Rozdział 6

361 10 2
                                    

Nieuchronnie na terenie Hogwartu zawitał następny poranek. Ale dla śpiącego Viktora ze śpiącym Harrym owiniętym przytulnie w ramiona, nowy dzień nic nie znaczył, podczas gdy oni wciąż byli w ciszy swoich snów.

Harry poruszył się pierwszy. Mrugając powiekami, oszołomiony wpatrywał się w klatkę piersiową Viktora. Mrugając kilka razy, Harry ziewnął. Oblizując suche usta, Harry poczuł, jak natura wzywa go do załatwienia porannych spraw.

Jedynym problemem było to, że nie mógł się ruszyć. Nadal był ciasno owinięty w ramiona Viktora, a szukający nie wykazywał żadnych oznak, że wkrótce sam wstanie.

Harry był w konflikcie. Nie chciał jeszcze budzić Viktora, zwłaszcza nie chciał zakłócać tego spokojnego wyrazu twarzy. Ale jednocześnie, gdyby wkrótce nie skorzystał z łazienki, na łóżku powstanie ogromny bałagan, którego Viktor na pewno by nie docenił.

Tak więc, zdecydował rozpaczliwie Harry, musi obudzić Viktora. 

"Viktor..." Harry potrząsnął ramieniem szukającego. "... obudź się."

Jedyną odpowiedzią było to, że Viktor warknął cicho i zacieśnił uścisk wokół ciała Harry'ego. To nie pomagało. Dodatkowe ciśnienie nie pomagało mu kontrolować pęcherza, który groził wybuchem.

"Viktor, proszę..." Harry spróbował ponownie, mocniej potrząsając ramieniem szukającego. "... obudź się. Muszę iść do łazienki." 

Tym razem wydawało się, że się udało. Viktor chrząknął, jego zamknięte oczy lekko zmarszczyły się, po czym go puścił i otworzył.

"Harry..?"

"Viktorze, przepraszam, że cię obudziłem, ale naprawdę muszę skorzystać z łazienki. Czy mógłbyś mnie puścić?"

Cisza zapadła na kilka chwil, gdy Viktor przetwarzał słowa Harry'ego. Jego na wpół przymknięte powieki otworzyły się całkowicie, gdy zdał sobie sprawę z pilności Harry'ego.

"O... przepraszam."

Viktor rozluźnił ramiona, pozwalając Harry'emu się uwolnić. Bułgarski szukający obserwował w milczeniu, jak Harry wyskoczył z łóżka, pobiegł do łazienki i zatrzasnął za sobą drzwi. Słysząc prawie niesłyszalne westchnienie ulgi, Viktor wpatrywał się tępo w swój pokój, zauważając światło świtu przez iluminator.

Mijały sekundy, a Viktor powoli przypominał sobie wydarzenia z poprzedniej nocy. Harry spędził z nim noc. Harry dzielił z nim łóżko. Przytulili się do siebie we śnie. Spał z Harrym tulonym w jego ramionach.

Na ustach Viktora pojawił się delikatny uśmiech. 

'To był najlepszy sen, jaki kiedykolwiek miałem.'

Następne pół godziny minęło bez incydentów. Po zakończeniu porannych rytuałów Harry i Viktor przebrali się i przygotowali na nadchodzący dzień.Ale oboje nie musieli odzywać się, by zrozumieć, że czekało ich dosłowne gówniane przedstawienie, kiedy później pojawili się w Hogwarcie. Pomimo tego, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru w pokoju wspólnym Gryffindoru, Harry nadal był uczniem Hogwartu. Musiał jeszcze uczęszczać na lekcje i posiłki. Co więcej, obaj byli zawodnikami Turnieju Trójmagicznego, obaj musieli wziąć udział. Nie dało się tego obejść.

"Wiesz, że cała szkoła nie przyjmie mnie życzliwie, przez co ciebie też, prawda?" zapytał Harry.

"Jestem swadomy" Viktor skinął głową, zapinając futro. "Ale nie obchodzi mnie to, co myślą. Zostanę przy tobie bez względu na wszystko. Jeśli ktoś z nich spróbuje być zabawny, zmierzą się z moim piesciom i podróżą do ambulatorium.""Doceniam tę myśl, Viktorze" odpowiedział Harry. "Ale nie musisz się z nimi walczyć. Nie chcę, żebyś wpakował się w kłopoty."

|PL| Vestiges of NormalcyWhere stories live. Discover now