Rozdział 17

846 55 84
                                    

Pov. George

Czytałem książkę na tarasie i rozkoszowałem się ciepłymi promieniami słońca, które padały na moje nagie nogi. Była wiosna, a na dworze było bardzo ciepło. Popijałem kawę, która była za gorzka jak dla mnie, ale czułem, że potrzebuję trochę kofeiny.

- Kochanie, gdzie jesteś? - usłyszałem zaspany, ale zmartwiony głos Dream'a.

Postanowiłem, że nie odpowiem. Udawałem, że czytam książkę z bardzo dużym zainteresowaniem, a tak naprawdę nasłuchiwałem czy blondyn nic nie mówi.

- Tu jesteś! - na taras wpadł chłopak i pocałował mnie w usta.

- Otwarte drzwi nie były wystarczającą wskazówką? - zaśmiałem się, a on jedynie przewrócił oczami.

Usiadł obok mnie na leżaku i przytulił się do mnie. Trwaliśmy tak z godzinę zanim słońce było już tak intensywne, że zdecydowaliśmy wrócić do domu. Wchodząc do niego uderzył we mnie przyjemny chłód. Skierowałem się do łazienki.

- A ty gdzie? - blondyn złapał mnie za talię.

- Umyć się i... nie. - powiedziałem widząc jego proszący uśmiech. - Ty zrób śniadanie. - wywinąłem się z jego objęć i uciekłem do łazienki. Za sobą usłyszałem jedynie śmiech.

Trochę spociłem się na dworze, więc wziąłem sobie przyjemny, zimny prysznic. Zaczynały się upały, których szczerze nie znoszę, no, ale cóż. Takie uroki Florydy.

Wytarłem się i ubrałem koszulkę i bokserki. Poszedłem do kuchni. Unosił się w niej cudowny zapach owoców. Usiadłem na stołku i wpatrywałem się w Dream'a jak w obrazek. Przeglądał coś na telefonie i chyba mnie nie zauważył.

- W lodówce jest śniadanie. - albo jednak tak.

Wyjąłem dwie miski z jogurtem i owocami. Pachniało obłędnie, a wyglądało przepysznie. Postawiłem jedną miskę przed chłopakiem, a z drugiej sam zacząłem jeść. Rozkoszowaliśmy się smakiem jedzenia, ale w pewnej chwili blondyn przerwał ciszę:

- Idziemy dzisiaj na imprezę do klubu mojego znajomego.

- Musimy? - nie chciało mi się i miałem przeczucie, że skończy się to nieciekawie.

- Nie, ale zależy mi na dobrych stosunkach z tym gościem, więc wypada.

- Będziesz pił? - miałem wielką nadzieję, że nie.

- Nie. Obiecuję. - ucieszyłem się.

- W takim razie możemy iść.

***

Staliśmy przed bardzo eleganckim, nocnym klubem. Dream trzymał mnie za rękę i raz po raz dodawał mi otuchy. Kochałem w nim tą uroczą i troskliwą stronę, którą chyba tylko ja widziałem, albo tylko mi ją pokazywał.

Weszliśmy do środka. Przywitał nas zapach alkoholu, który mimo wszystko nie był taki zły. Blondyn pociągnął mnie w stronę windy, przepychając się przez tłum ludzi. Wsiedliśmy do niej, a chłopak nacisnął guzik z napisem "VIP" i wpisał na klawiaturze jakiś kod. Winda ruszyła i już po chwili byliśmy w tej prestiżowej części.

Było tu tak samo wiele osób, ale wyglądały ona na bardziej eleganckie, a zarazem groźne. W tłumie rozpoznałem kilka twarzy, ale o razu mi zniknęły. Podszedł do nas jakiś starszy koleś. Na palcach miał liczne złote sygnety, a ubrany był w czarno-czerwony garnitur. Miał białe włosy i czerwone soczewki. Kiwnął nam głową na powitanie i oddalił się w głąb pomieszczenia.

- To właściciel. Mało mówi i tylko nieliczni znają jego głos. Możesz mówić na niego Callan. - wyjaśnił pokrótce Dream i poszedł na kanapy. Usiadłem na nim przytulając się do niego, a on zaczął rozmowę z innymi osobami.

Rozmowa blondyna toczyła się bardzo długo. Zaraz miała być północ, a na kanapy i fotele przychodziły coraz to nowsze osoby. Część z nich mierzyła mnie złowrogim spojrzeniem (były to głównie kobiety), ale Dream posyłał im wtedy zabójcze spojrzenie, ale część z nich była nastawiona do mnie przyjaźnie i nawet próbowała ze mną porozmawiać, co czasami im się udawało.

W pewnym momencie wszyscy zostali zaproszeni na taras, na szczycie budynku. Wiele osób ledwo co kontaktowało, ale i tak udało im się tam dotrzeć. Po drodze na szczyt niestety zgubiłem gdzieś chłopaka. Nie przejąłem się tym zbytnio tylko wpatrywałem się w rozgwieżdżone niebo. Było wspaniale i żałowałem trochę, że nie mogę go pocałować.

- Nie ruszaj się i nie odzywaj. - usłyszałem za sobą głęboki głos.

Chciałem się odwrócić, ale zbyt się bałem. Ten człowiek mógł mnie łatwo wyrzucić przez barierkę czego nie chciałem. Złapał mnie za talię, a tym momencie wybiła północ i w niebo wystrzeliły fajerwerki.

- Za równe 10 minut oboje pójdziemy do łazienki. Będziesz udawał, że wszystko jest w porządku, albo będzie gorzej niż Ci się wydaje. Pytania?

- Co... co stanie się w łazience? - zapytałem lekko się trzęsąc.

- To już Cię nie powinno interesować.

Staliśmy tak i 10 minutach faktycznie poszliśmy do łazienki. Uśmiechałem się jak najszczerzej, choć w środku płakałem i kuliłem się w bólu. W pomieszczeniu nie było nikogo. Niestety. Dopiero teraz zobaczyłem twarz mężczyzny. Odsunąłem się pod ścianę i zjechałem po niej.

- George. Jak my się dawno nie widzieliśmy. Jak tam u Dream'a? - zaśmiał się i kucnął przede mną. - chciałem płakać, ale za bardzo się bałem. - Ostatnio byłeś bardziej rozmowny. - wstał i otrzepał się z niewidzialnego kurzu.

Wyciągnął chusteczkę i nawilżył ją jakimś płynem. Chciałem się jeszcze cofnąć, ale nie mogłem.

- Chcesz coś jeszcze? - pokręciłem głową.

Chłopaka przyłożył mi chusteczkę pod nos, a zanim odpłynąłem, wyszeptałem ciche:

- Czemu? Wilbur, czemu?

***

Otwierałem powoli oczy. Leżałem na niezbyt wygodnym materacu, a w dodatku miałem związane ręce i nogi. Rozejrzałem się na tyle, na ile pozwał mi ból całego ciała. Znajdowałem się w jakimś dużym pomieszczeniu. Szare, kiedyś pewnie białe ściany były gdzie nie gdzie pozbawione farby. Kafelki były białe i o dziwo bardzo zadbane, a na środku sufitu była tylko jedna lampa, która nie dawała za wiele światła.

Usłyszałem kroki. Ktoś zatrzymał się za mną i usiadł na podłodze.

- Długo spałeś. Aż 6 godzin. - znów ten głos.

- Czego chcesz ode mnie Will? - zapytałem z trudem, bo było mi zbyt sucho w gardle.

- Hmm... Dream jest mi coś winien. - nie widziałem jego twarzy, ale był pewnie uśmiechnięty. - Zrobił coś złego. - wiem, wiele złych rzeczy. - Niki przez niego cierpiała. Wszyscy straciliśmy ważną osobę przed tego skurwysyna. On nie zasługuje na Ciebie.

Przez moją głowę przelatywało tysiąc myśli, na minutę. Czułem, że spędzę tu długie dni, a może nawet tygodnie.

- Jak się będziesz dobrze zachowywał to może coś dostaniesz. - powiedział Wilbur i w oddali trzasnęły drzwi. - zignorowałem go.

Za to wyobraziłem sobie blondyna. To jak mnie przytula, całuje, a potem mówi jak bardzo mnie kocha. Popłynęło mi kilka łez, które zlizałem. Wyczerpany ostaniami wydarzeniami, zasnąłem.




Psychological | DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz