⧋ 47 ⧋

1K 130 39
                                    

 Jeongguk

Somi i Woonwoo zajmowali pierwsze miejsca na liście osób do poinformowania o powiększeniu nam się rodziny. Kiedy w końcu Somi trochę dała sobie spokój z zabijaniem mnie wzrokiem postanowiliśmy w końcu powiedzieć też moim rodzicom. Woleliśmy sami ich poinformować, choć jakiś czas temu niezbyt przyjemnie skończyła się moja rozmowa z matką, która nadal negatywnie nastawiona była do Jimina. Nie chciałem, by kiedyś przyszła i zobaczyła za miesiąc, czy dwa duży ciążowy brzuch, który nijak dało się wytłumaczyć przejedzeniem.

Już nawet umówiliśmy się z nimi na obiad w piątek, ale niespodziewanie we wtorek w pracy Jimin wszedł do mojego gabinetu, mówiąc, że na recepcji kłóci się z kimś moja matka, mówiąc, że musi się ze mną natychmiast zobaczyć.

Pomyślałem najpierw, że coś się stało ojcu. W końcu co mogło być na tyle ważne, by pofatygowała się do firmy osobiście? Poprosiłem więc Jimina, by przekazał siedzącemu na recepcji Kaiowi, żeby zaprowadził mamę do mojego biura.

Wiedziałem, że Jimin chciał się z miejsca ewakuować gdzieś na inną planetę, ale ani nie było czasu na jego spektakularną ucieczkę, ani też nie widziałem w tym większego sensu. Za chwilę miałem mieć kolejne ważne spotkanie i musiałem mieć przy sobie swoją sekretarkę.

Mama weszła bez pukania, stając nagle na środku pokoju, a gdy tylko drzwi się za nią zamknęły, spojrzała na nas takim wzrokiem, jakby jej zaraz miała zaraz pójść piana.

Ostatecznie jej wzrok zatrzymał się na Jiminie, który nieznacznie poprawił z nerwów swój krawat i przestąpił z nogi na nogę.

- Jesteś w ciąży? - zapytała, nie spuszczając wzroku z jego twarzy. Nasze oczy przybrały co najmniej rozmiary monet. - Jimin, czy ty jesteś w ciąży?

Mój ukochany ewidentnie nie spodziewał się tego pytania, ja zresztą też, więc przez kilka długich sekund, w gabinecie panowała cisza.

Jedno, krótkie "tak" w końcu ją przerwało, gdy moja matka była blisko zawału serca.

- Tak, jestem - powtórzył Jimin nieco głośniej.

Wstałem zza biurka, kiedy przypomniałem sobie do czego służą nogi i podszedłem do młodszego, zaraz łapiąc za jego rękę. Wtedy wzrok mamy skierował się na mnie.

- Zdurniałeś do reszty? - zapytała, a ja już otwierałem usta, by coś na to odpowiedzieć, ale nie zdążyłem wykrztusić słowa, bo kobieta znowu zbiła nas z tropu. - Jak jest w ciąży to co on robi w pracy? W takich warunkach?! - krzyknęła i rozejrzała się, jakby mój przytulny gabinecik był co najmniej ciemnym lochem, w którym przerzuca się stukilowe worki z jednej ciemnej dziury w drugą. - I ty nazywasz się szefem tego pierdolnika?

- Mamo...

- Co "mamo"? Myślałam, że wychowałam cię na zdrowo myślącego człowieka, Jeongguk. Jezu, ty chyba nigdy nie zaczniesz używać swojego mózgu do innych celów, niż do pracy - marudziła, dosłownie wyrywając mi dłoń mojego chłopaka, by pociągnąć go za sobą w stronę stojącej pod ścianą kanapy. Oboje usiedli, podczas gdy ja nadal zszokowany stałem jak dureń na środku przed nimi. - Nie możesz się stresować w ciąży - zwróciła się bezpośrednio do Jimina, którego ręki nie chciała teraz puścić. - A praca tu to jeden, wielki stres.

- Ale...

- Poczekaj - westchnęła, łapiąc się za głowę. - Bo oszaleję z wami obojgiem. Po pierwsze, dlaczego mi nie powiedzieliście? Wnioskuję, że dopiero w piątek chcieliście to ogłosić przy obiedzie, ale to jest niedorzeczność. Z takimi rzeczami przychodzi się od razu.

- Mój brat jakoś... - zacząłem, ale znowu mi przerwała.

- Twój brat to co innego. Powinnam wiedzieć szybciej. Może mogłabym polecić ci jakiegoś znajomego lekarza.

(y)our history | jjk&pjmWhere stories live. Discover now