Hell 🔥

3.8K 112 193
                                    

Bardzo mi miło, że wszedłeś/aś tutaj! <33 Myślę że się spodoba ❤️
☠️SKZ NIE ISTNIEJE!☠️

Dziś miałem wyjechać, do szpitala psychiatrycznego, po próbie samobójczej. Cholernie się boję. Ale nie mam nic do stracenia. Z dnia na dzień jest coraz trudniej. Moi rodzice obwiniają mnie o bycie atencyjnym. Nie potrzebuję atencji, potrzebuje pomocy...

Nie mam tu przyjaciół. Jedyne co mi tu pozostało to kłócący się rodzice i mój kot - Nell. Kocham go bardzo i nie wyobrażam sobie tak po prostu go zostawić. Nie teraz, nie dziś, nie w tym momencie.

Z trudem udało mi się spakować w wszystkie walizki. Wracać miałem dopiero przed świętami Bożego Narodzenia, co oznaczało że będę  siedzieć tam cztery miesiące. Skąd miałem wiedzieć czy mi się tam spodoba, czy dam radę, czy się z kimś zaprzyjaźnie? To wszystko miało okazać się niedługo...

- Wszystko masz? - Zapytała zdesperowana mama

- Tak wszystko - Odpowiedziałem powstrzymywując łzy

Czy naprawdę, miałem tam wyjechać? Czy może zaraz się obudzę z tego okropnego snu.
Potem usłyszałem głos mojego ojca, co świadczyło to tym że to nie był sen. To się działo naprawdę.

- Nie będziemy ci nic dowozić jeśli czegoś zapomniałeś - Wtrącił się mój ojciec

- Okej rozumiem, możemy już jechać? - Odpowiedziałem zdenerwowany

Rodzice nic nie odpowiedzieli. Mój ojciec zabrał walizki. Przez jedną rzecz chciało mi się płakać. Kocham tańczyć. Chodziłem na zajęcia, dopóki mój stan się nie pogorszył. Wraz z tańcem weszły zaburzenia odżywiania. Taniec jest czymś co kocham robić. To sprawia że czuje się taki wolny i odcięty od wszystkich problemów. Jakby był tylko taniec i ja, a cały świat by zniknął w jednym momencie. Musiałem przestać tańczyć na cztery miesiące albo dłużej. Moi rodzice długo musili się do tego przekonać. Bo wmawiali mi że przez taniec, mogę mieć kontuzje, zawalić naukę, i inne te gówniane powody.

Wyszłem z domu żegnając się z moim kotem. Bardzo go kocham i nie wyobrażam sobie jakby coś mu się stało. Martwiło mnie jedno...
Moi rodzice nie dbali o Nell. Gdy nie było mnie w domu na dwa dni, rodzice nawet nie zajrzeli czy ma coś w misce. Nie opiekują się nią. Gdyby nie ja możliwe, że kotka leżałby już z moją rybką, zatrutą przez mojego ojca. Tak, mój ojciec gdy byłem młodszy zatruł moją ukochaną rybkę. To było moje pierwsze zwierzę. O ile małą, jedną rybkę można nazwać zwierzątkiem domowym...

Ze łzami w oczach, wsiadłem do auta. Wiem, że nie będzie łatwo, ale mam tą ostatnią nadzieję...

Wiem, że będę musiał pożegnać się z tańcem na jakiś czas, przez co mogę zawalić kondycję. Mam nadzieję, że mi pomogą. Że nie będę musiał się już męczyć. Na początku mówiłem, że nie potrzebuje pomocy, przez co wkurwiłem moich rodziców.

Wiem, że chcieli mnie tam odesłać tylko po to, aby mieć już mnie z głowy. Widzę, że jestem dla nich tylko problemem, który powoli się rozpada. Oczywiście nie chce aby inni zajmowali się mną jak nad kruchym, rozpadającym się ciastkiem, ale chcę czuć się w końcu normalnie. Chcę czuć radość, chcę budzić się każdego ranka z uśmiechem na twarzy. Być normalnym...

Jechaliśmy przez dwie godziny. Mieszkaliśmy w Seulu, w stolicy. Mimo tego że miasto było piękne, nienawidziłem go. Nienawidziłem w tym mieście wszystkiego. Dlaczego? Dlatego, że zawsze matka zabierała mnie tam, za każdym razem jak ojciec był agresywny i mogła nam się stać krzywda. Pamiętam to bardzo dobrze... Miałem wtedy 8 lat, czyli było to 9 lat temu. Matka specjalnie zabierała mnie tam na nocne spacery, wmawiając mi że chce pooglądać gwiazdy. Prawda była taka, że ja o wszystkim wiedziałem. Wiedziałem, że ojciec bije i molestuje moją matkę. Widziałem to wszystko, ale byłem za słaby by w jakimś stopniu pomóc. Po prostu kłamałem, że o niczym nie wiem. Czy u znajomych czy w szkole wszystko było okej. Ojciec potrafił podnieść rękę nawet na mnie, lecz moja mama przykrywała to wielką warstwą ubrań. Mama często kazała mi iść do pokoju, żebym niczego nie słyszał. Przez te lata bardzo znienawidziłem moich rodziców.
Nigdy nie mogłem usłyszeć od nich prawdy. Kłamali na każdym kroku. Nie ufałem im nawet trochę.

Byliśmy już coraz dalej domu. Z każdym kilometrem chciało mi się płakać. Płakać, aż zabraknie łez. To właśnie chciałem zrobić po wsadzeniu mnie do tego piekła. Wiem, że to mi pomoże, ale boje się tych wszystkich pytań. Tej całej terapii. Już samo słowo szpital wywołuje u mnie dreszcze, co jeszcze powiedzieć o wsadzeniu mnie tam.

- Jesteśmy już - Usłyszałem głos mojej matki

- Zasnąłem? - Zapytałem, nie wiedząc co się dzieje

Matka nic nie odpowiedziała tylko zatrzasnęła drzwi wyjmując przy okazji walizki.

- Wysiadaj, na co czekasz? - Zapytała z poirytowaniem

Wysiadłem. Tak jak prosiła. W pewnym momencie zastanawiałem się czy naprawdę to jest szpital. Czy może się pomylili i wywieźli mnie w jakieś ruiny, żeby mnie tam zostawić i spalić.

Budynek nie przypominał miejsca zamieszkałego przez ludzi. Zbudowany był z cegieł, a jedno okno na pierwszym piętrze, mówiąc ładnie, zostało rozbite. Wyglądało to na jakąś starą fabrykę, z lat osiemdziesiątych. Nie czułem się tam bezpiecznie...

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

844 słów ❤️ Jutro wrzucę kolejny rozdział, obiecuje 😽🎶
I przepraszam za jakikolwiek błędy 😋🔥
Dziękuję, że tu wszedłeś/aś ❤️🔥✨🎶

The last fire 🔥❤️ Hyunlix Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz