Part Six

430 26 2
                                    

Zauważyłam Ronina, który na rękach trzymał Nyę. Spojrzenie moje i Ronina się spotkało, jednak mężczyzna postanowił pobiec w drugą stronę. Zastanawiałam się o co chodziło, do czasu kiedy usłyszałam głośny krzyk mojego brata.

— Nie pozwólcie im uciec! — Słysząc to, wiedziałam, że wreszcie może uda zrobić mi się coś pożytecznego. Pobiegłam za nimi, a za mną zaraz pojawił się mój brat a z nim duchy. Jeden z nich siedział w maszynie dziewczyny. Czyli większość naszego zadania została wykonana.

Postanowiłam stanąć, wiatr jest zdradziecki, dlatego uznałam użyć czegoś, czego ostatnio uczyłam się na Perle Przeznaczenia. Marzę teraz jedynie o tym, aby w ogóle mi to wyszło. W mojej głowie zapanował spokój na chwilę, wszystko co działo się wokół dla mnie aktualnie nie istniało. Zamknęłam oczy, a następnie wzięłam głęboki oddech i zaczęłam w mojej głowie przywoływać wiatr. Nie zajęłam się tym czy mi się uda czy nie, ale tym, aby przywołać moją siłę do mnie. Otworzyłam oczy, a przywołany wiatr mnie wysłuchał. Uderzył on z taką siłą w czarnowłosą i bruneta, aż odlecieli o kilka metrów do tyłu. Byli przed moimi nogami, a Morro wraz z duchami ich otoczyli. Uśmiechnęłam się parszywie w ich stronę, a oni wstali. Patrzyli się na nas nie wiedząc co mają zrobić.

— I co teraz? Myślicie, że przed nami uda się uciec? — spytałam z ironią wypełnioną w głosie. Dziewczyna spojrzała na mnie zezłoszczona, jednakże nawet mnie to nie ruszyło; nie miała z nami szans w tym momencie.

Nie spodziewałam się jednak tego, co zaraz miało nastąpić. Poczułam kropelki deszczu na swojej twarzy. Popatrzyłam się na duchy, które wrzasnęły z tego powodu. No tak, mistrzyni wody tutaj jest, pomyślałam. Duchy schowały się do blaszanej maszyny, a następnie Morro krzyknął:

— Wszystko mamy, odlatujemy — mówiąc to, spojrzał na mnie, a następnie wyczarował swojego wielkie smoka. Nya i Ronin uciekli, za to ja wyleciałam z bratem w powietrze.

Lecąc, obydwoje postanowiliśmy się nie odzywać. Podejrzewam, że Nya wszystko powie swoim kolegom, a oni zdadzą sobie sprawę, że już niemal mamy wszystko ogarnięte. Z tego co oczywiście mówił mój brat. Za bardzo wchodzą nam w drogę, Morro obiecał mi, że cywilom z Ninjago nic się nie stanie. Niestety oni za bardzo wchodzą nam w drogę. Może byłoby lepiej, gdyby któryś z nich zginął? Może wtedy by zrozumieli, że nie warto z nami zadzierać? Niestety, problem jest jeden. Nie jestem takim człowiekiem. Nie potrafiłabym sprawić czegoś takiego. Nie miałam pojęcia co miałabym jeszcze z tym zrobić. Westchnęłam głośno, co usłyszał mój brat.

— Co się dzieje, Del? — zapytał się mnie z troską w głosie.

— Nic ważnego, braciszku — odpowiedziałam mu, tuląc się do niego od tyłu. — Kocham cię, Morro.

— Ja ciebie też bardzo kocham, siostrzyczko. — Wiedziałam, że w tym momencie udało mu się uśmiechnąć. Nie w taki szyderczy sposób co zawsze, lecz tym razem poczułam, że był to ciepły uśmiech. — Zaraz będziemy lądować, a potem bierzemy się do roboty, musimy być szybsi, niż ci cali Ninja.

Nic już mu nie odpowiedziałam. Kiedy Morro wylądował i zeszliśmy ze smoka chciałam odejść i przejść się po Stiix'ie, jednak brat złapał mnie za rękę.

— Delilah, teraz musimy trzymać się razem. Lloyd jest coraz słabszy, już niedługo będziemy mogli działać — stwierdził. — Muszę nauczyć się Airjtzu, co również może doprowadzić nas do grobowca. Boję się ciebie brać ze sobą, dlatego zostaniesz w domu. Jeden z duchów będzie cię pilnował.

— Morro, nie jestem małą dziewczynką. Mogę zostać tutaj sama. Nic mi się nie stanie. Dodatkowo nie jest to dom, tylko pub, który postanowiłeś sobie użyczyć. Nie wysypiam się tam — warknęłam zawijając dłonie na piersi. — Ja nie mam czterech lat, aby być cały czas pod nadzorem. Też potrzebuję swojego życia prywatnego.

Morro spojrzał na mnie spode łba, biorąc głęboki łyk powietrza do ust.

— Dobra. Ale pamiętaj, że jeśli coś by się działo, masz od razu wiać i nie dać się złapać. Chcę, abyś była bezpieczna. W szczególności teraz, odkąd udało mi się uciec z tego potwornego świata — oświadczył mi Morro, na co skinęłam głową i wreszcie postanowiłam odejść, tak jak wcześniej miałam w planach.

Przechodziłam ulicami Stiixu, bez żadnego celu. Nie przeszkadzało mi to jednak, ponieważ wiele rzeczy mogłam sobie przemyśleć. W głowie miałam słowa Wu, to że mój brat nie jest godny zaufania. Dlaczego tak stwierdził? Znam swojego brata i wiem, że słowa dotrzymuję jak nie jeden inny. Tylko też zauważyłam, iż Morro się ogromnie zmienił, a w szczególności nie na lepsze. Boję się tego, że jeśli braciszek obejmie władze, to nie wyjdzie to na dobre. Może jest moim ukochanym bratem, jednak równie dobrze znam jego wady, ponieważ Morro równie dobrze potrafi być chciwy. Bardzo chciwy. Tego się najbardziej obawiam, jednak nawet jeśli chciałabym mu odwlec ten pomysł z głowy, byłoby ciężko. Morro stoi bardzo przy swoim i nie da sobie wmówić wiele rzeczy. Nie zawsze jest to zaleta.

Chciałabym się dostać znowu do Ninjago, aby również tam pobyć, jednak nawet nie wiedziałabym w którą stronę miałabym iść. Nie mam ani żadnego samochodu, ani motocykla. A zaraz potem, jakby Bóg wysłuchał moich modlitw, zauważyłam mężczyznę mającego motocykl. Wszedł do sklepu, tym samym zostawiając kluczyki na siedzeniu. Był to moment, gdzie wreszcie mogłam odjechać i na jakiś czas pobyć sama. Tak więc, wzięłam kluczyki do rąk, a następnie odpaliłam maszynę. Mężczyzna widział wszystko i już wyszedł ze sklepu, aby mnie dopaść, jednak nie zdążył. Wyjechałam ze Stiixu oraz jeździłam po pustyni, mając wielką nadzieję, że jadę w dobrą stronę. Szczerze mówiąc, była tu i tak tylko jedna ścieżka, więc podejrzewam, że droga jest dobra.

Kilkanaście minut później, objawił mi się obraz wielkiego miasta zwanego Ninjago City. Uśmiechnęłam się i dalej jadąc patrzyłam na te wszystkie piękne budynki. Tęskniłam za Ninjago, lecz za moim bratem bardziej. Dlatego wybrałam pobyt z nim. Będąc już w środku miasta, na parkingu zaparkowałam swój motocykl, tym samym biorąc ze sobą kluczyki. Następnie z uśmiechem zaczęłam wędrować po mieście, widzieć tych wielce uśmiechniętych ludzi i miejsc. Pierwsze miejsce do którego weszłam, była restauracja Mistrza Chena. Najlepsza w Ninjago. Miałam nadzieję, na jakiś dobry obiad, który mogłabym zjeść. Wtedy moje spojrzenie powędrowało w stronę stolika zaraz obok maszyny podającej jedzenie.

Kai wraz z Cole'em spojrzeli na mnie spode łba, a ich miny wyrażały złość. Co jeszcze mnie zaskoczyło, to było to, że Cole nie był człowiekiem. Tylko duchem. Teraz może by się tak cofnąć i znowu pojechać do Stiixu? Zadałam sobie to pytanie w głowie oraz jak najszybciej mogłam zwiałam z restauracji i ruszyłam w stronę swojego motocykla.

•••

No i hejka! Kolejna część dodana! Mam nadzieje, ze wam się podoba. Obiecuję, że już niedługo będzie się dziać coś ciekawszego;)

GUST OF WIND • LEGO NINJAGO FANFICTIONWhere stories live. Discover now