Rozdział 28

585 52 31
                                    

— Mówiłam Ci! On cię nawet nie lubi! — powiedziała Susie patrząc pobłażliwie na Heather, który wytarła łzy z policzkach.

— Ale...

— Nie ma żadnego "ale" Heather! Ta randka, która była zresztą niewypałem, powinna pójść w niepamięć a ty powinnaś przestać się z nim spotykać. — tłumaczyła Susie — Mu na tobie nie zależy, gdyby tak było, dawno bo ci wszystko wyjaśnił.

— Proszę cię, Susie, przestań. Nie pomagasz mi. Muszę się nad wszystkim zastanowić. — powiedziała Heather z zatkanym nosem. Położyła się na swoim łóżku i westchnęła ciężko.

Sama nie wiedziała co ma zrobić, bo nie chciała by to wpłynęło na jej przyjaźń z George'em. W końcu on zawsze miał dobre intencje i poprawiał jej humor. Najchętniej przeleżałaby w łóżku cały dzień, ale miała nocny patrol. Ubrała się w gruby sweter i przypięła odznakę prefekta. Jej towarzyszka — Ophelia Anderson — już na nią czekała. Dziewczyny miały już parę razy razem patrole i bardzo się lubiły. Ophelia, tak samo jak Heather, należała do Ravenclaw i w tym roku została prefektem, zazwyczaj patrole odbywała z Ronem, ale najwyraźniej teraz był jeden z wyjątków.

— Wyglądasz na przygnębioną, co się stało? — zapytała Ophelia.

— Ja... jest w porządku. Po prostu... pamiętasz jak mówiłam Ci o randce z George'em Weasleyem? — zapytała Heather, a Ophelia przytaknęła — No więc... nie wyszło. Nie mieliśmy wspólnych tematów do rozmowy i było niezręcznie, w dodatku wylałam na niego piwo kremowe! — powiedziała — To było straszne. George mnie pewnie nie chce już znać... a Susie ciągle powtarza, że powinnam zerwać z nim znajomość, bo nie jest wobec mnie w porządku. A ja się przy nim czuję tak dobrze... zawsze mnie rozbawiał i doceniał. No i wytrzymywał ze mną i dawał mi płakać w jego ramię. No i nikt nie przytula tak dobrze jak on!

— Może rozmowa wystarczy? — zasugerowała Ophelia — Wiem, że czasem ciężko się do tego zabrać, ale może wyjaśnicie sobie wszystko. Być może to po prostu nie jest odpowiednia pora na randki.

— George ostatnio nie jest sobą. — powiedziała Heather — Chodzi smutny i się dużo stresuje. I naprawdę chcę mu pomóc, ale masz rację... to nie był czas na randki, na razie powinnam zrobić wszystko był poczuł się lepiej... ale on czasem udaje, że wszystko w porządku...

— Heather, jestem pewna, że George zrozumie co masz na myśli. — powiedziała Ophelia — Ron mi mówił o tym, że George nie miał się dobrze. Podobno ma ataki paniki i przeżywa to cała jego rodzina.

— Bo to ich Georgie. — powiedziała Heather — Tak mi powiedział Fred, że Georgie zawsze się śmiał i, że każdy go zawsze lubił, zresztą tak samo jak Freda, a teraz... Georgie czuje się samotny i nikt nie wie co ma z tym zrobić, bo to on się odsuwa. — dodała.

Heather stresowała się rozmową z George'em, nie chciała by ją źle zrozumiał. Następnej nocy znów miała patrol, tym razem czekał na nią Ron. Zazwyczaj noce były spokojne i patrol wcale nie był taki wymagający, bo nikt nie chodził i nie robił problemów, ale na końcu korytarza było słychać dość głośny hałas. Heather i Ron natychmiast się podnieśli i oświecili różdżki.

— Kto tu jest? — zapytał Ron.

— Przepraszam. — wymamrotał George, a Ron od razu odetchnął z ulgą — Wystraszyłem was? — zapytał — Ja chciałem... herbata... kuchnia i...

— George... miałeś iść spać...

— Nie mogę. — powiedział pocierając oczy.

— Okej... chcesz żebym poszedł z tobą do pani Pomfrey? — zapytał spokojnie Ron, a George pokręcił głową.

— Nie, ja wrócę do dormitorium. — powiedział George.

— Dasz sobie radę sam? — zapytał Ron — Heather... idź z nim w razie czego.

— Jak wiem co ty knujesz, Ronald. I zemszczę. Obiecuję Ci. — powiedział cicho Heather do Rona, który tylko wyszczerzył w jej kierunku zęby.

— Mam swoje powody... ale teraz mówię jako jego brat, idź z nim, proszę. — powiedział Ron.

— Dobrze. Pójdę. — powiedziała szybko dołączając do George'a, który powoli szedł do dormitorium.

— Wszystko w porządku? — zapytał spoglądając na nią.

— Tak. — powiedziała szybko — Georgie, chcesz wypić tę herbatę? — zapytała.

— Tak, chcę. — powiedział zawracając — Chciałem z tobą porozmawiać... znaczy... no wiem, że za bardzo nie ma o czym, ale ja po prostu chcę wszystko wyjaśnić. — odparł wchodząc za nią do kuchni — Ja cię naprawdę bardzo lubię, Heather. Przepraszam, że tak to wyszło, to moja wina, nie powinienem się zgodzić na randkę, to nie mój czas na randkowania. I mimo, że mi się podobasz i nie będę udawał, że nie, ale na razie nie chcę randkować.

— Rozumiem, George. — powiedziała Heather — I... ja też cię bardzo lubię, podobasz mi się... ta randka to był błąd, bo oboje czuliśmy za dużą presję. Mogliśmy podejść do tego bardziej spokojnie. — dodała — Nie lubię patrzeć na to jaki jesteś smutny... a teraz jesteś bardzo zmęczony i potrzebujesz troszkę spokoju. Jako prefekt... nakazuję Ci zostać jutro w dormitorium.

— Masz rację. Jestem zmęczony, ale nie mogę spać. — powiedział George.

— Chcesz żebym poszła z tobą? — zapytała przytulając się do niego, a on natychmiast to odwzajemnił.

— Tak, ale daj mi chwilę. — powiedział przytulając się do jej swetra.

— Muszę powiedzieć Ronowi. — powiedziała Heather — Chce wiedzieć czy wszystko w porządku. — George się odsunął od Heather i pociągnął ją do Rona — Pójdę z nim. — szepnęła, a chłopak tylko przytaknął.

Gdy się położyli razem w łóżku George przytulił się do pleców Heather i objął ją ramieniem. Jego oddech ogrzewał ją w szyję i po chwili, ku jej zdziwieniu, George zasnął. Heather chwilę leżała gładząc kciukiem jego dłoń, gdy Fred delikatnie odsłonił zasłony by zobaczyć czy George już śpi.

Gdy się obudziła George spał na plecach z ręką po jej szyją. Heather położyła się na jego klatce piersiowej, a on otworzył oczy i się do niej uśmiechnął.

— Cześć. — szepnął.

— Cześć. — mruknęła ziewając mu koszulkę — Chyba minęliśmy śniadanie.

— Chyba tak. — powiedział znów zamykając oczy — Dasz mi jeszcze chwilę pospać? — zapytał, a on przytaknęła — Zostań, proszę. — szepnął.

Daisies | George Weasley Where stories live. Discover now