《V》

134 10 0
                                    

Do moich uszu dobiega dźwięk dzwonka telefonu, który wyrywa mnie ze wspaniałego snu, który znika i odchodzi w zapomnienie, gdy tylko otwieram oczy. Niechętnie się podnoszę i, mrużąc oczy, patrzę, kto śmiał mi przerwać. Nie jestem zdziwiona, widząc na ekranie Jessy.

– No co tam? – Pytam zaspanym głosem.

– Coś się stało? Dziwnie brzmisz. – Pyta zmartwionym tonem.

– Nie, po prostu spałam. – Uspokajam ją.

– Po południu? – Dziwi się. – Spotkamy się u Cleo, o siedemnastej, właśnie to chciałam ci powiedzieć.

– W porządku. Podasz mi adres?

– Jeśli chcesz, możesz wpaść do mnie i pójdziemy razem. Mamy jeszcze godzinę.

– Dobry pomysł. Już będę wychodzić. – Podnoszę się.

– Wyjdę po ciebie i spotkamy się w połowie drogi.

Żegnam się z nią i rozłączam. Jeszcze chwilę siedzę na krawędzi łóżka, tępo patrząc w podłogę, po czym ociężale wstaję. Wolnym krokiem zmierzam w stronę domu mojej przyjaciółki.

Tak jak powiedziała, spotykamy się w drodze. Od razu rzuca mi się na szyję, jak byśmy nie widziały się od lat. Uwielbiam w niej to, że nie kryje uczuć, które żywi do swoich przyjaciół.

Jeszcze nie byłam w jej domu, wczoraj pożegnałyśmy się tuż pod drzwiami. Wnętrze jest przytulne i, choć nie wiele tu miejsca, urządzone bardzo praktycznie. Pełno tu żywych kolorów i roślin. Jest ono dokładnie takie jak Jessy – pozytywnie zakręcone. Droga do domu Cleo powinna trwać około piętnastu minut. Mamy jeszcze ponad pół godziny, aby porozmawiać na osobności. Jest moją przyjaciółką, a wciąż nie wie o Jake'u. Wolę nie mówić tego przy Danie. Nie ufa mu, jest wręcz wrogo nastawiony do Hakera, więc mogłoby to zniszczyć przyjemny klimat.

Do tej pory, zwierzyłam się tylko Lilly, jednak nie łączy mnie z nią taka więź, co z Jessy.

Opowiadam jej, jak wyglądała nasza ostatnia rozmowa, przed pożarem kopalni, oraz nasze wczorajsze spotkanie. Patrzy na mnie z niedowierzaniem i lekko kręci głową.

– Od początku było widać, że coś z tego będzie. – Stwierdza. – Od razu mu zaufałaś, broniłaś go. – Wzdycha i poprawia się na kanapie, aby było jej wygodniej. – Phil chciał, żebym się dowiedziała, czy kogoś masz. – Mówi. – A miałam być dyskretna. – Dodaje zawstydzona.

– O, na prawdę? – Udaję zaskoczoną. – Słyszałam, że twój brat jest typem podrywacza.

– Bo jest. – Stwierdza. – Ale do ciebie był nastawiony jakoś – robi przerwę, szukając odpowiedniego słowa – wyjątkowo. Inaczej niż do innych dziewczyn. Na prawdę mu zależało na tym, żeby się dowiedzieć. Powiedziałam mu, że jest ktoś, ale nie wiedziałam jeszcze, czy te uczucia są odwzajemnione. – Patrzy przed siebie, rozmarzonym wzrokiem. – To takie romantyczne. Wyznanie miłości w obliczu zagrożenia. Pierwsze i, możliwe, że ostatnie, "kocham cię".

– Nie myślałaś o pisaniu książek? – Pytam, widząc romantyczną naturę dziewczyny.

– Tak, myślała. – Uśmiecha się. – Nawet napisałam kilka opowiadań. – Dodaje nieśmiało.

– Koniecznie muszę je przeczytać. – Mówię podekscytowana.

– Dobrze, ale nie teraz. Musimy już wychodzić. – Podrywa się z kanapy.

Droga mija nam bardzo szybko. Większość trasy pokonujemy w ciszy, jedynie co jakiś czas wymieniamy kilka krótkich zdań.

Gdy zbliżamy się do furtki, zza zakrętu wyszedł Thomas, choć jego chód jest zdecydowany i sprężysty, to towarzyszy mu melancholijny wyrwać twarzy, który zostaje zastąpiony zdziwieniem, gdy tylko mnie postrzega.

Ciąg dalszy właśnie nastąpił | Duswkood |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz