Rozdział 46

226 22 4
                                    

We wrześniu George zaczął więcej pracować aby zapomnieć o tym, że Heather nie ma.

Heather robiła to samo, niemalże cały wolny czas poświęcała na naukę do nadchodzących owutemów.

Oboje starali się nie myśleć o dzielącej ich odległości, ale im obu było ciężko szczególnie jak mieli zły dzień i jedyne czego chcieli to znów siebie nawzajem zobaczyć.

George raz został w sklepie do północy aby wkładać towar na półki. Klientów trochę im ubyło, bo większość uczniów była w Hogwarcie dlatego pojawiły się pierwsze rozmowy o tym czy by nie otworzyć sklepu w Hogsmeade.

— Być może moglibyśmy współpracować ze sklepem Zonka.  — powiedział Fred — Może chciałby wystawić kilka naszych produktów na półki i trochę nam pomóc. W końcu i tak może uda nam się otworzyć sklep w Hogsmeade.

— Teraz jest ciężko z biznesami, Fred, sklepy się zamykają, sam widziałeś jak wygląda Ollivander. To trudne namówić kogoś na to by sprzedał budynek albo chociaż zrobił z nami współpracę. Wszyscy myślą, że gdzieś kryją się śmierciożercy i dobrze wiemy, że to prawda. — powiedział George.

— Tak, ale nie możemy się całkiem poddawać. Ustaliliśmy, że nie zamkniemy sklepu dopóki sytuacja nie zrobi się naprawdę gorąca. — powiedział Fred.

— Ustaliliśmy? Raczej ty ustaliłeś z Shay. — George spojrzał na brata, który westchnął i wywrócił oczami.

— Rozmawiałem o tym też z tobą.

— Twoje życie kręci się teraz wokół niej.

— George, Shay to moja dziewczyna, liczę że spędzimy razem przyszłość, muszę też z nią rozmawiać o sklepie i wszystkim co z tym związane, tak jak ona ze mną rozmawia o książce, przypominam co, że gdy gadamy o sklepie to ty też tam jesteś ale jesteś zbyt zajęty myśleniem tym jak daleko jesteś od Heather i jak bardzo twoje życie źle się wiedzie bez niej. — powiedział Fred.

— Ty nie masz pojęcia co ja czuję! — powiedział George.

— Zachowujesz się jakbyś był przywiązany sznurem do Heather. Nie jesteś. Ona sama ci mówiła, że będziecie utrzymywać związek na odległość. Wiem, że to trudne skoro ona jest w Hogwarcie ale jeny, George, w końcu wróci, skończy szkołę i będziecie razem. Poza tym ona tu wróci na święta. — powiedział Fred — Dosłownie do nas. Będzie w Norze. Z nami. Kibicuję wam, sam wiesz, ale musisz uwierzyć, że przetrwacie ten rok i, że będzie nawet lepiej jak wróci. Już dużo przez nią wycierpiałeś ale byłeś też szczęśliwy bardziej niż kiedykolwiek więc nie pozwól byś nakręcił sam siebie na problemy. Heather pewnie też tęskni i pewnie też jest jej ciężko. Sam wiesz jak może teraz wyglądać w Hogwarcie. Jest wojna. Nikt nie jest bezpieczny.

— Tak, wiem że jest wojna. Słyszę o tym na każdym kroku. — odparł George.

— Nie bez powodu. Robi się naprawdę niebezpiecznie a sam widziałeś minę mamy jak powiedzieliśmy, że chcemy walczyć. — Fred spojrzał na George'a.

— To przez wujka Fabiana i Gideona. Mama się boi, że z nami stanie się to samo co z nimi. — powiedział George. 

— Nie dziwię się. Nie chcę sprawiać naszej mamie więcej zmartwień.

George po tej rozmowie starał być spokojniejszy. Pisał listy do Heather raz na dwa tygodnie, tak jak się umówili i wysyłał przez różne sowy, które nie były aż tak charakterystyczne. Nie chciał wzbudzać podejrzeń żeby jego list nie został skradziony. W jego pokoju zostało parę rzeczy Heather, które zapomniała zabrać ale wszystkie odłożył w jedne miejsce aby nie zapomnieć je oddać.

Pod koniec września gdy stał z samego rana na kasie na dół zeszła Shey. Czasami zastępowała któregoś z nich a wakacje pomagała w obsłudze bo było mnóstwo ludzi.

— Czym mam się zająć, George? — zapytała. Rudowłosy uniósł brwi bo wiedział, że Shey nie czuła się najlepiej rano, tak samo jak Fred i sądził już że będzie sam wszystko robił w sklepie. Nie przeszkadzało mu to bo i tak ruchu za bardzo nie było.

— Pomyślny... możesz wrócić na górę. — powiedział George. Shey uniosła brwi.

— Nie.

— Tak... czy zeszłaś tu bo pokłóciłaś się z Fredem i nie chcesz o tym rozmawiać?

— Nie. Zeszłam tu bo sam dobrze wiesz, że nie potrafię leżeć w miejscu i nic nie robić, poza tym Fred okropnie chrapie. — powiedziała.

— Wczoraj został tu do późna żeby uprzątnąć wszystko. — powiedział George — Dam sobie radę sam. Naprawdę. Bardzo mnie ostatnio wspieracie więc jak was też chcę wesprzeć. 

— No dobra... nie zapomnij, że dziś idziemy na kolację do Nory.

— Myślisz, że zapomnę o dniu, w którym odwiedzam moich rodziców? — zapytał George.

Gdy stawili się w Norze Artura jeszcze nie było ale zdaniem Molly miał niedługo wrócić. Billa i Scarlett nie było więc George od razu podążył do mamy do kuchni żeby jej pomóc.

— Jak się trzymasz, skarbie?

— Jest w porządku. — powiedział George biorąc od mamy drewnianą łyżkę — Staram się o tym nie myśleć.

— Słusznie. Zawsze sam się potrafiłeś nakręcić i za bardzo zamartwiać. — powiedziała. Drzwi do Nory się otwarły i Artur wszedł, był w całkiem dobrym humorze a jeszcze w lepszym jak zobaczył synów.

— Siadajcie, będziemy jeść. Zrobiłam rosół, bo Freddie nie brzmi najlepiej. — powiedział szczypiąc policzek Freda.

— Dzięki, mamo, ale nic mi nie jest. Spałem całe przedpołudnie i poczułem się lepiej. — powiedział.

— Jak sklep? Dzisiaj na ulicy widziałem chłopczyka, który bawił się jednym z waszych gadżetów. Oczywiście powiedziałem mu, że jesteście moimi synami... — zaczął Artur.

— W zasadzie chcemy zapytać ludzi ze sklepu Zonka czy nie są zainteresowani współpracą z nami. — powiedział Fred.

— Tak, to dobry pomysł. — powiedział Artur — Będziemy mogli zrobić sobie reklamę w Hogsmeade i będziecie zarabiać nawet jak będziecie w Hogwarcie. Wy to jednak macie łeb na karku. Dokładnie jak wasi wujkowie. — dodał a Molly odchrząknęła.

— Będziemy na siebie uważać, mamo. — obiecał George.

Daisies | George Weasley Where stories live. Discover now