.23. A co, jeśli nie trafię?

90 14 72
                                    

Uwaga, rozdział zawiera opisy przemocy wobec zwierząt.

***

31 październik, obecnie.

— Chcecie zobaczyć super furę? — zapytał Kurt, potrząsając kluczykiem na wysokości swoich oczu. Stalowy breloczek w kształcie skaczącego tygrysa pobrzękiwał o łańcuszek.

Willow usłyszała parsknięcie, które wydobyło się z ust Devila.
— Super fura? Tutaj? Nie rozśmieszaj mnie. — Wstał, sprawiając, że miejsce bok niej wydało się nagle bardzo puste. Podszedł do chłopaka siostry i, ująwszy kluczyk w palce, przyglądał mu się.

— Ja chcę zobaczyć — wybełkotał Sam. Wyglądał na całkiem nieźle wstawionego. — Pokażesz mi? — Chwycił Kurta za ramię.

— O, zdaje się, że masz nową dupeczkę — zadrwił Devil.

Zoe podeszła do chłopców.
— Czep się siana — powiedziała, ujmując Sama z drugiej strony. — Zawsze się do niego o coś dowalasz. Nie lubisz go, twoja sprawa, ale Sam jest naszym kumplem.

Devil uśmiechnął się kpiąco, unosząc tylko jeden kącik ust. Ależ on jej się podobał w takim wrednym wydaniu.
— Dobra, chodźcie. Przecież nie będziemy tak stać i gapić się na siebie. Willow? — Wyciągnął rękę w jej stronę. Wstała ze swojego miejsca i, podszedłszy do niego, podała mu dłoń.

Kurt wyprowadził ich z baraku i powiódł, klucząc między hałdami zalegającego żelastwa, na miejsce, gdzie jego wuj trzymał przyholowane z miasta pojazdy.

— To… Gdzie ta fura? — dopytywał Devil, rozglądając się po składzie. — Widzę tylko jakieś stare rzęchy.

Kurt wskazał plandekę pokrytą liśćmi.
— Wujek trzyma ją pod przykryciem na wypadek, gdyby zgłosił się po nią właściciel. — Chwycił za brzeg materiału.

— Pomogę ci — zaoferował się Devil, zapewne zaskakując tym wszystkich, a zwłaszcza Willow. Jednak nie był takim draniem na jakiego pozował.

Obaj przeciągnęli plandekę na jedną stronę pojazdu, a potem podeszli do pozostałych, by razem z nimi przyglądać się czarnemu jak smoła Fordowi Shelby.

— Czy to jest jeden z tych samochodów, które widzieliśmy wtedy? — zgadywała Willow.

— Aha, ten sam — wyjaśnił Kurt.

— To… — Willow przeciągnęła samogłoskę, wciąż nie była pewna, o co chciała zapytać. — Dlaczego jeden z nich stoi u twojego wujka?

— Bo został porzucony.

Devil cofnął się.
— Jebać to. Zimno jest. Chodźcie do środka, bo jaja mi odmarzają.

— Ja pierdolę! — ryknął Sam, jednocześnie zanosząc się śmiechem. — Scykorzył. Kurwa, nie sądziłem, że dożyję takiej chwili.

Devil doskoczył do niego i złapał za gardło.
— Jak chcesz, to zaraz możesz zdechnąć, debilu — wycedził przez zęby. Wściekłość aż z niego kipiała.

— Adam, daj spokój — błagała Willow, mając nadzieję, że jej ton ostudzi trochę zapędy Devila. I tak się stało, bo puścił Sama, odwrócił się do niej i położył zimną dłoń na karku dziewczyny. Aż się wzdrygnęła.

— Nie rozumiesz? — powiedział. — Pomyśl… kto porzuca sprawny samochód za kilkaset tysięcy? To jakieś trefne auto. Może kogoś w nim zamordowano albo służyło do dilowania…

— Aha, na pewno. W końcu ty najlepiej wiesz — wtrącił się Sam.

Devil błyskawicznie puścił Willow, zacisnął pięść i wyprowadził cios prosto w skroń Sama. Uderzony chłopak zatoczył się. Kurt złapał go, nim upadł.

Kiedy usta twoje: Sprzedany [ZAKOŃCZONE]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora