Część IIIa. 2.

97 3 5
                                    


Gdyby nie determinacja, jaką w sobie miała żałowałaby, że nie posłuchała Thomasa. Siedząc z tyłu samochodu, zastanawiała się, czy kierowca specjalnie zaliczał po kolei wszystkie istniejące wyboje. Gdyby nie pas i rączka nad drzwiczkami pewnie już dawno wylądowałaby w innym miejscu. I miała więcej siniaków.

Próbowała jednak zepchnąć niedogodności i związane z nimi samopoczucie na tył głowy, zastępując je myśleniem o nadchodzącym spotkaniu z Newtem. Tak długo na to czekała, tak wiele się wydarzyło, a w rzeczywistości minęło nieco ponad dwa miesiące. Miała już serdecznie dość każdego w obozie i jak najwięcej czasu próbowała spędzać sama, co nie zawsze się udawało. Im bliżej tego dnia się zbliżali, tym jej ciało gorzej funkcjonowało.

Ale oto nastąpił! Już dziś wszystkie plany i uzgodnienia teoretyczne miały przełożyć się na praktykę, której skutkiem będzie szczęśliwe zakończenie całej historii. Pewny siebie wzrok Thomasa, który patrzył bystro przez szybę, odbijał się w lusterku. Mogła na niego patrzeć do woli, czerpiąc siłę z jego spokoju i stanowczości. Odetchnęła głęboko i w myślach policzyła do dziesięciu, próbując ogarnąć zszargane nerwy.

W końcu wjechali na asfaltową drogę, dzięki czemu samochodem nie trzęsło aż tak bardzo, ale w pojeździe nagle nastąpiło ogólne poruszenie. Ocknęła się, idąc w ślad za kompanami i założyła na twarz czarną maskę od munduru strażników DRESZCZu. Złapała jeszcze z Tomem ostatnie spojrzenie, mające dodać im nawzajem otuchy i niezauważalnie dla pozostałych pochyliła się, żeby uścisnąć podaną przez niego dłoń, udając, że poprawia but.

Wyprostowała się ponownie, podnosząc broń i opierając ją o obojczyk. Serce waliło jej w piersi i nie miała czym oddychać, przez co wydawało jej się, że za moment odleci. Powolne zwalnianie przywróciło ją do rzeczywistości i usiadła sztywniej, przyjmując odpowiednią postawę. Mimo ograniczonego pola widzenia zauważyła, że pozostali wykonali podobny ruch. Siedzący obok Minho, poklepał ją po udzie i rzucił pod nosem:

– Spokojnie, Ptaszyno. Twój Romeo już niedługo będzie z nami.

Nie musiała mu odpowiadać, wiedział, że potrzebowała w tej chwili właśnie tych słów. To był pierwszy element ich misji, w którym masa rzeczy mogła pójść nie tak. Ich przewagą miało być zaskoczenie i brak dobrej organizacji po drugiej stronie. Posterunek na wolnym powietrzu do którego właśnie przybyli, był punktem nowopowstającym i jedynie przesiadkowym. Przewożeni więźniowie z Głównego Centrum Dowodzenia oczekiwali tutaj na kolejny transport, który miał przenieść ich do pociągu. Dzięki włamaniu do części systemu informatycznego przez jednego z podopiecznych Vinc'a wiedzieli, że dzisiaj to między innymi Newt będzie pokonywał tę drogę.

– Przepustka. – Usłyszała zza odsuniętego okna i złapała Azjatę mimowolnie za dłoń, próbując usiedzieć wciąż w tej samej pozycji. Kierowca zajrzał do schowka i wyciągnął z niego stosowne papiery, podając je tęgiemu mężczyźnie. Dosyć długo się im przyglądał, wertował po kolei każde słowo i zerkał nieufnie na nowoprzybyłych.

– Mieliście być prawie dwie godziny temu. Skąd to opóźnienie? – Czuła, jak wszyscy wstrzymali oddech, oczekując odpowiedzi szatyna. To fakt, z pokonaniem strażników, przejęciem tego wozu, przebraniem się w ich stroje i powrotem niewykrywalnymi skrótami zeszło im się dłużej, niż zakładali.

Hope przełknęła ślinę, zaciskając szczękę. Patrząc wciąż przed siebie, podobnie jak pozostali pasażerowie, zauważyła blond czuprynę kilkadziesiąt metrów dalej.

Stał z opuszczoną głową i rękoma związanymi z tyłu, opierając ciężar ciała o zdrową nogę. Poruszyła się niespokojnie, gdy serce zabiło jej jeszcze mocniej. Przypominając sobie o ustaleniach odwróciła wzrok i rozejrzała się dyskretnie po zabezpieczeniach oraz ludziach obstawiających teren.

Zawsze będę [Newt] 3 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz