Rozdział 36

248 23 16
                                    

Kilka godzin później, gdy było już po północy, a wszyscy leżeli w namiocie, Diana poderwała się, słysząc szelest gałęzi.

Dziewczyna ostrożnie zsunęła z siebie koc i wstała, uważając, aby nie obudzić przyjaciół.

– Diano? - usłyszała szept za swoimi plecami i podskoczyła ze strachu. – Co się stało? - zapytał Remus.

– Słyszałam coś na zewnątrz - odpowiedziała mu, odsuwając zamek od namiotu.

– Chyba nie myślałaś, żeby iść tam sama.

– To chodź ze mną - rzuciła i wyszła na zewnątrz.

Remus westchnął ciężko i ruszył w ślad za dziewczyną. Chłodny wiatr uderzył w ich twarze.

– Słyszałeś? - zapytała, rozglądając się za źródłem dźwięku.

Chłopak w odpowiedzi pokiwał głową, stając bliżej Diany.

– Kroki - szepnął, wyciągając różdżkę.

– Idźmy stąd proszę - powiedziała dziewczyna błagalnie, łapiąc przyjaciela za ramię.

– Obudź chłopaków - powiedział, a dziewczyna ani chwili się nie zastanawiała.

Weszła do namiotu i zrzuciła z nich koce.

– Syriusz! Chłopaki zwlekajcie dupy, musimy się stąd zwijać - rzuciła, szarpiąc ich.

– Co ty robisz kobieto? - zapytał Syriusz, pocierając oczy.

– James, rusz się!

W tamtym momencie do namiotu wbiegł Remus.

– Śmierciożercy! - krzyknął chłopak.

Chwile później wszyscy stali na baczność z różdżkami w dłoniach. Wyszli ostrożnie na zewnątrz i zaczęli się cofać w przeciwnym kierunku.

– Musimy uciekać, nie wiemy ilu ich jest - powiedział Remus i złapał Dianę za dłoń.

Dziewczyna pokiwała głową, a chłopak pierwszy ruszył w przeciwnym kierunku, wciąż nie puszczając dłoni Diany.

Nawet nie zauważyli, kiedy zaczęli biec, ale gałęzie pod ich nogami łamały się tak głośno, że Śmierciożercy na pewno mieliby szanse ich znaleźć.

Po kilku minutach intensywnego w końcu wyszli z ciemnego lasu i zatrzymali się tuż pod domem Remusa, by złapać oddech. Byli pewni, że zgubili popleczników Voldemorta daleko za sobą.

Zapukali do drzwi, a po chwili otworzył im zszokowany Lyall.

– Co się stało? - zapytał, rozglądając się po ogrodzie.

– Usłyszeliśmy śmierciożerców w lesie - powiedział Peter, ledwo łapiąc oddech po ciężkim biegu.

– Wchodźcie do środka - powiedział przerażony i zamknął za sobą drzwi. – Co oni do Merlina robili tak blisko mugolskiej wioski? Idźcie na górę i się nie martwcie, a i nie mówcie nic Hope, ona i tak nie mogła zasnąć w obawie o Was - powiedział i spojrzawszy jeszcze raz przez okno, wrócił do sypialni.

– Diano, już jest dobrze - powiedział Remus, patrząc ze smutkiem na dziewczynę.

Chłopak, mimo iż sam o mało nie dostał zawału, chciał, aby Diana była bezpieczna za wszelką cenę.

Dziewczyna położyła głowę na ramieniu przyjaciela.

– Nie ma szans, że teraz zasnę - prychnęła.

– Mam nadzieje, że ktoś kiedyś pokona tego całego Voldemorta - podsumował James.

🌙

Resztę nocy cała piątka przespała na raty, a szczególnie Diana. Po ostatnim incydencie w Hogsmeade jak zaatakowała ją Monica, stała się bardziej przewrażliwiona na takie sytuacje.

Dopiero w południe zdecydowali się wyjść z domu, ale nie mieli zamiaru wychodzić poza ogród. Blondynka chciała usiąść na huśtawce, ale gdy rzucił się na nią Syriusz, zdecydowała, że bezpieczniej będzie siedzieć na ziemii.

– Zostawiliśmy ciastka w namiocie - westchnął smutno Peter.

– Wolę nie mieć ciastek i żyć - odpowiedziała mu pretensjonalnie Diana.

Pozostali musieli się zgodzić z dziewczyną co niechętnie przełknął tez Pettigrew.

– Nie sądziłem że będę chciał wrócić już do Hogwartu - powiedział Syriusz.

– Chyba do ukochanej - prychnął James, a Diana uniosła brew pytająco.

– Aurora? Nie gadajcie, że Syriusz wreszcie znalazł wybrankę! - krzyknęła podekscytowana, wpatrując się w Blacka oczekując więcej szczegółów.

– Merlinie! To tylko przyjaciółka! - oburzył się chłopak.

Diana prychnęła śmiechem.

– Lily też tak mówi na Pottera, a wróżę im ładnego bobaska.

– Nie pogardzę taką przyszłością!

Wolf Moon • Remus LupinWhere stories live. Discover now