☆33.Łał, rudy ma hipotezę☆

345 14 0
                                    


                            JULIET

Zbliżał się czerwiec, a razem z nim ostatnie zadanie Turnieju Trójmagicznego. Prawie w ogóle nie dostawałam już listów z pogróżkami. Na dworze robiło się coraz cieplej, więc wolny czas oraz czas na naukę do testów i odrabianie prac domowych spędzałam pod dębem Huncwotów razem z Harrym, Hermioną i Ronem. W ostatnim tygodniu maja profesor Mcgonagall poinformowała Pottera, że o dziesiątej wieczorem ma się stawić na stadionie Quidditcha, tam dowie się na czym będzie polegało trzecie zadanie. Wpół do dziewiątej wieczorem pożegnałam się z nim, wyszedł z pokoju wspólnego, a ja wróciłam do pisania wypracowania na eliksiry. O dwudziestej trzeciej dwadzieścia w pokoju wspólnym zostałam tylko ja, Hermiona i Ron chrapiący na sofie. Nagle ktoś pędem wpadł przez obraz, obróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam zdyszanego Harryego.
-Ronald! Wstawaj, Harry wrócił! - Hermi potrząsnęła Wesleyem.
-Wrócił? O cześć Harry - rudzielec leniwie spojrzał na okularnika.
-Co się stało? Wiesz jakie będzie zadanie? - dopytywałam chłopaka.
-Wiem, ale posłuchajcie co się wydarzyło…
Harry opowiedział nam o trzecim zadaniu, rozmowie z Krumem o tym jak zachowywał się pan Crouch i o tym że zaatakował Kruma.
-Wygląda na to- Hermiona potarła czoło - że albo pan Crouch zaatakował Wiktora, albo ktoś inny zaatakował ich znienacka.
-To musiał być Crouch - stwierdził Ron. - I dlatego go nie było kiedy pojawili się tam Harry i Dumbledore. Nawiał.
-Nie sądzę - mruknął Potter. - Wyglądał na bardzo osłabionego i nie byłby w stanie się deportować.
-W Hogwarcie NIE MOŻNA się teleportować, ile razy mam wam to powtarzać - powiedziała Herm.
-No dobra… a co powiecie o takiej hipotezie.
-Łał, rudy ma hipotezę, nie wierzę, że używasz czegoś takiego jak mózg o tej godzinie - powiedziałam i spojrzałam na rudzielca czerwieniącego się ze złości.
-Czy moglibyście sobie nie dogryzać i nie wyzywać się, przesiedziałam z wami ostatnią godzinę MAM DOŚĆ.
-To ona zaczyna!
-Robię rewanż za to, że obraziłeś mojego ojca!
-Przestańcie! - Hermiona rzuciła na mnie i Rona groźne spojrzenie.- Jaką masz hipotezę?
-Krum zaatakował Croucha, a potem sam rzucił na siebie zaklęcie oszałamiające.
-Ty sam siebie słyszysz? - uniosłam brwi.
Chłopak chciał mi już coś odpowiedzieć ale przeszkodził mu w tym Harry :
-A pan Crouch wyparował?
-No tak…
-Jestem pod wrażeniem twojego geniuszu - okularnik pokręcił głową.
-Musimy powiadomić Wąchacza - powiedziałam na co wszyscy czworo ruszyliśmy po cichu do sowiarni.
Kiedy już wysłaliśmy list, postanowiliśmy zostać tam i kontynuować rozmowę o tym co się wydarzyło.
-Patrzcie  zaczyna świtać! - Hermiona wskazała na rozjaśniające się niebo.
Wstałam, otrzepałam się z słomy i podeszłam do okna wieży. Po chwili dołączył do mnie Harry, z powodu dzisiejszej nieprzespanej nocy miał bladą twarz, a jego zielone oczy były podpuchnięte. Obserwowaliśmy jak słońce wychyla się znad horyzontu.

                               

Następnego ranka przyszła odpowiedź od taty. Siedziałam właśnie na śniadaniu razem z trójką moich przyjaciół, Hermiona przyglądała szybko nagłówki Proroka Codziennego, a ja razem z Harrym i Ronem czytałam list.
-Ha! Nic nie wie o Croucha - pisnęła uradowana Hermiona, odłożyła gazetę i przyłączyła się do czytania z nami.

Harry co ty sobie myślisz, łażąc nocą z Krumem po Zakazanym Lesie? Masz mi przyrzec powrotną sową, ty Juliet również już wystarczy przygód z Zakazanym Lasem, oboje macie przyrzec, że nie będziecie się wałęsać po nocach. W Hogwarcie przebywa ktoś bardzo niebezpieczny. Jestem pewny, że chciał powstrzymać Croucha od porozmawiania z Dumbledorem i jest bardzo prawdopodobne, że byłeś o parę stóp od niego w ciemnym lesie. Mógł cię zabić. Twoje nazwisko nie znalazło się w Czarze Ognia przez przypadek. Jeśli ktoś chce cię zaatakować, teraz ma ostatnią szansę. Harry, trzymaj się blisko Rona, Hermiony i Juliet, nie wychodź po lekcjach z wieży Gryffindoru i przygotuj się dobrze do trzeciego zadania. Ćwicz zaklęcia oszałamiające i rozbrajające. Parę dobrych uroków też może się przydać. Nie wychylaj się i uważaj na siebie.
Natomiast ty, młoda panno masz mi się nie szwędać nocami po Zakazanym Lesie, nawet w formie psa. Doszły mnie pogłoski, że często to robisz. Ten atak niedźwiedzia nie dał ci ważnej lekcji? Nie wciągaj Harry'ego w żadne szlabany, teraz musi się przygotować do trzeciego zadania, a nie odsiadywać wieczorki u McGonagall. Ty też musisz na siebie uważać, fakt, że również jako dziecko przeżyłaś atak Voldemorta i w dodatku jesteś moją córką sprawia, że dawni słudzy Voldemorta mogą mieć na tobie cel.
Czekam na wasz list z przyrzeczeniem, że nie będziecie się włóczyć po nocach.
                                                     Syriusz ☆

-I to on nam tu kazania prawi! - oburzył się Harry i wsadził list do kieszeni. - On, który odwalał gorsze numery kiedy był w szkole!
-Jakby ktoś chciał mnie zaatakować, to już dawno by to zrobił. Poza tym ja ciebie nie wciągam w szlabany! - zdenerwowana nabiłam na widelec kawałek boczku.
-No właśnie!
-Czy wy nie rozumiecie? Niepokoi się o was, jesteście dla niego bardzo ważni a to wszystko co się dzieje jest bardzo podejrzane.
-Przez cały rok nikt mnie nie zaatakował, nic mi nie zrobił - mruknął Potter.
-Tylko wrzucił twoje nazwisko do Czary Ognia - oburzona Hermiona spojrzała na niego.
-Posłuchaj, załóżmy że Wąchacz ma rację i że ktoś oszołomił Kruma, żeby porwać Croucha. Jeśli tak, to musiał być gdzieś blisko nas, prawda? Ale czekał, aż odejdę, więc chyba to nie ja jestem jego celem.
-Ale gdyby cię zaatakował w Zakazanym Lesie, to nie wyglądałoby na wypadek, prawda?
-A co jeśli zginiesz w trakcie trzeciego zadania - powiedziałam i z przerażeniem spojrzałam na Harry'ego.
-Nie zginę.

                                

Razem z Harrym odesłaliśmy do taty list z przyrzeczeniem. Następne dni przesiedzieliśmy w bibliotece w poszukiwaniu zaklęć i uroków które mogą przydać się Harry'emu w trzecim zadaniu. Spędzaliśmy również czas siedząc w pustych klasach, gdzie Jeleń ćwiczył zaklęcia. Najwięcej pracy włożył w ćwiczenie zaklęcia oszałamiającego, którego nigdy przedtem nie używał, mi zdarzyło się z cztery razy więc uczyłam go jak dobrze je używać.
Po lekcji ćwiczenia, pożegnaliśmy się z Hermioną i we trójkę ruszyliśmy na wróżbiarstwo. Oczywiście tak jak się spodziewałam u profesor Trelawney było strasznie gorąco, nie dość że klasa jest na poddaszu to jeszcze musi się palić w kominku. Ponieważ wszystkie okna były zasłonięte, jednym źródłem światła były lampy i światło z dymiącego się kominka. Zajęliśmy miejsce przy jednym z okien.
-Moi drodzy - zaczęła profesorka, siadając w fotelu przed klasą i zerkając na każdego swoimi nienaturalnie powiększonymi oczami - nasza wspólna praca nad przepowiadaniem przyszłości z biegu planet dobiega końca. Dzisiaj jednak jest wspaniała okazja do zbadania wpływu Marsa, bo znalazł się w bardzo interesującej pozycji. Pogaszę lampy, a wy wszyscy spójrzcie w tę stronę. Machnęła różdżką, a wszystkie lampy zgasły. Kobieta nachyliła się i wyjęła spod fotela miniaturowy model układu słonecznego pod szklaną kopułą. Był bardzo piękny, każdy z księżyców migotał, słońce błyskało ogniście, a światła niebieskie unosiły się w powietrzu pod szklaną pokrywą. Podparłam głowę i obserwowałam znudzona jak profesor Trelawney pokazuje położenie Marsa względem Neptuna. Prawie udało mi się zasnąć, kiedy usłyszałam jak coś opadało głośno na podłogę, od razu rozbudziłam się i wyprostowałam szukając co to mogło spaść. W końcu zauważyłam, że był to Harry, który trzymał się za bliznę na czole turlając i rzucając się po  podłodze.
-Harry! - krzyczałam do niego próbując utrzymać go mieruchomo.
-Harry! Co ci jest?! Harry! - Ron pomagał mi utrzymać chłopaka.
-To przez wibracje mojej klasy! - krzyczała profesor Trelawney przyglądając się Potterowi. - Na pewno ma jakąś przepowiednię!
Reszta uczniów podbiegła do nas i obserwowała całą sytuację.
W końcu okularnik otworzył oczy, przestał się szamotać, ale nadal uciskał bliznę.
-Harry! - pisnęłam nadal trochę przerażona. - Nic ci nie jest?
-Alez to oczywiste, że coś mu się stało! - powiedziała profesorka. - Co to było Potter? Złe przeczucie? Jakaś zjawa? Co widziałeś?
-Nic - odpowiedział.
Usiadł, po czym rozejrzał się po kątach klasy.
-Uciskałeś tą swoją bliznę! - kontynuowała świrnięta Trelawney. - Miotałeś się po podłodze, trzymając się za czoło! Powiedz mi wszystko Potter, mam doświadczenie w takich sprawach!
-Chyba powinienem pójść do skrzydła szpitalnego. Okropnie boli mnie głowa.
-Pójdziemy z tobą - Ron wskazał na siebie i na mnie.
-Nie, dzięki poradzę sobie sam.
-Skoro tak uważasz - mruknęłam nie pewnie i podałam mu jego torbę. Chwilę później chłopak zniknął za klapą prowadząca na korytarz.
Harry'ego spotkaliśmy dopiero na kolacji, opowiedział nam o myślodsiewni w gabinecie Dumbledora i o przypuszczeniach dyrektora.
-Więc Dumbledore twierdzi, że Sam-Wiesz-Kto odzyskuje swą moc? - szeptał Ron nakładając sobie sporą porcję galerty z mięsem.
-Napisałeś o tym Wąchaczowi? - powiedziałam i położyłam swoją dłoń na dłoni okularnika siedzącego obok mnie.
-Od razu jak tylko wyszłam z gabinetu Dumbledora - chłopak spojrzał na mnie.
-A jak twoja blizna?
-Nie boli już tak jak wcześniej - uśmiechnął się szeroko.
Po kolacji dalej kontynuowaliśmy temat, siedząc na naszej ulubionej miejscówce w pokoju wspólnym Gryffindoru, czyli na kanapie i fotelach obok kominka.

Młoda Black - córka złoczyńcyWhere stories live. Discover now