#14 Sezon Krwawych Walk

657 28 65
                                    

Życie w mafii – tak samo jak to normalne – nie zawsze usłane jest różami. Nie zawsze jesteśmy bezpieczni, nawet z ochroną u boku. Dlatego, pomysłowa ja, jestem uzależniona od trzymania noża u boku. Nieważne gdzie, czy o której godzinie. Dzięki temu jednemu narzędziu jestem bardziej bezpieczna, niż byłam. Czasem zdarza mi się wyjść bez niego, co wywołuje u mnie prawie atak serca i modlę się, aby nic mnie nie spotkało. W tedy nawet jeden szelest w krzakach przyprawia mnie o zawał.

-Wstawaj klucho – szturchnął mnie brat.

-Spieprzaj – warknęłam przekręcając się na drugi bok.

-Rodzice przyjeżdżają o siedemnastej, a jest jedenasta. Radzę ci się streszczać, jeśli chcesz coś znaleźć na tego mężczyznę – odparł, a następnie wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi.

Wypuściłam głośno powietrze, a następnie wstałam z łóżka. Pomimo wielkiego oporu, ruszyłam do łazienki. Wzięłam ciepłą kąpiel i umyłam włosy. Wychodząc z toalety myślałam nad tym co ubiorę. Dzisiaj zdecydowanie nie miałam na to żadnego pomysłu. Weszłam do garderoby i rozejrzałam się po jej wnętrzu.

Przez brak pomysłów z niej wyciągnęłam klasyk – czarną spódniczkę i tego samego koloru top. Na nogi założyłam czarne szpilki, ponieważ niedługo środek czerwca, czym równa się bal u mojego ojca z okazji urodzin. Nikt z nas nie chce go wyprawiać, ale doszliśmy do kompromisu. Urodziny mojego rodziciela będą wyprawiane, jako uroczysty bal, a moje, które są miesiąc potem wyprawię sama, jako domówkę dla moich znajomych.

Po ubraniu się we wspomniane rzeczy, wzięłam się za makijaż. Gdy go skończyłam zabrałam ze sobą notatnik z długopisem, laptop oraz telefon. Z wszystkimi rzeczami w ręku zeszłam na dół.

Po drodze minęłam jednego z naszych nowych ochroniarzy. Spojrzałam na niego i zmarszczyłam brwi. Nie mogłam nie zwrócić na ten widok uwagi, ponieważ, gdyby zobaczył to Nicolas, nie byłoby tak fajnie.

-Nie wiesz, że ochroniarze nie mają wstępu do domu, prócz Steve'a?

Chłopak spojrzał na mnie i zrobił wielkie oczy.

-J-ja przepraszam. Nie wiedziałem...

-Masz szczęście, że na mnie trafiłeś, a teraz wracaj do budki ochrony.

-D-dziekuję, szefowo - odparł, a następnie odszedł szybkim krokiem.

Gdy tylko zniknął z mojego pola widzenia, odetchnęłam głęboko i ruszyłam w stronę kuchni. W niej znalazłam Laurę, która piekła jakieś ciasteczka z kawałkami czekolady.

-Dzień dobry – zaczęłam.

-Witaj, siadaj już podaję ci kawę – powiedziała biorąc do ręki kubek i przystawiając mi go pod nos, wróciła do zaprzestanych czynności.

Upiłam łyk gorącego napoju i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Gosposia w tym czasie opowiadała mi co się działo przez czas naszej nieobecności. Dodała również, że Nicolas już dawno wstał załatwiając z samego rana interesy, co jest do mojego brata niepodobne. To był człowiek, który ceni sobie porządne wyspanie się, dlatego często spóźniał się do szkoły. Wyrósł jednak na porządnego dziedzica mafii i przyszłego bossa mafii. Zawsze dotrzymywał słowa, jest perfekcjonistą i jest niesamowicie wysportowany i zwinny. Włada bronią jak mało kto, dlatego zawsze trafia tam gdzie tylko pragnie. A znalezienie się w jego łaskach jest dostatecznie trudne.

Gdy kobieta skończyła opowiadać, zauważyłam na stole gazetę, a na jej pierwszej stronie widniał wielki nagłówek – „Nielegalne walki, sezon Krwawych Walk już niedługo otwarty!". Pośpiesznie sięgnęłam egzemplarz i zaczęłam czytać.

Pokonana przez nienawiśćOnde histórias criam vida. Descubra agora