《VII》

40 4 0
                                    

Patrzyłam na kartkę papieru z szeroko otwartymi oczami. Nie wierzyłam w to, co widziałam. To musiał być jakiś żart tych wkurzających małolatów, którym się wydaje, że są zabawni.

Jake spojrzał na mnie pytająco. Podałam mu kartkę.

– To pewnie tylko żar...

– Nie możesz wrócić do mieszkania. – Przerwał mi.

– Przecież nie ma się czego bać. – stwierdziłam.

– To dlaczego trzęsą ci się ręce i głos?

No tak. Byłam przerażona i sama próbowałam się przekonać, że wszystko było w porządku. To wszystko wróciło. Duskwood było moim małym piekiełkiem, które postanowiło ponownie zjawić się moim życiu, tyle że ze zdwojoną siłą, gdyż teraz porywaczowi, o ile istnieje, chodzi o mnie. To do mnie zwrócił i złożył na moje barki ciężar życia tej dziewczyny.

– Nie możesz wrócić. – powtórzył – Ktokolwiek to zrobił, wie gdzie, mieszkasz. Nie jesteś tu bezpieczna.

– Może to głupie z mojej strony, ale muszę tam wrócić. Tam są wszystkie moje rzeczy. – Powiedziałam i ruszyłam w stronę mojego mieszkania.

Gdy stanęłam przed drzwiami, przekręciłam klucz i sięgnęłam po klamkę, drogę zastąpił mi Jake.

– Ja pierwszy.

Wszedł do mieszkania i gestem pokazał mi, abym się nie odzywała. Od razu przywitało go głośne szczekanie Hawańczyka. Rio uwielbia gości i zawsze radośnie ich wita. Po chwili, z dumą, zaprezentował mężczyźnie swoją ulubioną zabawkę – małą, pluszową pandę. Jake powiedział tylko "cześć" i pogłaskał psa po głowie, a następnie kontynuował przeszukiwanie mieszkania. Na jego twarzy pojawił się zawód, że nie udało się tego zrobić w kompletnej ciszy. Przeglądał wszystkie pomieszczenia, szafy i szafki, oraz przesunął dłonią pod stołem i w kilku innych miejscach.

– Czysto. Nie ma żadnych podsłuchów.

– Szczerze mówiąc, kamień spadł mi z serca. – Stwierdziłam. – Chociaż już nawet nie wiem, czy to prawda, czy głupi żart.

– Musimy się przyjrzeć temu listowi.

Usiedliśmy przy stole i oboje oglądaliśmy uważnie kartkę, jednak nic nie znaleźliśmy. W słowach szukaliśmy jakiegoś kodu lub czegoś podobnego, ale to też nie dało żadnych rezultatów.

– Mam pewien pomysł. – powiedział nagle. – Ultrafiolet. Masz taką latarkę?

– Niestety nie.

– Chodź. – poderwał się w krzesła. – Ja mam. Musimy się udać do mojego pokoju w motelu.

Po paru minutach znaleźliśmy się w metrze. Jake ponownie założył kaptur. Ze zdenerwowania ciągle niespokojnie tupię nogami i rozglądam się wagonie. Co, jeżeli on tu jest? Obseruje nas i śmieje się z nas pod nosem.

– Przepraszam. – powiedział cicho młody chłopak. – Wygląda Pani na przerażoną. Czy ten mężczyzna Pani zagraża?

Z początku zdziwiłam się na jego słowa. Po chwili orientuję się jednak, że Jake rzeczywiście wygląda dość przerażająco – kaptur i maseczka niemal całkowicie zakrywają jego twarz, a błękitne oczy wyglądają, jakby lada chwila miały wystrzelić z nich śmiercionośne lasery. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, mój towarzysz chwycił mnie za rękę i przyciągnął bliżej siebie.

– Nie pomagasz. – Warknęłam. – Nie, wszystko w porządku, to mój...

Nie mam pojęcia jak go nazwać. Jest kimś więcej niż przyjacielem, ale nie wiem też, czy to odpowiednia pora na nazwanie go swoim chłopakiem. Nie rozmawialiśmy o tym.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 11, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ciąg dalszy właśnie nastąpił | Duswkood |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz