Rozdział 1 - Słodka pokusa, by uwolnić diabła

59 4 96
                                    

Grenstead tego dnia oblegane było przez rzędy chmur, które roniły swoje łzy, wprowadzając miasto w chwilowy zastój. Mieszkańcy w większość chowali się w swoich domach, otwierając jedynie okna, by móc nawdychać się zapachu powietrza podczas deszczu, który pozwalał odetchnąć każdemu od duchoty poprzednich dni. Szum uderzanych kropli o ziemię, posadzi oraz cegły trwał w nieprzerwanej melodii, której nic nie mogło zatrzymać.

Fala upału prześladowała miasto od kilku poprzednich tygodni, a obecna nawałnica była błogosławieństwem jak i przekleństwem. Sucha ziemi nie przyjmowała z początku wody, to też nie mając gdzie ujść potrafiła wedrzeć się do ludzkich domów i piwnic. Bagna, które robiły się na polach niszczyły uprawy i dopiero kiedy ziemia trochę zawilgotniała, znów mogła przyjmować wodę pod niższe warstwy, lecz było już za późno. Co zniszczyła i gdzie się wdarła nadal pozostawało, tworząc niezliczone dla ludzi szkody.

Cierpieli najbiedniejsi, bo ich szczęście opuściło już w dniu poczęcia. Urodzeni w niższym warstwach społeczeństwa, na zawsze mieli już w nim pozostać, pracując dla szlachciców, którzy w swoim życiu nie wieloma sprawami musieli się przejmować. Zdarzały się wyjątki oraz inne trudne sytuacje, ale nie były one problemami pierwszej potrzeby. Nie było to zaspokojenie głodu całej rodziny, schronienia i ucieczki przed panującą wszędzie śmiercią. Nie było to wieczne zamartwianie się o to co nastanie następnego dnia i czy będą w stanie to pokonać.

Większość miasta stanowiło pospulstwo, które pracowało na roli, ale nie brakowało również i mieszczan. Tych najwyżej postawionych szlachciców nie było natomiast wielu, ale to oni trzymali nad wszystkim pieczę. To ich dłonie się tu liczyły. Nie tych, którym zawdzięczają jedzenie, nie tych, którzy budowali to miasto, a tych którzy pstryknięciem palca potrafili dyktować innym ich życia i którzy swoją wolę traktowali jako świętość. To oni urodzili się z władzą w rękach, którą dysponowali jak chcieli.

Mały jeżyk podczas tej ulewy nie próbował się nawet schronić. Leżał na drugim stopniu schodów. Przemoknięty, zziębnięty, a jego oczy otwierały się jedynie raz na jakiś czas. Skapywały z niego krople wody, ale on nie próbował się nawet ruszyć z miejsca, które coraz to szybciej znajdowało się pod wodą. Noskiem wąchał to powietrze, a ciemnota w okół nie pozwalała prawie w ogóle dostrzec małej kulki leżącej na jednych schodkach.

Trząsł się, zwinięty, zziębnięty, podupadły. Melodia grająca dookoła dzięki szumowi deszczu zdawała się być dla niego odległa, niczym szara mgła wspomnień ze swojego życia jako człowiek. Był obecny tu tylko ciałem, myślami błądząc w samym sobie.

Życie mijało obok niego. Ludzie, którzy jeszcze w domach nie byli, właśnie do nich uciekali, a dzieci które wyszły, by bawić się w deszczu, nie szczególnie zwracały teraz na niego uwagę, ciesząc się swoich zabaw. Dla nich to dzień w którym nie muszą pracować na roli, by pomóc rodzicom wyżywić całą rodzinę. Od małego oglądają szczątkę życia, którym było przetrwanie. Tylko w takich dniach mogli być dziećmi, którymi powinni być. Jedynie wtedy, gdy natura im na to pozwoliła, bo ludzie na zawsze by uratować siebie, będą poświęcać innych, skazując część na taki los. By można być ustawionym wysoko, ktoś musi być nisko.

Lawless był duchem tego miasta już od dawien dawna. Przemykał obok, obserwował, żył. Nie mógł umrzeć, więc jego stan już coraz mniej go obchodził. Teraz jedynie patrzył przed siebie w letargu, zastanawiając się czy kiedykolwiek jeszcze wyjdzie słońce, a nie tylko będzie jaśniej. Chciał, by to słońce przebiło się przez niego i oświetlało każdą żyjącą w nim komórkę, by móc zaakceptować to co się stało. By nie umierać z każdym następnym dniem wewnątrz siebie.

Dopiero ciepłe dłonie, które w tym zimnie zdawały się być zbawieniem i światłem prowadzącym do cudu, którego chciał doznać - Poznania śmierci i spytać się jej, czemu tak mocno bawi odbieranie innym tego co najcenniejsze. - Wyrwały go z myśli oraz próby ucieczki przed własnymi uczuciami i chęcią krzyczenia na ten świat, czym, że się stał.

Reincarnation - Lawless x OCTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon