Poczuła mokry materiał na twarzy. Zdziwiło ją to nagłe uczucie, przez co momentalnie wyostrzyły jej się zmysły i mózg zmusił ciało do natychmiastowego otwarcia oczu. Osoba siedząca przy niej wzdrygnęła się jej reakcją, a jakiś mokry przedmiot upadł na jej klatkę piersiową.
– Oh, obudziłaś się już... - usłyszała cichy i wystraszony głos młodej pielęgniarki.
Sachiko zignorowała ją, rozglądając się gwałtownie po pomieszczeniu. Czuła się jakby miała jedną, wielką, czarną dziurę w pamięci. Ostatnie co pamietała, to dziwne przebłyski walki z Nanaminem, przenikliwy ból w ręce oraz ostry zapach krwi. Podniosła się z łóżka, chcąc jak najszybciej wyjaśnić tą dziwną sytuację.
– Musisz odpoczywać! - zaoponowała pielęgniarka, widząc jak nastolatka chce wstać. – Tutaj są tabletki z żelazem. Zażywaj je za każdym razem, gdy korzystasz ze swojej techniki. Masz silną anemię przez utratę sporej ilości krwi. Powinnaś wręcz codziennie suplementować ten makroelement, bo...
Nastolatka nie słuchała już medyczki, w głowie słyszała tylko urywek jej zdania „gdy korzystasz z techniki... silna anemia...". Była wręcz przekonana, że ten krwisty twór, który wczoraj wytworzyła podczas walki z Nanamim był tylko wytworem jej wyobraźni, a nie rzeczywistością. Jednak słysząc słowa pielęgniarki zaczynała się zastanawiać czy to umysł jej szwankował czy naprawdę użyła nieznanej jej dotąd Techniki.
– Muszę... muszę się zobaczyć z Gojō. - szepnęła skonsternowana, czując dziwny natłok myśli.
– Powinnaś leżeć! Tak nakazała Ieiri-san! - oponowała stanowczo pielęgniarka.
Yoshikawa jej jednak nie słuchała, podniosła się z łóżka, ignorując jej głośne protesty. Zerwała ze swojej dłoni wenflon, który łączył ją z kroplówką, po czym sięgnęła do stoliczka, na którym leżały tabletki z żelazem. Z ręki, której wyrwała kaniulę zaczęła jej kapać krew, ale olała to. W drzwiach minęła się jeszcze z drugą pielęgniarką, lecz ta wymieniając znaczące spojrzenie ze swoją koleżanką, zrozumiała, że nie ma co zatrzymywać idącej nastolatki. Odsunęła się więc od przejścia, pozwalając jej wyjść.
Będąc na korytarzu Sachiko spojrzała na blister, który trzymała w ręce, po czym połknęła dwie tabletki, chowając resztę do kieszeni bluzy. Całe szczęście ubrana była w dalszym ciągu w mundurek szkolny, razem z szarą, rozpinaną bluzą , która zapewne należała do białowłosego. Nałożyła na głowę kaptur, bowiem wychodząc z sali szpitalnej dostrzegła w lustrze swój opłakany widok. Co prawda pielęgniarki zdążyły zmyć krew z jej twarzy, ale ta dalej trzymała się włosów, co bardzo kontrastowało na ich białym kolorze.
Niewiele myśląc skierowała się prosto do pokoju Satoru. Zaczęło się już zmierzchać, co znaczyło, że była nieprzytomna może godzinę, góra dwie, chłopak powinien więc być w swoim pokoju. Stojąc przed jego drzwiami nawet nie chciało jej się bawić w ceregiele typu pukanie. Po prostu weszła, gwałtownie otwierając drzwi na oścież. Ku jej zdziwieniu w pomieszczeniu znajdował się również dyrektor Yaga. Dziewczyna z początku spłoszona swoim zachowaniem, którego świadkiem miał być tylko Gojō, przystanęła zdezorientowana i wbiła wzrok w Masamichi'ego. Mężczyźni w pokoju również spojrzeli na nią ze zdziwieniem, byli chyba w trakcie rozmowy.
– Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia. - odparła, zamykając za sobą drzwi i spoglądając znacząco na dyrektora.
– Tobie? Chyba nam. - zaczął dyrektor, podchodząc do dziewczyny. – Dlaczego nam nie powiedziałaś kim jest twój ojciec? - zapytał z delikatnym wyrzutem.
– Przecież mówiłam! - odparła lekko opryskliwym tonem, gdyż zirytowało ją zachowanie dyrektora. To ona tutaj nic nie wiedziała. – Mój ojciec nazywa się Hiroto Yoshikawa i jest głową rodu Kitsune. Co on ma w ogóle do rzeczy?
CZYTASZ
~Cursed | Gojo Satoru x OC || Jujutsu Kaisen
FanfictionKitsune. Potężna rasa błogosławionych lisów o dziewięciu ogonach. Od zawsze idealna i bez skazy. Jednak czasem nawet wsród perfekcji może ujawnić się jakaś niedoskonałość. Taką niedoskonałością były właśnie Nogitsune. Przeklęte pomioty korzystające...