Rozdział 4. Bezmyślny Malfoy

5.2K 337 179
                                    

Po lekcji obrony przed czarną magią Kathleen mogła śmiało stwierdzić, że Remus Lupin jest jak dotąd najlepszym nauczycielem, jaki mógł ich uczyć obrony przed czarną magią. Przez dwa poprzednie lata żaden z uczących nauczycieli nie sprawił, że dziewczyna zainteresowała się tym przedmiotem, a dodatkowo ostatni z nich, Gilderoy Lockhart, zraził ją do tego przedmiotu samym swoim sposobem bycia. W tym roku była pewna, że lekcje te nie będą nudne.

W tym przekonaniu utwierdziła ją już pierwsza lekcja obrony przed czarną magią, podczas której omawiali boginy. Profesor Lupin omawiał temat nie tylko ze strony teoretycznej, ale duży nacisk kładł także na praktykę, co miało sporo dobrych stron, bo dzięki temu uczniowie byli przygotowani do takich sytuacji, które mogłyby wydarzyć się w przyszłości. Przy okazji mogli dowiedzieć się, jaką postać przybierają ich boginy i stanąć z nimi do walki.

Właśnie na tej lekcji Kathleen przekonała się, że jej boginem był klaun. Było to do przewidzenia, gdyż bała się ich od czasów dzieciństwa - często wtedy budziła się z krzykiem, bo śniły jej się klauny.

— Nie uwierzycie w to, co wam powiem — powiedział Kyle Mayers po powrocie z lekcji opieki nad magicznymi stworzeniami. — Na opiece mieliśmy hipogryfy i...

— Masz rację, nie wierzę — przytaknął
Caleb, ale Kyle potrząsnął głową.

— Daj mi dokończyć. Na opiece mieliśmy hipogryfy i jeden z nich zaatakował Malfoya — wyjaśnił. — Musiał go poważnie obrazić.

— Co się dziwić, wielki pan Malfoy oczywiście wie lepiej i po co mu słuchać Hagrida, który wie o wiele więcej od niego... — prychnęła Kathleen.

Jeszcze tego samego dnia Kathleen i Caleb wybrali się do Hagrida, by dowiedzieć się, jak gajowy znosi te kłopoty.

— Cholibka, co mi strzeliło do głowy, żeby na pierwszej lekcji dawać hipogryfy... Odbiorą mi to stanowisko, a przecież Dumbledore mi zaufał... — mówił zrozpaczony Hagrid.

— Spokojnie, Hagiridzie, jakoś to będzie... — Caleb próbował go pocieszyć. — Dumbledore na pewno zrozumie, że po prostu chciałeś uatrakcyjnić swoją pierwszą lekcję...

— I że to Malfoy ma problemy ze słuchaniem osób mądrzejszych od siebie — dodała Kathleen, starając się, by w jej głosie nie słychać było irytacji, ale to nie podziałało.

— Dziobek był jedynym w swoim rodzaju hipogryfem — westchnął Hagrid. — Zanim przyszłaś do Hogwartu, Kathleen, twoja mama dała mi go w opiekę i od tej pory strzegłem go jak oka w głowie. A teraz Hardodziob może mieć kłopoty, i to przeze mnie...

Kilka dni później do Hogwartu zawitała Elise Black. Powodem jej odwiedzin było wyjaśnienie z Hagridem sytuacji z Hardzidziobem. Przy okazji odwiedziła Remusa Lupina, z którym żyła w przyjaźni.

Akurat tego dnia po lekcjach Kathleen i Caleb mieli złożyć profesorowi Lupinowi wizytę w jego gabinecie.

— Miej na nią oko, Remusie. Przez tych dementorów codziennie się o nią martwię — usłyszeli przed wejściem i od razu wiedzieli, że mowa o Kathleen.

— Dzień dobry, profesorze — powiedziała brunetka do nauczyciela. — Cześć, mamo — zwróciła się do matki i uścisnęła ją. Nie zauważyła, kiedy nieśmiałek Elise ukrył się w jej burzy loków.

— Hej, Katie... Och, Scarlett, wracaj tu — westchnęła blondynka, wyplątując kreaturę spod włosów jej córki.

— Myślisz, że z Hardodziobem będzie wszystko dobrze? — zapytała Kathleen.

— Nie ma takiej opcji, by coś poszło nie tak — odrzekła Elise. — A przynajmniej postaram się o to zadbać.

Nie wszystko jednak szło jak z płatka, zwłaszcza kiedy w sprawę zamieszał się też Lucjusz Malfoy. Elise zapewniła gajowego, że cokolwiek by się działo, zrobi wszystko, by sprawiedliwości stało się zadość i hipogryf nie stracił choćby pióra przez Lucjusza Malfoya.

▪︎ ▪︎ ▪︎

W piątek Kathleen szła na lekcje z miłą myślą, że akurat tego dnia nie będzie musiała ślęczeć nad nudnym wróżbiarstwem, bo w piątki nie mieli tej lekcji.

Bliźniacy Weasley, wciąż umilający sobie dni w szkole żartując, coraz bardziej ją irytowali. Głównym powodem takiego jej stosunku do nich była nieufność dziewczyny, która wykształciła się u niej przez lata, kiedy była odrzucana uczniów Hogwartu, głównie przez reputację jej ojca. Jedyny plus, jaki bliźniacy u niej zarobili, był taki, że jako jedni z niewielu nie obrzucali jej wrogimi spojrzeniami ze względu na pochodzenie. Jednak jakkolwiek Puchonka nie lubiła bliźniaków, to nie mogli oni przebić swojego brata, Rona. Od pierwszego września właśnie takimi wrogimi spojrzeniami obrzucał ją Harry Potter. Zresztą nie tylko on, bo Ron Weasley i Hermiona Granger, z którymi Gryfon się przyjaźnił, również tak ją traktowali.

— Naprawdę nie rozumiem, dlaczego ich tak nie lubisz — stwierdził Caleb, widząc, jak jego przyjaciółka wywraca oczami po tym, jak minęli ich na korytarzu.

— Bo im nie ufam, Caleb.

Nawet jeśli gdzieś w głębi duszy chciała mieć więcej przyjaciół niż tylko Caleba, to było to dla niej trudne, bo po tym, czego doświadczała przez trzy lata jej skłonność do ufania ludziom została silnie naruszona.

Tymczasem Fred i George żwawo szli do lochów, na ich ulubioną lekcję, jaką były eliksiry.

— Georgie, myślisz, że Kathleen naprawdę jest taka zła, za jaką ją uważają? — zapytał Fred, na co jego bliźniak podrapał się po głowie, zastanawiając się nad odpowiedzią.

— No nie wiem, Freddie... Zamyka się w niewielkim towarzystwie i podobno nie pasuje do Hufflepuffu...

— Niektórzy mają takie zdanie. Pamiętasz, że mama co roku przestrzega Rona i Ginny przed nią? — kiedy George kiwnął głową, Fred dodał: — Niby co miałaby im zrobić taka trzynastolatka? Donieść Blackowi, kogo jeszcze powinien zamordować?

Bracia parsknęli śmiechem.

— No jasne, od razu podałaby mu dokładny adres i numer dormitorium — śmiał się George. — Ale za to umie mistrzowsko zagiąć Malfoya! A to się ceni! — zauważył, a Fred klasnął w dłonie.

— I tu masz rację, braciszku — odparł, po czym przybił piątkę z bratem i razem zaśmiali się, po czym przyspieszyli kroku, by nie dawać profesorowi Snape'owi przyjemności ze strofowania ich.

Pozory mylą • George WeasleyTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang