Rozdział 44. Czas zmian

636 35 66
                                    

Święta zdążyły minąć, a za sprawą Rity Skeeter Hogwart obiegła pewna nowinka dotycząca Hagrida. Według jakże wartych zaufania informacji tejże reporterki gajowy Hogwartu okazał się być półolbrzymem, co spowodowało spory szok wśród uczniów. Nie mogli uwierzyć w to, że Dumbledore z premedytacją zatrudnił półolbrzyma jako gajowego, zupełnie jakby to naprawdę zmieniało coś w kwestii postrzegania go jako nauczyciela. Byli jednak i tacy, którzy nagle zmienili swoje zdanie o Hagridzie o sto osiemdziesiąt stopni - o ile wcześniej tolerowali go pomimo niecodziennego podejścia do nauczania, tak teraz uważali go za gorszego od siebie.

Kathleen i Caleb spróbowali odwiedzić Hagrida, chcąc jakoś podnieść go na duchu, jednak wychodziło na to, że gajowy musiał być w tamtym momencie zbyt załamany, aby przyjmować jakichkolwiek gości. Dopiero po jakimś czasie gajowy zdecydował się z nimi porozmawiać, ale nawet pomimo całego wsparcia, jakie Hagrid otrzymał od  wspierających go osób (do których oprócz Kathleen i Caleba należeli też Harry, Ron i Hermiona) nie znalazł w sobie od razu na tyle odwagi, aby wrócić do pracy. Jednak kiedy wreszcie tego dokonał, Kathleen nie mogła nie ucieszyć się z tego powodu - widać było, że Hagrid chce pokazać się z jak najlepszej strony podczas nauczania, zupełnie jakby chciał udowodnić, że pomimo bycia półolbrzymem nie jest gorszy (czego wcale nie musiał udowadniać). 

W połowie stycznia świat czarodziejów obiegła wiadomość, że kolejny przestępca uciekł z Azkabanu. Był to Michael Reagan, niegdyś bliski przyjaciel Elise. Blondynka opowiadała Kathleen, że niegdyś relacje jej i Michaela były nieco bliższe, jednak ostatecznie wszystko rozpadło się dokładnie tam, gdzie się zaczęło - w Hogwarcie, tylko że kilka lat później, bo na siódmym roku. Ich znajomość przeminęła, gdy Michael postanowił zadbać o własną pogodę ducha - tkwienie w przyjacielskiej relacji z osobą, w której był zakochany, na pewno mu nie pomagało. Elise nie chciała ranić go, usiłując zatrzymać go przy sobie siłą, dlatego uznała, że lepiej będzie, jeśli rzeczywiście ograniczą swoje kontakty. I właśnie w taki sposób drogi Elise i Michaela się rozeszły, przez co blondynka później miała wrażenie, że tak naprawdę nigdy go nie znała, skoro ten ostatecznie został Śmierciożercą.

— Mama wiele razy opowiadała, jak bardzo go nie lubi — powiedział Caleb, ruchem głowy wskazując na Michaela Reagana na okładce Proroka Codziennego.

Ukazany na zdjęciu Śmierciożerca nie wyglądał tak, jak każdy spodziewał się zobaczyć Śmierciożercę. Każdy spodziewał się, że z oczu takiego człowieka można będzie wyczytać jakiś chorobliwy obłęd, jakoby gotów był zamordować jeszcze więcej osób na chwałę Czarnego Pana. Tyle że patrząc na Michaela Reagana nie dało się tego zauważyć. Owy Śmierciożerca przedstawiał sobą wyjątkowo smętny wyraz - zupełnie jakby nie był dumny z tego, że odbywa wyrok za służenie Voldemortowi. Trudno było ocenić, czy zrozumiał to dopiero po spotkaniu z dementorami, czy też nie dołączył do Śmierciożerców z własnej woli. Jedno było jasne - wyglądało na to, że znalazł w sobie na tyle sił, aby uciec z Azkabanu. Niewykluczone, że ludzie znów zaczną się bać, zupełnie jak w zeszłym roku bali się Syriusza, który zbiegł z więzienia.

— Taaak... Moja wspominała, że nie spodziewała się tego po nim — odparła Kathleen. — Mówiła, że mogła każdego podejrzewać o przynależność do Śmierciożerców, ale na pewno nie jego... A prawda okazała się zupełnie inna.

— Tego nigdy nie przewidzisz, Kath — odpowiedział Caleb, wzruszając ramionami. — Nigdy nie wiesz, jakie emocje targają drugim człowiekiem.

Kathleen przekrzywiła głowę. Wówczas pomyślała o sobie sprzed kilku miesięcy, kiedy to na początku roku szkolnego nie wiedziała, że Caleb kryje coś przed nią, obawiając się o jej reakcję. Nie żeby miała mu to za złe - w końcu możliwe, że sama by tak zrobiła, gdyby była na jego miejscu. Nie wątpiła, że wówczas Calebem targały przeróżne emocje - począwszy od lekkiego niepokoju, skończywszy na panice, kiedy pomyślał, że ktoś mógłby się o tym dowiedzieć i uznać go za gorszego od siebie. Ta sytuacja była łudząco podobna do tej, w której znajdował się Hagrid - zarówno półolbrzymy, jak i osoby o innej orientacji czuły się nieco dyskryminowane, gdyż nie każdy podchodził do tej kwestii równie beztrosko.

Niewiele myśląc pod wpływem swoich niemych rozważań, Kathleen zbliżyła się do Caleba i przytuliła się do jego boku. Chłopak popatrzył na nią z zaskoczeniem - to nie tak, że Kathleen nie okazywała uczuć swemu przyjacielowi. Zwyczajnie nie robiła tego tak bardzo z zaskoczenia, jak w tym oto momencie.

— Kath, wszystko dobrze? — zapytał ją z lekkim zaskoczeniem.

Kathleen uniosła głowę i posłała mu spojrzenie pełne niedowierzania.

— Hej, to musi być coś ze mną nie tak, żebym cię przytulała?

Caleb roześmiał się.

— Nie no, tego przecież nie mówię... Tylko raczej nieczęsto to robisz. No i nie bez powodu.

Brunetka lekko wzruszyła ramionami.

— Cóż, pewnie pora to zmienić — odparła, po czym oparła głowę o ramię Caleba, skąd doskonale widziała artykuł w Proroku Codziennym, który aktualnie czytał Caleb.

Nawet jeśli dla osób trzecich mogli wyglądać na odpoczywającą parę zakochanych, to w istocie byli parą przyjaciół, bliskich sobie jak rodzeństwo.

• • •

Dzień przed drugim zadaniem turnieju Kathleen przemierzała korytarz zamku. Sama, gdyż Caleb w tym czasie akurat był ze swoimi kolegami z dormitorium. W końcu nie musiał jej we wszystkim towarzyszyć, czasami lubił spędzić czas nie tylko z Kathleen, nawet jeśli kochał swoją przyjaciółkę i jej towarzystwo.

Przechodząc nieopodal biblioteki, Kathleen aż przystanęła z wrażenia, widząc, jak bliźniacy Weasley wychodzą z owego pomieszczenia. Nie mieściło jej się to w głowie. Fred i George w bibliotece? Cóż, książki były dla wszystkich, ale nie wszyscy chcieli po nie sięgać. To możliwe, żeby nagle im się odmieniło? Zaraz potem jednak zauważyła, jak w krok za nimi idą także Ron i Hermiona. To już nieco rozjaśniło Kathleen, jednak z drugiej strony dalej nie wiedziała, czemu zabierali ze sobą tylko swego brata i jego przyjaciółkę, a Harry najpewniej został w bibliotece. W końcu ta trójka trzymała się razem. No, zazwyczaj.

— Hejka, Kathleen — powiedzieli bliźniacy chórem, nie mogąc nie przywitać się z Kathleen, która lekko się uśmiechnęła.

— Cześć — odpowiedziała, po czym zażartowała: — Widzę, że ktoś tu polubił czytanie.

— Kto taki? — zdziwił się George, rozglądając się dookoła, jakby szukał tej osoby, która mogła dokonać czegoś, o co właśnie go posądzano.

— Kathleen, z całym szacunkiem, ale nas o takie zbrodnie nie podejrzewaj — poprosił Fred, na co Kathleen się roześmiała.

Przechodząc obok biblioteki, przez otwarte drzwi dziewczyna zauważyła Harry'ego, który prędko wertował jakąś grubą książkę, zupełnie jakby myślał, że samym pobieżnym przejrzeniem książki wyniesie z tego jakąś naukę. Zdecydowała się podejść. A może będzie mogła mu jakoś pomóc? W końcu jeśli chciała jakoś ocieplić swoje relacje z Harrym, to wypadałoby zacząć jak najszybciej.

— Cześć — powiedziała, stając naprzeciwko Harry'ego, opierając dłonie o oparcie wolnego krzesła.

Harry podniósł na nią wzrok. Najpierw posyłał jej takie spojrzenie, jakby był zirytowany faktem, że ktoś przeszkadza mu w nauce. Zaraz potem jego rysy twarzy nieco złagodniały.

— Cześć — przywitał się z nią. — Może usiądziesz? — zaproponował, wskazując jej krzesło, o które opierała dłonie.

Kathleen wzruszyła ramionami.

— No, skoro nalegasz...

Pozory mylą • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz