Prolog

82 5 0
                                    

 "Wszystko się jakoś ułoży"

Hans już od godziny sterczał nad grobem matki. Cała rodzina chłopca udała się już na stypę. Tylko on i wujek Heinrich zostali na cmentarzu. Dziesięciolatek w małym garniturze i ceremonialną powagą na twarzy wyglądał uroczo. W innej scenerii jakaś ciotka od strony matki mogłaby powiedzieć: "Oh, jaki śliczny chłopczyk z tego naszego Hansa!". Heinrich też był oczywiście elegancko ubrany, choć tak często chodził w mundurze albo marynarce, że przestało to być dla kogokolwiek niezwykłe. Patrzył z odległości przynajmniej dziesięciu metrów na swojego podopiecznego i palił papierosa. Nie był przygnębiony, raczej głodny. 

To, że jego siostra umrze, przecież nie podlegało wątpliwości. Każdy umiera. Ona umarła, jak się wydawało, z tęsknoty, co Heiniego jescze bardziej odpychało od jej osoby. Od śmierci męża na froncie stała się bardzo słaba, podupadła na zdrowiu i straciła chęć do życia. Nie lubił jej za jej wrażliwość i sentymentalność. Bał się, że dzieciak będzie podobny.  Generalnie miał dużo czarnych scenaruszów w głowie co do przyszłości Hansa i nie przypisywał mu jakiejś udanej kariery czy większych sukcesów. Aby stać się jego prawnym opiekunem, przekonało go jedynie to, że w sumie dzieci przydają się czasem na starość. Poza tym widział w nim dla siebie szanse na wykazanie się przed znajomymi i rodziną umiejętnościami i metodami wychowawczymi.

Wypalił papierosa do końca i rzucił niedopałek na cmenterny chodnik. Wystarczy tego. Jego cierpliwość jest ogromna, ale bez przesady. Ile można się mazać.

-E, ty -zwrócił się do Hansa podchodząc do niego. Ten odwócił w jego stronę zapłakaną twarz. Widząc to, Heinrich się skrzywił się i rzucił szybko -Przestań się mazać! Przestań płakać, bo ci oczy wypłyną.

Hans przestał łkać i popatrzył na wuja przerażony. Nie da się słowami opisać co czuło to dziecko w tamtej chwili. Stracił ojca na wojnie, matka umarła podobno w wyniku jakiejś choroby, ale ciotki od strony matki mówiły co innego. Mówiły, że "to z tęsknoty". Zastanawiał się co to znaczy, że "umarła z tęsknoty". Kochała tatę bardziej niż jego i zostawiła go samego, żeby być z nim? Podświadomie winił matkę za jej własną śmierć. Nienawidził przy tym całej swojej rodziny. Zwłaszcza ciotek i dziadków. Babcia wciąż skarżyła się, jak to jej córka zawsze dokonywała złych wyborów. Wydawało się, że tylko wujek Heinrich, Aloisy i Johann nie mają do niego ani rodziców żadnych przywar. Od kiedy matka zachorowała, trzej bracia opiekowali się nim nawzajem. W pamięci miał lekcje jazdy konnej z wujkiem Aloisym i czytanie na głos przed snem baśni braci Grimm z wujkiem Johannem. Wuj Heinrich był inny, chłopiec to czuł, nie lubił go za bardzo, nie tak jak wujka Aloisego, ale ostatecznie intrygował go nawet i chętnie słuchał jego opowieści z frontu i o jego pracy jako psychiatry. Uważał, że wujek musi się zajmować czymś bardzo poważnym, skoro jest lekarzem od mózgu. Gdy Heinrich powiedział mu o tych wypływających oczach, trochę oderwał się od smętnych rozmyślań i przestraszył, bo uwierzył mu wtedy na słowo. Zawsze mu wierzył, nawet w najbanalniejsze kłamstwa, choć nie był wcale dzieckiem głupim. I Heinrich to wiedział.

-No już, podnieś się młody. Prawie godzinę tu siedzisz, nie jesteś ty czasem, kluseczko, głodny? -Hans tylko pokręcił głową -Ale ja jestem -dodał Heinrich i wziął chłopca w ramiona. Ten trochę się opierał, ale zaraz znowu się rozpłakał i wtulił w marynarkę wuja -tylko jej nie uświn -rzucił tamten -i nie płacz. Wszystko się jakoś ułoży. 

Nie ma żywych, nie ma martwychWhere stories live. Discover now