41. Krótki opis wydarzeń.

71 2 6
                                    

TAK NA PRAWDĘ TO MOŻNA TO NAZWAĆ NORMALNYM ROZDZIAŁEM HAH. ENJOY, ZAPRASZAM!

Dzisiaj był ten dzień. To dzisiaj wszyscy odkryją prawdę o Cho, Lavender i Angelinie. Astoria umówiła się na godzinę 19:30 z dziewczynami w barze. Przekupiła właściciela, by przez około godzinę bar był tylko ich. Zaprosiła również wszystkich jej przyjaciół oraz jej "chłopaka". Z Ronem tylko udawali parę, lecz dziewczyna na prawdę zaczynała coś do niego czuć. Niestety wiedziała, że Weasley podkochuje się w jej przyjaciółce Hermionie, więc jej związek z Ronem nie jest możliwy. Aktualnie stała z całą resztą i powtarzali plan.
- Rzucę na was zaklęcie bariery, nie będzie was widać. Wtedy zaczę rozmawiać z dziewczynami i dowiecie się prawdy. - Powiedziala Astoria.
- Okej, ale jeżeli to wszystko okaże się kłamstwem, to uwierz mi, że nie skończysz dobrze. Cho jest dla mnie ważna i- Nie dokończył Harry, ponieważ Pansy przerwała mu.
- Jeżeli nie znasz prawdy, to się nie wypowiadaj bliznowaty. - Dosłownie wysyczała dziewczyna zbliżając się do niego. Byli blisko. Zbyt blisko. Harry poczuł, że robi mu się gorąco kiedy dziewczyna stała tak blisko niego, że mógł poczuć jej oddech. Szybko odsunął się, a Parkinson zaśmiała się pod nosem.
- Okeeej wracając. - Zaczęła Greengrass. - Kiedy już poznacie prawdę do pomożecie mi je związać, a potem wymyślimy jaką karę dostaną. - Dokończyła, a wszyscy przytaknęli. - To teraz jeszcze raz. - Kiedy reszta przysłuchiwała się Astorii, Theodore i Daphne odeszli na bok.
- Słuchaj Daph... Jesteś na prawdę fajna, ale myślę, że widzę Cię już tylko jako przyjaciółkę.. Nie zrozum mnie źle, jesteś bardzo ładna, miła i przekochana, ale ja chyba czuję coś do Luny... - Powiedział zmieszany chłopak.
- Rozumiem Cię Theo.. Ja czuję coś do George'a. Więc może, skoro oni są razem, to zrobimy coś by ich rozdzielić? - Odpowiedziała młodsza Greengrass.
- To w sumie dobry pomysł. Możemy wzbudzić w nich zazdrość. Tylko jak?
- Może.... Wiem! Powiemy im, że mi się oświadczyłeś i wtedy George będzie walczył o mnie, a Luna o Ciebie! - Prawie wykrzyczała dziewczyna.
- Bądź ciszej i nie. To będzie zbyt mocne. Możemy poprostu dalej udawać parę i obserwować ich reakcję.
- Ty jednak czasem myślisz Theo'ś! - Powiedziała Daphne i trzymając się za ręce wrócili do reszty.
- Tak więc wiecie co robić. Za 5 minut będą tutaj dziewczyny, więc proszę bądźcie cicho. - W tym momencie zadzwonił telefon Astorii. - To Cho. Są już tu! - Krzyknęła dziewczyna i szybko rzuciła na resztę zaklęcie. Po 2 minutach Cho, Lavender i Angelina weszły do lokalu. Kiedy rozmowa nawinęła się na temat przyjaciół Astorii, dziewczyna zaczęła mówić. - Cho, możesz mi powiedzieć jedną rzecz?
- Oczywiście! - Powiedziała Chang.
- Na prawdę kochasz Harry'ego, czy tylko udajesz?
- Udaję. Jest mi poprostu potrzebny do planu. Tak jak w sumie Angelinie Fred. - Odpowiedziała dziewczyna, a dwie pozostałe zaśmiały się. Tylko starsza Greengrass siedziała cicho. Napawała się sukcesem. - A właśnie Asti. Musisz namówić swoich przyjaciół, by nas lubili. Wtedy będzie nam łatwiej zniszczyć doszczętnie ich przyjaźń. - Uśmiechnęła się chytrze.
- Tak, spróbuję. Chociaż w sumie tak myślę, że chyba nie będę musiała.
- O czym ty niby mówisz? Będziesz musiała, albo inaczej oni wszyscy Cię znienawidzą.
- Kim ty myślisz, że jesteś Chang? - Wysyczała dziewczyna. - Czy na prawdę myślisz, że masz nad wszystkim kontrolę?
- T-tak! - Zająknęła się Cho.
- W takim razie myślę, że jesteś głupia.
- Co proszę?! - Krzyknęła Chang. W tym momencie zaklęcie znikło, a wszyscy patrzyli wrogimi spojrzeniami na Chang, Brown i Jonshon.
- Nie wierzę Cho. Jak mogłaś?! - Powiedział Harry ze łzami w oczach.
- H-Harry, wiesz przecież, że to nie tak! O-ona dolała mi coś do p-picia!
- Nie udawaj Chang. Nic nie piłyście. - Powiedziała Pansy z chytrym uśmiechem.
- Zamknij się! - Krzyknęła Cho, lecz nim zdąrzyła powiedzieć coś jeszcze, Astoria ją związała.
- Która chce kolejna? - Zapytała Greengrass.
- Ty szujo! - Krzyknęła Lavender i walnęła pięścią Astorię. Z jej nosa polała się krew.
- K-krew... - Powiedziała Luna i zemdlała. Theo od razu wziął ją na ręce i teleportował się w bezpieczne miejsce.
- H-hej może mi ktoś pomoże?! - Krzyknęła Ast kiedy ledwo co wiązała Lavender.
- Idę! - Krzyknął Ron i oboje zajęli się dziewczyną. - Ej! Zatrzymajcie Angelinę, ona ucieka!! - Powiedział kiedy zobaczył dziewczynę wymykającą się z lokalu.
- Wracaj tu! - Krzyknęła Daphne i pobiegła za nią.
- Daphne! - Krzyknął George i również wybiegł. Kiedy po związaniu Lavender obie dziewczyny zostały uśpione kilkoma zaklęciami, George oraz Daphne wrócili z Angeliną. Z kolana Daphne leciała krew, a jej łokieć miał kilka zadrapań.
- Co jej się stało?! - Krzyknęła Astoria i od razu podbiegła do siostry.
- Kiedy goniła Angelinę wywaliła się i dosyć mocno się potłukła. Ale w ostateczności złapała ją. - Powiedział chłopak.
- To dobrze, że nic innego się jej nie stało. Ja pójdę związać Angelinę, a ty zajmij się Daphne proszę. - Odpowiedziała starsza Greengrass.
- Teraz będzie trochę szyczypać. - Powiedział George i polał ranę płynem dezynfekującym. Daphne syknęła, lecz po chwili powiedziała:
- Dziękuję, że mi pomogłeś. Wiesz może gdzie Theo?
- Tak, zabrał Lunę, ponieważ zemdlała na widok krwi.
- Biedna. Ale muszę Ci coś powiedzieć. Ja- Nie dokończyła, ponieważ tę cudowną chwilę sam na sam, przerwał Harry.
- Dziewczyny są już związane i uśpione. Draco, Liv, Ron, Astoria, Pansy i Blaise zawieziemy je do Munga. Ginny, Miona, Fred, możecie wrócić do domu, a Daphne i George pojadą do Luny i Theo. Okej? - Wszyscy przytaknęli, a po chwili na miejscu zostali już tylko Daphne i George.
- To co chciałaś powiedzieć? - Zapytał chłopak.
- Em... Nie nic. Poprostu już chodźmy. - Tak jak powiedziała, tak zrobili. Już po chwili byli na miejscu.
- Luna, to ja George. - Powiedział Weasley. Dziewczyna siedziała na łożku i przytuliła się do niego. - Jak się czujesz? - Zapytał.
- Dobrze. Jestem tylko trochę osłabiona. Ale to nic wielkiego. Theo, jeszcze raz dziękuję, że mnie tu przyniosłeś.
- Nie ma za co. - Odpowiedział Nott patrząc na nią kochającym spojrzeniem. Jeszcze nie wyznał jej swoich uczuć, a patrząc na reakcje George'a na Lunę, to Daphne też tego nie zrobiła. W tej akurat kwestii nie mylił się. Tak samo jak Daphne, tak i Theodore'owi zostało to przerwane. Kiedy już zaczął mówić, usłyszał trzask, a po chwili do pokoju wszedł George. - Może lepiej zostawmy ich samych. - Szepnął do Daphne, a dziewczyna przytaknęła, po czym razem teleportowali się do domu.
- A oni gdzie? - Zapytał Weasley.
- Pewnie wrócili już do domu. Ty też możesz iść "skarbie". - Powiedziała pokazując cudzysłów w powietrzu. Weasley zaśmiał się, a po chwili i jego nie było już w domu.

Reszta, która poszła z dziewczynami do Munga, wróciła również nie dawno. Dowiedzieli się, że może to być sprawka eliksiru, lecz nie wiadomo jakiego, ani nie wiadomo kto go podał oraz zrobił. Kiedy wszyscy byli już w domach i pokładli się spać, było około 1:00 w nocy. Tylko jedna dziewczyna nie spała, a była nią Olivia, która rozmyślała nad swoją relacją z Draco, oraz nad relacjami między jej przyjaciółmi. Od jakiegoś czasu już widziała, że George i Luna nie patrzą na siebie jak na zakochanych, lecz jak na przyjaciół. Widziała to również w relacji Daphne i Theo. Widziała, że Daphne podoba się George, a Theo podoba się Luna. Niestety nie widziała tego, że osoba, którą uważa za przyjaciela, również czuje do niej coś więcej....

HEEEEJKAAAAAAA. DZISIAJ MEEEEEGA DŁUGI ROZDZIAŁ. POSIEDZIAŁAM NAD NIM SPORO CZASU, WIĘC MAM NADZIEJĘ, ŻE WAM SIĘ SPODOBAŁ. MA ON DOKŁADNIE 1176 SŁÓW! BAAYYYY GINNY STONKI!

Instagram HPDonde viven las historias. Descúbrelo ahora