Rozdział 7

578 23 0
                                    

Jake

Otwieram oczy. Moje powieki są nadal ciężkie, ale czuję się już o niebo lepiej niż wczoraj. Rozglądam się dookoła. Mój wzrok przykuwają blond włosy. Jej głowa leży tuż obok mnie, a jej dłoń zaciśnięta jest na mojej. Na początku czuję się nieco zdezorientowany, ale mija kilka sekund nim zaczynam przypominać sobie co właściwie wydarzyło się wczoraj.

Wyciągam drugą rękę w stronę jej włosów. Moje ciało samo wyrywa się w jej kierunku. Pragnienie dotknięcia jej wzrasta z każdą możliwą sekundą. Cofam odruchowo dłoń, gdy widzę, że zaczyna wiercić się przez sen. Nie chcę ryzykować przyłapania na dotykaniu jej, więc szybko zabieram rękę i zaciskam powieki.

Tchórz.
Nie potrafię spojrzeć jej w oczy, więc udaję, że śpię.

Mija kolejna minuta nim czuję, że kanapa ugina się. Emily wstaje z podłogi, kładzie dłoń na moim czole i wychodzi z mieszkania. Ta kobieta cały czas mnie zadziwia. Od momentu gdy prawie wpadła pod maskę mojego auta, moje życie diametralne zmieniło się. Najgorsze jednak jest to, że nie mam zielonego pojęcia co z tym zrobić. Boję się konsekwencji.
Gdy w końcu zapada cisza, otwieram oczy. Siadam na kanapie i przeczesuję włosy dłonią. Mój wzrok przyciąga szklanka herbaty stojąca na stoliku kawowym, a ja już wiem, że jestem stracony.

Emily

Przekręcam kluczyk w drzwiach swojego mieszkania i wchodzę do środka. Podskakuje z nerwów gdy przed moimi oczami pojawia się Indie. W jednej dłoni trzyma czerwone wino, a w drugiej kieliszek.

- Nie żartowałaś jak pisałaś o winie – prycham przypominając sobie jej wcześniejszą wiadomość.

- No ba. Wino to najlepsza część śniadania.

- Serio chcesz pić je tak wcześnie?- przewraca oczami z rozbawieniem i stawia wino na stole.

- No, a jakże inaczej – rzucam torebkę na komodę, rozbieram płaszcz i padam zmęczona na kanapę. Ta noc była dosyć ciężka i niekomfortowa. Bolą mnie nogi od siedzenia na podłodze. Na domiar złego Jake jeszcze kilka razy wiercił się niespokojnie i nie pozwalał mi przymknąć powiek.

Z zaciekawieniem przyglądam się przyjaciółce, gdy ta otwiera wino i nalewa je do kieliszków. Siada tuż obok mnie.

- Opowiadaj – podaje mi kieliszek. Nastaje cisza. Biorę kieliszek do ręki, kręcę nim i upijam solidny łyk. Czuję, że na trzeźwo nie będę w stanie opowiedzieć jej co działo się wczoraj. Ona jednak jest niecierpliwa i zaczyna machać palcem tuż przed moim nosem, pośpieszając mnie w końcu wyrzuciła z siebie swoje obawy.

- Nie wiem co powiedzieć – mówię niepewnie, a Indie zirytowana wyrzuca ramiona.

- Jak to nie wiesz? Gdzie byłaś przez całą noc? – przewracam oczami. Super! Znowu zachowuje się jak moja matka, a ja tego szczerze nie cierpię. Wystarczy, że moja własna rodzicielka mną gardzi.

- U Jake – mówię cicho i spuszczam głowę. Najwidoczniej mój głos jest za cichy, bo Indie prosi mnie o powtórzenie. Gdy w końcu otwieram ponownie usta, najwidoczniej w końcu dociera do niej powaga całej tej sytuacji, bo jej oczy rozszerzają się ze zdziwienia. Odkłada kieliszek na stolik.

To nigdy nie zwiastuje niczego dobrego.
Może i lepiej, że to zrobiła, bo pewnie za chwilę miałabym ogromną, czerwoną plamę na kanapie.

- Nie pierdol – wybucha, a ja aż podskakuję na swoim miejscu. Kuźwa, zero subtelności. Cała Indie. Zakrywam dłonią jej usta.

- Uspokój się.

- Nie zamierzam, dopóki nie opowiesz mi szczegółów – no i dokładnie takiej reakcji spodziewałam się. Właśnie dlatego nie chciałam niczego jej mówić. Faktem jest to, że Indie nie umie spokojnie słuchać. Jest chaotyczna, niepoprawna i wiecznie niespokojna. Czasami podejrzewam u niej niewykryte ADHD, bo przeraża mnie ilość energii, którą ma w sobie.

- Przyszłam po te papiery dla Peter'a i zastałam GO w biurze. Okazało się, że był chory, więc zaprowadziłam go do domu i ..- przerywa mi w połowie zdania piszcząc entuzjastycznie.

- Zaprowadziłaś? Jechałaś autem? – kiwam przecząco głową.

- Nie. Dojechałam do niego autobusem.

- Ok – widząc jej rozczarowaną minę wzruszam ramionami.

- No i zostałam na noc. Indie, nie mogłam go zostawić tam samego w takim stanie – spogląda na mnie bezradnie.

- Jak to nie mogłaś? Przecież nie umierał. Był tylko przeziębiony.

- Wiem. Ale nie miał siły nawet ruszyć palcem. Gdy miałam już wychodzić z jego mieszkania, poprosił mnie żebym została do momentu aż zaśnie, no i w końcu ja zasnęłam – mówię na jednym wydechu. Tym razem słucha mnie uważnie, a jej wzrok staje się zaniepokojony. Mruga zdezorientowana.

– Czy ty coś do niego czujesz?- cisza - Emily – pośpiesza mnie bym powiedziała coś.
- Nie. Chyba nie, ja ... - na szczęście z opresji wybawia mnie krótka wibracja telefonu. W pośpiechu wyciągam telefon z kieszeni i zerkam na wyświetlacz.

Dziwne.
Nieznajomy numer. Klikam na okienko wiadomości.
Nieznany: Dziękuję za rosół i za to, że zajęłaś się mną. Jake.

Moje serce momentalnie przyśpiesza, a dłoń zaczyna lekko drżeć.

Jake. Jak zahipnotyzowana wpatruję się w wyświetlacz. Moje myśli odpływają daleko. Za daleko, bo nawet nie orientuję się, że moja przyjaciółka nagle wyrwała mi telefon z dłoni.

- Dziękuję za rosół i za to, że zajęłaś się mną? – patrzy na mnie zdezorientowana i zirytowana. Ona zirytowana? Wygląda jakby chciała dać mi w głowę. Nie pojmuję jej reakcji, więc próbuję wyrwać telefon z jej dłoni. Później staje się coś jeszcze dziwniejszego, bo ona zamiast walczyć ze mną jak to ma w zwyczaju, poddaje się i oddaje mi telefon bez gadania.

- No co? – marszczę brwi.

- Masz zaniki pamięci? Nie pamiętasz jak traktował Cię jeszcze miesiąc temu? Emily ..– wypala.

- Pamiętam – mówię szybko, by uciąć temat. Biorę kieliszek do ust i wypijam duży łyk wina. Nie ma opcji, że wycofa się z przepytywania mnie.

- Więc możesz mi wytłumaczyć co Ty tak właściwie robisz? – patrzy na mnie wyczekująco, ja jednak uparcie milczę- Chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego kim on jest – mówi stanowczo, a nawet prawie krzyczy. Czy ona podnosi na mnie głos? Czy próbuje się ze mną pokłócić?

- O co Ci tak właściwie chodzi?

- Przypomnę Ci, że miesiąc temu zostałaś zdradzona przez jednego dupka, a teraz pchasz się w ramiona kolejnego – muszę jej to przyznać, zdążyła podnieść mi ciśnienie. Tak bardzo, że słyszę puls w uszach.

- Dzięki za przypomnienie. Wiesz, zdążyłam już o tym zapomnieć, ale na szczęście TY masz świetną pamięć i jesteś gotowa by w każdej możliwej chwili mi to wypomnieć– rzucam oskarżycielsko.

- Daj spokój. Dobrze wiesz, że on Cię skrzywdzi. To pieprzony lodowiec. On nie jest zdolny do jakichkolwiek uczuć, a zwłaszcza do miłości – Indie wstaje z kanapy i zaczyna nerwowo chodzić po salonie. Wygląda tak jakby nad czymś intensywnie myślała.

- Przestań – mówię stanowczo zakładając ręce na piersi.

- No oczywiście, że nie przestanę. Martwię się o Ciebie!

- Dziękuję i doceniam, ale daj spokój. To moje życie i zrobię z nim co tylko chcę – wzdycha z jękiem. Podchodzi do mnie. Widząc jej surową minę nie wytrzymuję i staję naprzeciwko niej. Płonę z irytacji i frustracji.

- Emily, obudź się! – potrząsa moimi ramionami – ten dupek nie jest zdolny do miłości – przeraża mnie to, że jeszcze niespełna miesiąc temu potakiwałabym z uśmieszkiem na ustach i mówiła, że to dupek i na nic nie zasługuje, a teraz mam ochotę stanąć w jego obronie. To jest bardzo zły znak. Spuszczam głowę przełykając ślinę.

- Może lepiej już wyjdź – spoglądam bezradnie na podłogę, a ona nieruchomieje. Muszę uciąć jej wizytę, bo nie chcę w końcu wybuchnąć i powiedzieć o te parę słów za dużo.
Gdy podnoszę głowę, dostrzegam w jej oczach rozczarowanie. Puszcza moje ramiona.

- Pożałujesz jeszcze tego, że mnie nie posłuchałaś – szepcze, po czym bierze swój płaszcz, narzuca go na siebie i wychodzi. Trzaska przy tym drzwiami tak mocno, że czuję na twarzy podmuch wiatru.

- Cholera – nerwowo przeczesuję włosy palcami. Jestem beznadziejna, bo oprócz tego, że nie potrafię zrozumieć samej siebie, teraz jeszcze na dodatek pokłóciłam się z jedyną osobą, która naprawdę mnie rozumie. Beznadziejny przypadek.

Podchodzę do stolika i dopijam wino. W moje ciało wdziera się panika.
Co ja najlepszego zrobiłam?

Mija kolejne piętnaście minut, a ja nie wiem co ze sobą zrobić. Już ochłonęłam po wcześniejszej kłótni, teraz zastanawiam się tylko co zrobić, żeby przeprosić Indie. Zaczynam z nerwów obgryzać paznokcie. Kątem oka zerkam na wyświetlacz.

Boże, w co ja się wpakowałam?

Jestem tak beznadziejna. Nie wiem jak żyć tak, by nie rozczarowywać innych. Jak żyć tak by być szczęśliwą. Nie pamiętam już kiedy tak naprawdę odczuwałam radość. Mój związek z Mike'm był prosty. Za prosty. Byłam z nim bo bałam się zostać sama. Nie czułam motylków, nie miałam zawrotów głowy gdy go widziałam. Przy Jake'u czuję się taka żywa. Tak żywa, że nie wiem co ze sobą zrobić.

Zamieram gdy słyszę odgłos przekręcanej klamki. Ktoś próbuje dostać się do środka. Kamień spada mi z serca gdy widzę wchodzącą do środka Indie.

- Przepraszam – ma skruszoną minę i spuszczoną głowę. Widząc jej zakłopotaną twarz, na moich ustach momentalnie pojawia się szeroki uśmiech, a w kącikach oczu zaczynają pojawiać się łzy. Podchodzę do niej niepewnie.

- Ja też przepraszam – wyciągam obie ręce w jej stronę. Podnosi wzrok, a na jej twarz wraca ten dawny figlarny uśmieszek. Bez zbędnych słów podchodzi do mnie i wtula się w moje ramiona.

- Nie będę Ci niczego zabraniała, ale proszę, po prostu uważaj na siebie – szepcze mi do ucha gładząc dłoniami moje plecy. Kiwam głową dając jej do zrozumienia, że przepraszam. Cóż mogę poradzić.

Nie potrafię gniewać się na tę kobietę dłużej niż pięć minut.
To moja przyjaciółka.
Moja siostra.
Moja pokrewna dusza

Wbrew sobie +18 (Już Jest W Księgarniach!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz