Rozdział 29

32 8 0
                                    

Szatynka siedziała u siebie w mieszkaniu po całym dniu pracy. Zbliżał się wielki dzień. Sukces galerii, choć ta kwestia rozstrzygnie się dopiero w przyszłości oraz spektakl. Stresowała się, a jednocześnie czuła ekscytację, chociaż tego wieczoru dominowało zmęczenie. Zamierzała umyć się, przebrać w piżamę, położyć się i zasnąć. Tylko albo aż tyle potrzebowała do szczęścia.

Spojrzawszy na telefon, zauważyła kilka nieodebranych połączeń, od Ryana oczywiście. Aktualnie nie miała ani siły ani ochoty, żeby oddzwaniać. Porozmawia z nim po premierze i wtedy zakończy ich związek. Tak należało zrobić, skoro nic już do niego nie czuła. Na pewno znajdzie sobie inną, bardziej zaangażowaną w związek dziewczynę, która go pokocha. Tego mu życzyła z całego serca.

Błogą ciszę przerwał jej dzwonek do drzwi. Zmarszczyła brwi. Przecież nikogo nie zapraszała. A jeśli to Ryan? Na moment ogarnęła ją panika. Nie była gotowa na poważną rozmowę. Lepiej byłoby zaczekać do spektaklu. Na serio nie chciała zepsuć sztuki przez osobiste dramaty. Pocieszała się myślą, że równie dobrze to mogłaby być Sophie. Przyjaciółka uwielbiała wpadać bez zapowiedzi. Ogólnie ubóstwiała spontaniczne pomysły. To na pewno ona, powtarzała sobie w myślach, idąc w kierunku drzwi. W końcu otworzyła je z wahaniem.

- James?- spytała z ulgą oraz zaskoczeniem, widząc po drugiej stronie bruneta w skórzanej kurtce.- Coś się stało? Nie mów, że znaleziono kolejne... Ciało.

Ostatnie słowo ledwie przeszło jej przez usta, choć i tak zdecydowała się na łagodniejszą wersję niż sformułowanie "zwłoki". Nie chciała jechać na kolejne miejsce zbrodni. Widziała wystarczająco.

- Żadnych nowych denatów. Po prostu odkryliśmy coś bardzo ważnego, tak mi się wydaje. Wpuścisz mnie do środka, Dee?- spytał, utkwiwszy w niej swoje ciemne oczy koloru whisky.

Tymczasem Debbie uświadomiła sobie, że cały czas trzymała dłoń na klamce, przez co drzwi były delikatnie uchylone. Odsunęła się na bok, otwierając je na oścież.

- Jasne, zapraszam. Chcesz coś do picia? Nie wiem jak ty, ale ja potrzebuję kawy.

- Poproszę kawę. Czarną.

Brunet zajął miejsce na jej kanapie, podczas gdy ona podeszła do aneksu kuchennego, żeby włączyć ekspres. Przez cały czas czuła na sobie spojrzenie gościa. Zwłaszcza, gdy sięgała po kubki, które znajdowały się w szafce będącej nad jej głową. Zdążyła zrealizować jedynie pierwszą rzecz z listy, a właściwie dwie. Wzięła szybki prysznic i ubrała piżamę, składającą się z krótkich niebieskich spodenek i szarej koszulki na ramiączkach. Zdecydowanie nie wyglądała zbyt wyjściowo, ale policjantowi zdawało się to nie przeszkadzać.

- Przeszkodziłem ci? Kładłaś się do łóżka?- odezwał się, taksując wzrokiem jej strój.

- Taki miałam plan, ale nic nie szkodzi. Są ważniejsze sprawy.

Tak naprawdę sam jego widok poprawiał jej humor. W każdym razie nie zamierzała mówić tego na głos. Może kiedyś. Obecnie było na to za wcześnie.

- Postaram się streszczać, chociaż trochę rozpraszasz mnie w tej piżamie.

Mimowolnie się uśmiechnęła. Miała na sobie bardzo zwyczajną piżamę. Ciekawe jak zareagowałby, gdyby miała inną. Nawet znalazłaby taką jedną ciekawą w szafie... Ale nie zamierzała tego robić. Najpierw musieli wyjaśnić sprawę z Sophie i Ryanem.

- Mogę ją zdjąć, jeśli ci przeszkadza- powiedziała najbardziej niewinnym tonem na jaki ją było stać. Rzecz jasna, żartowała. Nie zamierzała tego robić. Brunet wyglądał przez chwilę jakby faktycznie się nad tym zastawiał.

ArtystaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora