Osiem.

241 19 8
                                    

Kolejny dzień, kolejny raz jedyne co widzę to ściany bunkru. Dalej nie wiem który jest rok, a jedzenie nie smakuje tak samo, jest zatęchłe, obrzydliwe. Już nie byłem kim byłem kiedyś, byłem słaby, chowałem się jak ostatni tchórz. Nie chciałem tego, na ścianach wypisałem plany powrotu. przejęcia tego co ma być moje. Ale był jeden problem: który do jasnej kurwy był rok? Rzuciłem talerzem o ścianę. Nie mogłem przełknąć tych suchych, pewnie spleśniałych resztek chleba. Popatrzyłem się na resztki i nagle wszystko ucichło.

Podniosłem się. Nie myślałem o tym, coś pchało mnie w kierunku kawałków porcelany. Podniosłem najostrzejszy z nich i uważnie mu się przyjrzałem. Niewielki, ale dobrze trzymało się go w dłoni. Prawie jak nóż bez rączki. Podwinąłem rękaw. Robiłem podobną rzecz chyba tylko dwa razy. Ale było to albo to albo śmierć głodowa. Rozjebałem dobie nadgarstek. Nie da się tego lepiej opisać, krew zasłaniała jak poważną ranę zrobiłem, ale wiem, że rozszarpałem co mogłem rozszarpać.


Osunąłem się na ziemię. Leżałem na boku, niewygodnie, ale nie dało się inaczej. Nie przypuszczałem, że to się tak skończy, że będę leżał w kałuży własnej krwi. Ale niech już tak będzie, koniec mojego życia, zmiażdżony w jednej chwili. Dobrze więc, niech się stanie.

Chciałbym móc ruszyć swoim ciałem, choćby odrobinę. Jeśli mam umrzeć, to przynajmniej chcę umrzeć w komfortowych warunkach. Ach, to i tak bez sensu. Wkrótce będę martwy.
Czekaj, gdzie ja jestem? Gdzie jestem? Racja. Nadal tu jestem, sam. Dlaczego nikt mnie jeszcze nie znalazł? Czy naprawdę jestem aż tak bardzo zagubiony? Nie chcę umrzeć samotnie, niech ktoś mnie znajdzie, ktokolwiek. Proszę, jestem tak bardzo samotny.


Nie mogę tego dłużej znieść. Całe moje ciało krzyczy, każąc mi się położyć i spać. Muszę się oprzeć. Jeśli zasnę, to na pewno umrę, ale nie mogę tego dłużej znieść. Po prostu... położę się na chwilę. Zaoszczędzę energię, niedługo uda mi się wyplątać z tego bałaganu.
To nie skończy się dobrze, prawda? Nie. Nie, nie skończy się. Więc... Zamierzam umrzeć... To jest mój koniec, mój ostatni przystanek. Nigdy nie sądziłem, że tak będzie, ale niech tak już będzie. Nie mogę dłużej walczyć, jestem zbyt zmęczony. Zbyt słaby.


Jest mi zimno. Chciałabym, żeby był ktoś, kto mnie przytuli, albo coś, żeby mnie ogrzał. Nie czuję bólu, już nie, ale moje ciało ciągle drży, żeby się rozgrzać. Ale ciągle jest mi zimno.
Kocham cię.

Ostatnia Szansa [III Rzesza x ZSRR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz