- Lily! — krzyczy moja mama, a ja jęczę niezadowolona.
Harry pogania mnie dłonią i otwiera drzwi. Zbiegamy ze schodów i napotykamy moją mamę.
- Zostajecie do jutra? — pyta.
- Nie — kiwam głową przecząco i ciągnę Harrego w stronę przedpokoju — Pójdziemy na spacer, a potem pojedziemy do domu, dobrze?
- Skarbie, gdzie Ty mieszkasz? Masz tam jakiś dom? — Darcy staje obok Harrego i spogląda na mnie, a ja głęboko wzdycham.
- Mieszka obok mnie — chrząka Harry i puszcza mi oczko — Wynajmuje mieszkanie.
- Oh, to świetnie — uśmiecha się moja mama.
Kiwam głową i wychodzę z Harrym z domu.
- Dzięki — mruczę.
Gdyby moja mama dowiedziała się, że mieszkam z Harrym to nie miałabym życia.
- Gdzie tak właściwie idziemy? — Harry marszczy brwi i łapie mnie za dłoń, co uważam za urocze.
- Pospacerujemy — mówię.
Minęła już około godzina. Chodzimy po parku i rozmawiamy o błahostkach. Dawno nie czułam się tak.. swobodnie i normalnie w towarzystwie Harrego. Zwykle przyprawiał mnie o miliony emocji, a teraz jest spokojnie.
- Twoja mama ma bardzo ładne imię — stwierdza nagle — Zawsze chciałem nazwać tak córkę.
- Myślałeś o dzieciach? — dziwię się i zerkam na niego z dołu.
- Nie — wzrusza ramionami i chichocze — Ale jeśli zdarzyłoby się, że miałbym córkę to chciałbym nazwać ją właśnie Darcy.
- Oh, okej — uśmiecham się lekko i patrzę pod nogi.
Doszliśmy do jakiegoś lasu i sama do końca nie wiedziałam gdzie jesteśmy. Siadamy pod drzewem, a Harry kładzie swoją dłoń na moim udzie.
- Gdzie jest Twój tata? — pyta i zaczyna wykonywać okrężne ruchy palcem na mojej nodze.
Patrzę na niego i widzę, że całkiem poważnie podchodzi do tego tematu. Uśmiecham się lekko i spoglądam na niebo.
- Nie żyje od 5 lat — mówię całkiem spokojnie i dziwi mnie to, że jeszcze się nie rozpłakałam.
- Przykro mi — Harry składa całusa na mojej skroni — Spotkało Cię tyle nieszczęść, a Ty jesteś taka silna i dzielna. Jestem z Ciebie dumny.
Śmieję się cicho i wtulam bardziej w jego tors.
- Muszę — mamroczę — Nie mogłabym się załamać i odciąć od świata, bo życie dalej trwa.
- Chciałbym być taki jak Ty — szepcze, a ja odwracam się do niego.
-Harry-
- Co Ty mówisz? Jesteś wspaniały.
- Dobrze wiesz jak było kiedyś. Ten cały burdel.. wymyśliłem ja i ja to wszystko stworzyłem — wzdycham i głaszczę ją po włosach - one cierpiały przeze mnie. A najgorsze jest to, że to wszystko musiałaś widzieć Ty.
- Zapomniałam o tym, wiesz? Nie wiem o czym mówisz. Nie pamiętam żadnego burdelu — mówi i szczerzy się szeroko, a ja składam całusa na jej pełnych ustach.
Czym sobie zasłużyłem na tą dziewczynę?
Nagle słyszę dzwonek mojego telefonu i wyciągam go z kieszeni.
- Odbierz — mruczy Lily i kiwa głową w stronę mojego iPhone'a.
Odbieram połączenie i czekam, aż odezwie się Louis.
- Styles, gdzie do cholery jesteś? — pyta, ale ledwo go słyszę przez zagłuszające głosy w tle — Stoimy pod Twoim domem z wódką i czekamy aż król otworzy.
Prycham pod nosem, a Lily zaczyna się śmiać.
- Jestem w Watford — chrząkam — U mamy Lily.
Po drugiej stronie słychać tylko ciszę. Nawet głosy w tle ucichły.
- Co do cholery?! — krzyczy nagle Lou, a ja chyba głuchnę na jedno ucho.
- To co usłyszałeś — wywracam oczami.
- Wracaj do domu, impreza się szykuje — bełkocze i się rozłącza.
- Może wróćmy już do domu? — pyta Lily i wstaje z miejsca, a ja tuż za nią.
- Jak dojedziemy to się Tobą zajmę — szepczę jej do ucha.
*
Z mamą Lily żegnaliśmy się dobre 30 minut. Nie chciała nas puścić i nie dziwię jej się, przecież tyle czasu nie widziała swojej córki.
Do domu dojechaliśmy po 18:00.
- Cholera — mamroczę, gdy widzę kilkanaście osób zebranych pod naszym mieszkaniem.
Wzdycham głęboko, a Lily tylko chichocze. Co ją tak śmieszy? Louis i ekipa rozpieprzą nam dom.
Wychodzę z auta i tym samym zwracam uwagę wszystkich zebranych.
- Styles! — krzyczy Louis, a wraz z nim Niall i Zayn.
- Czego? — syczę i wyciągam z kieszeni klucz, by otworzyć drzwi.
Wchodzę do środka i czekam na Lily, która oczywiście musiała zająć się przywitaniem wszystkich.
- Oh, nie rozczulajcie się tak — warczę w stronę Louisa, który po raz piąty całuje Lily w policzek.
- Spokojnie — bełkocze i podpiera się ściany.
Kurwa, jest pijany.
- Louis, jesteś zalany. Wypierdalaj stąd — mówię i ruszam w stronę Lily, która obściskuje się z każdym facetem, który tutaj jest. No kurwa, bez przesady.
- Lily, idziemy — syczę i odciągam ją od Nialla.
- Harry, daj spokój — mówi i wyrywa mi się — Przyszli w odwiedziny, a Ty ich wyganiasz.
- W moim domu nie ma miejsca dla dziesięciu spitych gości!
*
Siedzę na kanapie i wpatruję się w Lily, która ochoczo rozmawia z Zaynem. Widzę, jak na nią patrzy, ale kurwa nie mogę nic zrobić. Mam nadzieję, że wiedzą, że jest tylko moja.
- Ej! — wrzeszczy Louis, a ja mam ochotę go zabić.
Czy on może nie drzeć pyska w moim domu?
- Gramy w butelkę — uśmiecha się szeroko i unosi w górę pustą butelkę po piwie.
Wywracam oczami i wyrywam mu ją z dłoni.
- Nie ma mowy — syczę.
- Harry daj spokój — odzywa się Luke — To będzie tylko chwila.
Widzę ten cholerny błysk w jego oczach i ten pieprzony uśmiech. Wiem, że chce jej coś zrobić, ale nie pozwolę na to.
______________________________
komentujemy! jak Wam się podoba? :*
PS: Zostało około 5 rozdziałów :c
70 votes = next!
CZYTASZ
Sex House [book one] || Harry Styles [PL] ✅
FanfictionNigdy nie kochał, nigdy nie był kochany, ale.. pokocha? >