całą resztę drinka krzywiąc się przy tym.

- Chce więcej- powiedziałam głupio się uśmiechając na co Lydia tylko kiwnęła głową a po chwili siedziałam już z kolejnym drinkiem w ręce. Co jak co ale ona ma do tego rękę.

Po kolejnych trunkach zaczęło mi szumieć w głowie a obraz rozmazywać. Chyba przesadziłam. Znowu. Pewnie nie powinnam tego robić w końcu nadal jestem na lekach jednak co takiego może mi się stać jestem przecież córką Boga.
Dalej pamiętam tylko czerń.

~*~

Moonknight jest zajebisty.
Moja lista crush'ów się powiększyła tak jak moje Daddy issues.
😏😏😏

Córka KłamcyWhere stories live. Discover now