Rozdział 22

30 8 0
                                    

W końcu Debbie postanowiła zadzwonić do Diane Kaufman. Architektka nie odezwała się nawet słowem od ostatniej rozmowy, kiedy obiecała, że znajdzie stosowne dokumenty. Sprawiała wrażenie pomocnej i profesjonalnej, a jednak mijały dni i nie było żadnego telefonu na horyzoncie. Przecież jej prośba była całkowicie legalna, za pozwoleniem zleceniodawcy. Architektka nie miała podstaw, żeby nie wydawać jej zdjęć.

Szatynka akurat miała czas przed zajęciami, więc zamierzała go spożytkować na rozmowę z Kaufman. Chodząc w tę i z powrotem, słuchała jakże upierdliwych sygnałów. Po chwili odezwał się przyjazny, aczkolwiek pełny rezerwy nowy głos.

- Dzień dobry. Nazywam się Christina Perez. Jestem asystentką Diane Kaufman. W czym mogę pomóc?

Przecież to był prywatny numer do szefowej. Dlaczego odbierała go asystentka? Coś jej tu nie grało.

- Proszę mnie natychmiast przekierować do szefowej. Mówi Debbie od Benjamina. Jestem pewna, że pani szefowa nie będzie miała nic przeciwko.

- To niemożliwe- odparła kobieta po drugiej stronie. Choć w jej głosie pobrzmiewała skrucha, słychać było też odrobinę sztuczności. Pewnie nie jeden telefon zbywała w swojej pracy. Dee nie zamierzała tak szybko odpuszczać.

- Mogę wiedzieć dlaczego? Mam bardzo pilną sprawę.

- Szefowa wzięła urlop i wyjechała z miasta. Nie będzie jej jeszcze przez kilka dni. Jak wróci, poinformuję ją, że pani dzwoniła...

- Jak to wyjechała?- przerwała jej Dee z niedowierzaniem. Potrzebowała tych zdjęć.- Ale firma działa?

- Oczywiście. Wiele zleceń jest w trakcie realizacji. Niestety nie przyjmujemy obecnie nowych zleceń. Mam umówić panią na najbliższy wolny termin?

- Nie trzeba- mruknęła szatynka.- Może pani będzie mi w stanie pomóc? Rozmawiałam z pani szefową w sprawie udostępnienia zdjęć sprzed remontu dawnej rudery, obecnie świeżo otwartej galerii sztuki nowoczesnej. Podać adres?

- Nie jestem upoważniona do przekazywania poufnych danych. Chciałabym pomóc, ale mam związane ręce- powiedziała asystentka.- Przekażę szefowej, że pani dzwoniła. Tylko tyle mogę zrobić, dobrze?

Debbie podziękowała, powtórzyła imię i nazwisko, po czym się rozłączyła. Ta asystentka nie chciała jej nic powiedzieć. Miała okropnego pecha. Że też właścicielka pojechała na weekend akurat teraz, kiedy tak bardzo potrzebowała tych dokumentów! Co teraz mogła zrobić? Chyba tylko czekać... Nagle zaświtało jej coś w głowie. A gdyby tak zadzwoniła do Jamesa i zapytała o ten bliżej nieokreślony wypadek? Może znalazłby coś w aktach? Przez chwilę rozważała za i przeciw. Miała go unikać, a przyłapała się na tym, że bardzo chciała do niego zadzwonić i usłyszeć jego głos...

Zanim zdążyła wybrać jego numer, zobaczyła na ekranie imię swojej przyjaciółki, która właśnie do niej dzwoniła. Odebrała od razu.

- Hej, Sophie. Co tam?

- Nie oddzwoniłaś wczoraj, Dee- zauważyła blondynka z niezadowoleniem. Szatynka przewróciła oczami. Domyślała się o co chodzi.

- Nie mówiłaś, że mam zadzwonić. Myślałam, że to nie jest konieczne. Chcesz wiedzieć co z Jamesem?

- Oczywiście. Od wczoraj, a nawet przedwczoraj nie miałam z nim żadnego kontaktu. Próbowałam do niego dzwonić dzisiaj, ale nie odbierał. Pewnie siedzi w pracy. Jak poszło, zdenerwował się?

No i znowu kłamstwa. Prawda była taka, że Debbie nawet nie powiedziała mu o zakładzie. Na początku nie dał jej dojść do słowa. Potem rozproszył ją, mówiąc że wcale nie przejechał po Sophie... Później zakład już całkowicie wyparował jej z głowy. Mogła myśleć jedynie o będącym obok policjancie i śledztwie. Trochę też o tej przyjaciółce ofiary. Biedna Sindy. W duchu liczyła, że ciemnowłosa jeszcze się do niej odezwie. Nawiasem mówiąc, tym razem między nimi do niczego nie doszło. James nie próbował nadmiernie się do niej zbliżać czy niby przypadkiem jej dotykać. Wyjątkowo udało im się trzymać dystans.

ArtystaWhere stories live. Discover now