Rozdział 2

113 14 0
                                    

Dick poprawił skromną, zapinaną z przodu sukienkę Livy, żeby później zapiąć guziki. Mała dosłownie wymusiła na nim pomoc w codziennym ubieraniu. Wybierali razem ubrania, a potem Dick dbał, żeby wyglądała schudnie.

Kątem oka zauważył, że Peter idzie w ich stronę. Zapiął ostatni guzik na dole i sięgnął po szeroki, materiałowy pas w szkocką kratę.

- Przepraszam, nie chciałem przeszkadzać. - powiedział niepewnie, kiedy Dick zwrócił na niego uwagę. - Gar mi powiedział, że pan tu jest i...

- W porządku. - skinął głową, poprawiając Livy kołnierzyk. - Możesz mówić przy Livy. Ona i tak prędzej, czy później wszystko wyczuje.

Dick spojrzał na Petera. Wyglądał, jakby nie miał zamiaru wychodzić z domu. W koszulce Gara i za dużej bluzie Connera sprawiał wrażenie kogoś chorego. Zmierzył go spojrzeniem i zastanowił się przez chwilę. Może naprawdę nie miał ochoty wychodzić? Znajdował się w mieście, które dla niego jeszcze kilkanaście godzin temu nie istniało. Z dala od bliskich wśród obcych ludzi musiał czuć się zagubiony. I dokładnie na takiego wyglądał.

- Może zaczniemy od tego, co wydaje się znajome? - zaproponował, obracając Livy, żeby poprawić jej sukienkę z tyłu.

- To znaczy? - zapytał trochę skonsternowany.

- Gar miał Ci dać tablet z internetem. - wyjaśnił, sięgając po sweterek. - Miałeś sprawdzić jak wyglądają znajome Ci miejsca.

Peter otworzył usta i zdał sobie sprawę, że godzinę temu rzeczywiście coś takiego miało miejsce.

- Tak, ale okazało się, że tam gdzie mieszkam jest teren łowiecki, w budynku mojej szkoły znajduje się biuro poselskie i centrum konferencyjne, a domu mojego adoptowanego taty nigdy nie wybudowano, tak samo jak wieży, którą sprzedał dwa lata temu. - wyjaśnił, opierając się o ścianę.

- Czyli nic z tego? - Dick uniósł brwi i pokręcił głową. - A co robiłeś, zanim Cię tu przeniosło?

Peter zastanowił się na chwilę, a Livy obróciła się w jego stronę. Pośpiesznie zerknęła na Dicka, a potem zaczęła się przypatrywać Peterowi z jeszcze większą uwagą.

- Pomagał komuś. - powiedziała w końcu. - Jest mu bardzo przykro.

Wygląda na to, że przeczucia Livy okazywały się znacznie bardziej precyzyjne, niż wcześniej się wydawało. Możliwe, że Peter był wystarczająco wrażliwy, żeby wspomnienia przywoływały też uczucia. Tak, on wyglądał na takiego.


Gar obserwował Dicka, kiedy ten zrelacjonował mu opowieść Petera. Przekazał mu praktycznie wszystko co opowiedział mu chłopak.

- Ukąsił go radioaktywny pająk, przez co uzyskał pajęcze zdolności, ale pajęczynę musi sobie wytwarzać w szkolnym laboratorium? - powtórzył, a Dick mógł tylko przytaknąć. - Zajmuje się tym samym co my! I sam nie wie jak tu trafił, bo zanim znalazł się na ulicy, walczył z jakimś typem w czarnej szacie w Central Parku? Po prostu czymś w niego walną i...

- Tak, przestań to powtarzać. - Dick wywrócił oczami. - I wie, że Barry jest Flashem, ale tylko dlatego, że na jego Ziemi jest o nim serial. Wspomniał, że jest już pięć sezonów.

- Myślisz, że o nas też mają serial?

- Gar...

- Co? To by było czadowe, mieć serial o samym sobie. - zachichotał. - Nawet, jeśli nie byłby całkiem dobry, ale na pewno bym nie marudził.

Dick uśmiechnął się i pokręcił głową. Lubił, kiedy Gar się rozmarzał, nawet jeśli chodziło tylko o wybór gry w sklepie w San Fran.

- Gar, mógłbyś z nim zostać? - poprosił. - I z Livy.

Witamy w Gotham || DC Titans on Max & MCU CrossoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz