Chapter three

513 38 48
                                    

-T-tak... Jaka parówka? – Spytał, wciąż mrugając w dezorientacji, nim zlustrował się w błędzie, szybko wstając ze swojego stanowiska, aby przejść powoli przejść w miejsce z jedzeniem.

-Twoja – Wooyoung otworzył oczy zaskoczony, niemal zupełnie pewien, iż zwariował... albo się przesłyszał.

-Przepraszam, co? – Ciężko przełknął ślinę.

-Przygotuj mi coś, co robi się najdłużej. Zdaję się na ciebie – Chłopiec zamrugał oszołomiony, choć pewien, iż dostrzegał rozbawiony uśmiech malujący twarz nieznajomego mężczyzny, ale nie kwestionował prośby, starannie przygotowując jedną z bułek.

-Mogę spytać skąd ta zmiana? – Spojrzał podejrzliwie, nieco zaskoczony, kiedy zauważył, gdzie pogrążony jest i jego wzrok. Czuł się jak jedna z tych kiełbasek wystawiona na podgląd dla głodującego.

-Ja mam mnóstwo czasu, a ty wyraźnie się nudzisz – Zauważył, wzruszając ramionami, zanim odchrząknął lekko, rozglądając się po przypadkowych półkach – Jestem San – Przedstawił się słodko, ujawniając dwa głębokie dołeczki po obu stronach jego ust, sprawiając, iż fioletowo włosy niemal zatrzasnął sobie dłonie w maszynie do podsmażania. Krzyknął lekko, cofając oparzony palec z dala od źródła jego ciepłej rany, przyciągając ją blisko ku sobie – Wszystko w porządku? – Głos nowego mężczyzny wybrzmiał z ogromnym przejęciem.

 Chłopiec spojrzał w dół na ranę, krzywiąc się na jej paskudny wygląd. Skóra zdecydowanie nabrała obrzydliwych odcieni, a coś w jego niedoświadczonym umyśle krzyczało, iż za niedługo zacznie odchodzić, urażona okrutnym traktowaniem.

-T-Tak – Jęknął kłamliwie chłopak, ponownie przeklinając swój wątły głos za zawód, jaki mu przyniósł.

-Podzielisz się swoim imieniem? – Nalegał mężczyzna, unosząc jedną ze swoich perfekcyjnie równych brwi w czystym oczekiwaniu na odpowiedź.

-Wooyoung – Westchnął niższy, sycząc, kiedy raniony palec musnął powierzchnię jego podkoszulka. Jak bardzo on teraz przeklinał swoją parszywą niezdarność...
-Miło poznać, ale nie powinieneś tego tak zostawić, Wooyoung. Nie wygląda to dobrze. Pozwól mi – Nagle drugi wyciągnął dłoń – Tylko na chwilę – Wyszeptał tonem tak przejętym, iż fioletowo włosy nie potrafił tego zignorować, powoli kiwając głową na niemy znak zgody – Wyłącz to i tak zapłacę, ale nie jestem głodny – Wyszeptał już znacznie ciszej, obserwując czujnie każdy gest Wooyounga, jak gdyby ten miał przypadkiem ponownie się zranić.

Ku ich szczęściu, urządzenie ponownie nie odmówiło posłuszeństwa, a niższy przekroczył wysepkę, powoli kierując się w kierunku wyciągniętej dłoni mężczyzny przed nim. San nie wahał się, aby uchwycić jego dłoń, powoli i ostrożnie przyciągając blisko sobie, aby delikatnie obejrzeć oparzenie. Jego spojrzenie było spokojne i powolne kiedy dokładnie badał ranę, dając czas chłopcu, aby ten mógł w drugą stronę przyglądać się ostrej szczęce i rozkoszować czułym, łagodnym dotykiem na jego dłoni. Był zaskoczony, kiedy drugi zaczął muskać wierzchy jego sąsiadujących z ranionym palców, jakby próbował ukoić ból... choć może nie był do końca świadom, co robi?
-Musimy to schłodzić – Powiedział po kilku sekundach, nie przejmując się lekkim protestem fioletowowłosego, który wiedział, że za bezpodstawne opuszczenie stanowiska zostanie mu odebrana część pensji – Hej, robię to dla twojego dobra – Zawołał mężczyzna, ani na chwilę nie porzucając myśli dotarcia do wyznaczonego sobie celu.

-Ale szef mnie zabije jeśli...

-Nie dopuszczę do tego – Warknął niemal zaborczo — Zresztą nie może ci nic zrobić jeśli doznałeś urazu. Może jedynie wypłacić ci odszkodowanie, jak coś to za ciebie poręczę – Oświadczył dziwnie zbyt chętnie, jak na gusta chłopca, który brnął za nim nieco urażony, a łagodny podmuch chłodu muskał boleśnie jego pulsujący, poparzony palec. Nie starał się już jednak, aby spróbować się oswobodzić dobrowolnie zmierzając do umywalki stojącej nieopodal uchylonych drzwi męskiej łazienki, której perfekcyjne wysprzątanie zajęło mu przynajmniej godzinę żmudnej pracy.

Sapnął zaskoczony, kiedy San podciągnął go pod lustro, i sekundę później stanął za nim wystarczająco blisko, by niższy mógł poczuć jego solidną pierś na swoich plecach, a słaby jęk wyrwał się z jego nieposłusznych ust, kiedy mężczyzna pochylił ich ciała w kierunku kranu z bieżącą, lodowatą wodą bez ostrzeżenia umieszczając ich owinięte dłonie pod przeraźliwy chłód.

-Cii, jeszcze chwila, wiem, że to niewygodne, ale to dla twojego bezpieczeństwa – Wooyoung poczuł się, jak naiwne dziecko, które zraniło się na wycieczce szkolnej...

Tyle że to nie była wycieczka, ani uroczy nauczyciel. San był troskliwy, lecz gorący, kiedy jego delikatny dotyk solidnie wymuszał działanie podatnego na wszelaką manipulację ciała. Nagle chłopiec zrozumiał, jak gorąco mu się robi, kiedy znacznie większa sylwetka otaczała go tak perfekcyjnie... przełknął ciężko, niemal pewien, iż czuje coś długiego poniżej początku swojego uda... to telefon, albo jakiś kabel... Desperacko starał sobie wmawiać abstrakcyjne wymówki, choć wiedział znacznie lepiej, co to było i do czego to mogło posłużyć.

Dłuższy, prawie brudny jęk niesprawiedliwie wyrwał się z jego ust, kiedy jego palec został nieco mocniej ściśnięty przez drugiego mężczyznę, a reakcja była niemal natychmiastowa, kiedy podłużna rzecz wydawać by się mogło, iż drgnęła lekko, muskając oczywiściej osłoniętą skórę jego uda. Właściciel jednak nie wydał się tego zauważyć, a i Wooyoung sprytnie ukrył dyskomfort, lecz nie potrafił pozbyć się gorącego rumieńca paskudnej czerwieni, który zaczął narastać w wyrazie wstydu jego naturalnie dość blade policzka.

-Już chyba wystarczy? – Spytał niepewnie, nie wiedząc do końca, czy nie było to twierdzeniem. Tego, czego nie oczekiwał, to usłyszeć słaby pomruk eterycznie niskiego, męskiego tonu, który muskał jego wrażliwe ucho, schodząc głęboko w dół jego pasa.

-Jeszcze chwilę, możliwe, że trzeba będzie to opatrzeć... – O nie... Jęknął niższy w myślach, gryząc się pospiesznie w język, nim słowa wypłynęły z jego ust zbyt szybko, zbyt nieprzemyślane.

Cierpienie stało się teraz wyraźniejsze, niemal świerzbiąc jego dłoń i zachęcając, aby wyrwał ją z uścisku. Skupił się więc na mężczyźnie za nim. Fakcie, jak mocno, a zarazem delikatnie jego silne, wyraźnie umięśnione ramiona otaczały jego teraz karykaturalnie małe barki, aby dostać się do ich splecionych dłoni. Przez kilka sekund właśnie to uziemiło jego ból, skutecznie odwracając uwagę od uporczywego chłodu oraz paskudnego szczypania świeżego oparzeniem. I może zachowywał się jak jakiś psychol, ale od dawna nie myślał logicznie.

Przeniósł wzrok w lustrzane odbicie, skutecznie pomijając siebie, aby dostrzec przystojnego mężczyznę, który wychylał się uprzejmie znad jego ramienia, skupiony na dokładnym i starannym polewaniu rany.
Nagle ich spojrzenia się spotkały.

~
Ta praca miała być one-shot

Touch Me //WooSanWhere stories live. Discover now