Część IIIb. 6.

89 3 15
                                    


– Wrócili! – usłyszała krzyk Chucka, który wyrwał ją z rozmowy z Benem. Chłopiec wpadł do pomieszczenia, przebierając nogami w miejscu. Hope podniosła się z pomocą odzyskanego przyjaciela, podążając za bratem ciotecznym. Była ciekawa, co udało im się ustalić. Mimo że był już ranek, nie spali. Czekali na informacje, które przybliżyłyby ich do spotkania z Minho. Liczyli na to, że je dostaną.

Ben zaszedł gdzieś po drodze, przez co została sama z Chuckiem. Byli już prawie u celu i właśnie wtedy ujrzała Newta. Z szerokim uśmiechem podeszła do niego, chcąc objąć, jednak ten odsunął się od niej gwałtownie, niemalże odpychając w bok. Oparła się o ścianę, patrząc na nieco zaniepokojonym wzrokiem.

– Newt? Wszytko dobrze?

– Musisz wiecznie zadawać mi to samo pytanie? – warknął, po czym wszedł do środka, zostawiając ją samą. Skołowana widziała jedynie jego cień, od chwili, w której oparł się o duży stół. Zrobiła kilka głębokich wdechów, uspokajając się. Rozumiała, że czasami choroba może brać na nim górę, mimo to wciąż było to ciężkie do zaakceptowania. Chyba nadchodził czas, gdy podanie zapasowego serum było niezbędne.

Nie chcąc tracić nic więcej ze spotkania, które już się rozpoczęło, weszła do środka, okrążając przedmiot znajdujący się w centrum i usiadła na zdezelowanej kanapie. Widziała, jak Newt posyła jej zaskoczone spojrzenie, które chwilę później zamieniło się w pełne zrozumienia. W końcu opuścił głowę, wpatrując się usilnie w blat i swoje własne dłonie. Nie poświęcała mu jednak więcej uwagi. Potrzebowała wiedzieć, co udało się im ustalić.

– Musi być inny sposób. – Thomas potarł twarz, intensywnie myśląc. Chodził wciąż w kółko, rozglądając się, jakby miało mu to pomóc w odkryciu nowych kart. Sądząc po efektach, słaby pomysł.

– Widziałeś budynek, bez Teresy nie damy rady – przekonywał Gally, załamując już ręce. Nie wiedział, jak dotrzeć do kolegi i przekonać go do jedynego możliwego rozwiązania.

– Sądzisz, że pomoże? – Do rozmowy wtrącił się Patelniak, który nie brał udziału w eskapadzie. Dlatego teraz starał się nadrobić i myśleć za dwóch. Chociaż jemu też kiepsko szło.

– Nie będę pytał o zdanie – odparł suchym tonem Gally, zaplatając ręce na klatce piersiowej.

– O czymś nie wiem? To ona nas zdradziła, zgadza się? Ta sama jędza?

– Lubię ją. – Brat Hope kiwnął głową z uznaniem w kierunku Brendy, która starała się udawać, że nie ruszyły jej te słowa. Intrygowała go coraz bardziej.

– Co jest grane, Thomas? – Zadała jeszcze jedno pytanie, ale chłopak wciąż nie odpowiadał.

– Nie chcesz skrzywdzić swojej dziewczyny? – Nagle wszyscy zastygli, słysząc słowa Newta. Spojrzeli na niego, zastanawiając się, co ma na myśli. – Hmm? Widzę, że nie chodzi tylko o Minho. – Blondyn podszedł bliżej Thomasa, który przełknął ślinę. Nie podobał mu się ten ton. Tak samo jak Hope.

– O czym ty gadasz?

– O Teresie. – Niemalże wypluł z siebie jej imię, podchodząc coraz bliżej. Thomas cofał się, ale nie zostało mu już wiele miejsca. Ściana nie znajdowała się daleko. – To przez nią zabrali mnie, Hope, a potem Minho. Wreszcie można go odbić, a ty oglądasz się na nią? Dalej ci na niej zależy? Przyznaj się. – Blondyn wręcz wysyczał ostatnie zdanie, przyszpilając już przyjaciela do ściany. Skołowany chłopak nie wiedział, co odpowiedzieć. Tak jak cała reszta. Po prostu obserwowali.

– Newt...

– Nie kłam! – Rzucił się z pięściami, przygniatając go do ściany i sprawiając, że każdy w pomieszczeniu podskoczył zaskoczony i zszokowany. – Nie okłamuj mnie! – Krzyknął jeszcze raz, mierząc Thomasa rozwścieczonym wzrokiem. Wszyscy wpatrywali się w dwójkę z zapartym tchem, czekając na moment, w którym powinni wkroczyć. Wszyscy poza Hope. Dziewczyna podłamana wpatrywała się w podłogę, tak naprawdę jej nie widząc. Przeniosła jedną z dłoni na ucho, ciągnąc się za jego płatek. Próbowała zebrać się do kupy.

Zawsze będę [Newt] 3 [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now