Rozdział 10 ⭐

784 18 0
                                    

- Ubieraj się. - jego lodowaty głos muska moje ucho.

Mężczyzna niczym nieskrępowany podnosi się z łóżka, podchwycając w kościste palce czarne szaty. Okrywa się nimi i powoli zapina sięgające pod samą szyje guziki. Jego czerwone oczy utkwione są w ścianie znajdującej się tuż nad moją głową. Odnosze wrażenie, że robi to specjalnie. Pożąda mnie bardziej niż przypuszczał, dlatego obawia się utraty kontroli.

Ostrożnie podnoszę się do pozycji siedzącej, a kącik moich ust niewidocznie dra ku górze. Naciągam pościel, aby okryć roznegliżowane piersi, tłumiąc chęć przetestowania jego samokontroli. Wewnątrz pochłaniając widok jego imponującej sylwetki z dziewczęcą naiwnością. Jestem tylko nastolatką, która pogubiła się w tym czego chce.

- Po co? - pytam, skupiając jego uwage na sobie.

- Nie mam ochoty ryzykować wizyty nieproszonych gości, którzy zobaczą cię nagą. - warczy nieprzyjemnie w odpowiedzi. Jest przyzwyczajony, że ludzie wykonują jego rozkazy, bez zbędnych pytań. Niestety jako jego wybranka jestem zupełnie inna, niż pozostali. Delikatnie przekręcam głowe, aby ukryć potęgujące zadowolenie. Przekonanie, że rozbudziłam mały procent jego głęboko ukrytych uczuć, jest dla mnie zdumiewający.

- Ubieraj się! - syczy gwałtownie, na co podskakuje wyraźnie wystraszona.

- Jeszcze nie skończyliśmy. - oświadczył twardo, chociaż nie za bardzo wiedziałam o czym mowa. Myślałam, że temat Ronalda już dawno przedyskutowaliśmy. Powiedział, a właściwie obiecał mi co z nim zrobi razem z całą resztą moich przyjaciół. Wytłucze ich co do joty.

- To zostało coś jeszcze? - pytam, stając przed nim w całej okazałości. Niczym nieskrępowana, spoglądam jak się łamie, a wystarczającym dowodem są dla mnie jego rozjuszone połyskujące w morderczej czerwieni oczy. Kto by przypuszczał, że czarodziej taki jak on ma limit.

- Nie mam czasu na twoje dziecinne zabawy. - warczy, pstrykając palcami. Przed oczami materializują się rzeczy, które miałam na sobie zaledwie parę godzin temu. Prycham zirytowana, zgarniając je w dłonie nim upadną na ziemie i bez słowa kieruje się do łazienki.

Odkładam je na bok i wchodze pod prysznic. Letnia woda przynosi mi ukojenie. Moje nadwyrężone ciało zaczyna się rozluźniać, a spuchnięte wargi na dole kobiecości przechodzi przyjemny dreszcz. Jego członek jest niebywałych rozmiarów. Moje ciasne wnętrze czuło jego najmniejszy ruch. Twarde żyłki ocierające się o brzegi ścian, a nawet ciepło z przepływającej krwi. To było cudowne przeżycie, ale teraz wszystko mnie boli. Wtarłam białe mydło. Ruchy moich dłoni były szybkie, dopiero przy złączeniu między udami zwolniłam. Dwoma palcami dokładnie wymyłam zaczerwienione płatki oraz wnętrze. Na koniec wypłukałam je sporą ilością letniej wody, która zadziałała moją łechtaczkę. Rozbudziła ją, przez co mimowolnie odchyliłam się do tyłu. Oparłam plecy o zimne kafelki i przymknęłam oczy, oddając się relaksującemu uczuciu.

- Pośpiesz się. - nieproszony syk rozniósł się po moim umyśle. Niechętnie uniosłam powieki, odsuwając na bok strumień wody. Umyłam włosy szamponem, który dokładnie spłukałam i wyszłam owinięta puchatym ręcznikiem. Wracam do sypialni, aby urządzić mu małe przedstawienie.

- Pozwalasz sobie na zbyt wiele. - oznajmia, nim jeszcze niczego nie zaczęłam. Odplątuje ręcznik, prezentując mu swoje nagie ciało jak na tacy. Powoli się wycieram, a potem w podobnym tempie zakładam na siebie ubrania.

- Nie możesz przerywać moich spotkań. - rozwija, zbliżając się do mnie. Cofam się do tyłu, aby od niego uciec, ale napotykam ścianę. Mężczyzna owija palce na mojej szyi, zbliżając swoją upiorną twarz do mojej. - Nie zmienisz, nie opóźnisz ani nie zniszczysz moich planów.

Pragnienie Czarnego Pana [Voldmione] 18+Where stories live. Discover now