Rozdział 32

111 9 0
                                    

Hope

Wypis dostałam o wpół do trzeciej. Jeszcze nie słyszałam żeby jakikolwiek normalny lekarz wypisywał pacjentów w środku nocy. Nic już jednak nie było w stanie mnie zdziwić. W końcu musiał upewnić się, że poczuję się jak zupełnie bezwartościowy kawałek mięsa. Oficjalnie byłam oskarżona o zabójstwo i nie omieszkali cięgle mi o tym przypominać, nie mogli mnie skazać, zrobili więc wszystko co w ich mocy, żeby pokazać co o mnie myślą. Zaraz po wyjściu Jaden'a lekarz zacisnął pasy na moich nadgarstkach tak ciasno, że zupełnie straciłam czucie w dłoniach, kiedy wreszcie je odpiął okazało się, że moje nadgarstki zdobią czerwone pręgi. To jednak był mój najmniejszy problem psychiatra który mnie konsultował przepisał mi całą listę lekarstw, które zapewne miały na celu zrobienie ze mnie bezwolnego warzywa. Nie miałam zamiaru ich brać, ale pierwszą dawkę leków uspokajających podali mi w kroplówce, twierdząc, że przechodzę właśnie załamanie nerwowe i mogę być niebezpieczna. Chciałam im wykrzyczeć prosto w twarze, że na moim miejscu też przechodziliby załamanie nerwowe, ale to nie miało żadnego sensu, przykuli mnie do łóżka i odurzyli, to nie było położenie do dyktowania warunków.

Byłam otępiała, ale mimo wszystko zakłuło mnie w sercu kiedy wyszłam ze swojej sali i zobaczyłam Jaden'a śpiącego na krześle. Głowa bezwładnie opadła mu na prawe ramie, długie rzęsy spoczywały na policzkach, a spomiędzy lekko rozchylonych warg dochodziło ciche chrapanie. Wyglądał tak bezbronnie. Przełknęłam kulę która utworzyła się w moim gardle. Musiałam go obudzić, lekarz zażądał spotkania z nim, zanim wreszcie mnie wypuści.

Potrząsnęłam go za ramię, spał lekko, bo momentalnie się obudził. Spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami.

- Wypuścili cię? – zapytał, wciąż zaspanym głosem. Stwierdziłam, że brzmi słodko i od razu ugryzłam się za to we wnętrze policzka. Przytaknęłam kiwnięciem głowy, wciąż nie potrafiłam się do niego odezwać. To wcale nie była kara wymierzona przeciwko niemu, karałam samą siebie, za to, że kiedyś powiedziałam mu zdecydowanie za dużo.

Wstał zamykając mnie w swoich ramionach. Zacisnęłam zęby pozwalając mu na to, chociaż czułam jakbym zdradzała tym samą siebie. Musiałam pozwolić mu zabrać się do jego mieszkania, które przez krótki moment bardzo dawno temu wydawało mi się domem. On wydawał mi się domem. Moją bezpieczną przystanią.

Czułam łzy zbierające się pod powiekami. Jeśli teraz zawalę i on zostawi mnie w szpitalu nie będę miała jak uciec. A to był mój jedyny cel. Dotrzeć do kryjówki w której miałam trochę gotówki i komplet fałszywych dokumentów i wyjechać z kraju. Raz na zawsze zamknąć za sobą ten rozdział.

Przez kolejne trzy dni Jaden prawie w ogóle nie spuszczał mnie z oka. Pilnował dosłownie na każdym kroku, nie wychodził do pracy, zakupy robił przez internet z dostawą do domu, wynajął nawet kogoś do wyprowadzania psa, żeby nie zostawiać mnie samej. Nie byłam pewna czy wymontowanie zamka w drzwiach od łazienki było dowodem na jego troskę, czy raczej ostateczną próbą sprowokowania mnie do odezwania się. Nie dałam się jednak tak łatwo podejść, kiedy zapytał czy mi to nie przeszkadza zbyłam go wzruszeniem ramion i wróciłam na kanapę kontynuując bezmyślne oglądanie Teorii Wielkiego Podrywu.

Prawie robiło mi się go szkoda. Tak usilnie starał się do mnie dotrzeć. Mówił do mnie chociaż ani razu mu nie odpowiedziałam. Głaskał mnie po plecach, przytrzymując jednocześnie włosy, kiedy zwracałam prawie wszystkie posiłki którymi mnie karmił, nawet jeśli biłam go za to po rękach. Czułam się jakbym nagle wróciła do punktu wyjścia, jakby spotkanie z ojcem cofnęło długie miesiące które poświęciłam na powrót do względnej normalności. Na zbudowanie się na nowo i uzdrowienie. Wystarczyło jedno spojrzenie w jego oczy, żeby strach dotarł do samego centrum mojego serca, niszcząc wszystko po drodze.

Właśnie dlatego w ostatecznym rozrachunku nie było mi szkoda Jaden'a, przez cały ten czas pragnęłam zemsty, chciałam, żeby ojciec błagał mnie o życie, chciałam żeby się o siebie bał, bo nie liczyłam na to, że dotrze do niego to co zrobił mi i Poppy. Jaden niwecząc moje plany zniszczył podstawowy cel mojego życia. Nie interesowało mnie to ile razy powtarzał, że zrobił to dla mojego dobra, że zabijając własnego ojca zniszczyłabym tylko i wyłącznie swoje życie. Twierdził, że nie potrafiłabym myśleć o niczym innym, że zabijanie nie jest takie łatwe jak mi się wydaje. Ale to nie on zasypiał każdej pieprzonej nocy z wizją ciała ojca bez życia upadającego na podłogę. Naprawdę tego pragnęłam, jeśli on tego nie rozumiał musiał zniknąć.

Leżałam płasko na łóżku wpatrując się w sufit, skupiałam wszystkie siły na niezasypianiu, nie mogłam stracić kolejnej szansy na ucieczkę. Jaden nie robił mi żadnej krzywdy, ale mieszkanie z nim naprawdę mnie męczyło.

Usiadłam powoli pilnując, żeby łóżko nie zrobiło zbyt dużego hałasu. Miało w zwyczaju skrzypieć z najmniej odpowiednich momentach, budząc tym samym mojego opiekuna. Stanęłam na małym puchatym dywaniku. Spojrzałam na mężczyznę śpiącego na dmuchanym materacu postawionym zaraz przy drzwiach, w taki sposób, żeby zupełnie je blokować. Twierdził, że mi ufa, i zabrania wychodzenia z sypialni w nocy tylko dlatego, że się o mnie martwi. Mi za każdym razem kiedy słyszałam z jego ust te słowa, robiło się coraz bardziej niedobrze.

Nie pozwoliłam mu spać ze mną w jednym łóżku, a w zasadzie to on stwierdził, że nie będzie naruszał mojej strefy komfortu dopóki nie będę na to gotowa. Pierwsza noc była najgorsza zdecydował się nie podawać mi tabletki nasennej przez co nie mogłam spać, błądziłam po łóżku długimi godzinami nie potrafiąc odnaleźć dogodnej pozycji. Za każdym razem wstawał i przyglądał mi się, z iskierkami nadziei w oczach. Chciał żebym pozwoliła mu wejść na łóżko, żeby mógł utulić mnie do snu. Nie zaprosiłam go więc wracał na swoje miejsce, raz za razem.

Przystanęłam na chwilę zaraz przed przekroczeniem materaca, musiałam zachować najwyższy poziom ostrożności, gdyby przyłapał mnie na próbie ucieczki przykuwałby się do mnie w nocy kajdankami. Nie mogłam jednak powstrzymać się od ostatniego tęsknego spojrzenia w jego twarz. Spał spokojnie podpierając głowę na ramieniu, lekko rozchylał usta, co chwilę kręcąc oczami pod powiekami. Chciałabym móc go spytać o to co mu się śniło. W zamian przerzuciłam jedną nogę ponad materacem starając się go nie dotykać. Spał głęboko, ale nad wyraz czujnie, byłam pewna, że jeden większy hałas wystarczyłby żeby postawić go na równe nogi. Zamarłam znajdując się zaraz nad nim. Dwa krótkie oddech, uspokojenie organizmu. Przeniosłam ciężar ciała na nogę która znajdowała się już na bezpiecznej pozycji i podciągnęłam drugą, powoli przenosząc ją nad jego ciałem. Zatrzymałam się sprawdzając czy się nie przebudził. Nadal oddychał głęboko, coraz mocniej zaśliniając przy okazji swoje ramię którego używał jako poduszki. Był dobrym chłopakiem który czasami podejmował złe decyzje.

Na palcach przeszłam przez mieszkanie, Szczęściarz siedział zamknięty w łazience, już wcześniej zdarzało nam się go tam zamykać, kiedy był nadpobudliwy a my nie chcieliśmy, żeby zniszczył połowę mieszkania, poduszki z kanapy pozostawały już tylko zamglonym wspomnieniem. Wciąż był krnąbrny i uparty, nie pozwalał złamać swojego ducha. Czułam jakby trochę przypominał mnie charakterem, dla nas obojga to mieszkanie miało być bezpiecznym schronieniem, ale za nic nie chcieliśmy oddać komuś kontroli. Żałowałam, że nie będę się mogła z nim pożegnać, ale gdyby się obudził narobiłby takiego hałasu, jakby co najmniej ktoś się włamywał, a sąsiedzi z dołu znowu zaczęliby stukać czymś w sufit, albo jeszcze gorzej, przyszliby tutaj.

Nie zabierałam ze sobą niczego, Jaden kupił mi ubrania, wciąż miał też te które zostawiłam u niego ostatnim razem kiedy tu mieszkałam, chociaż byłam pewna, że spali je urządzając przy okazji rytualne ognisko odpędzające złe uroki. Przez te długie miesiące byłam pewna, że ma mnie za największe przekleństwo swojego życia, większe nawet niż jego była żona, której nienawidził całym sercem.

Kiedy naciągałam buty usłyszałam drapanie pazurów na drzwiach od łazienki. Wstrzymałam oddech kiedy Jaden poruszył się niespokojnie, mruknął coś pod nosem, na szczęście nie rozbudził się chyba w pełni. Przyłożyłam dłoń do ust, starając się zminimalizować wszelkie potencjalne odgłosy. Serce łomotało mi jak szalone, być może właśnie traciłam jedyną szansę na uwolnienie się od niego.

Dla pewności odczekałam kilka minut, przysłuchując się jego oddechowi, dopiero kiedy na powrót się pogłębił zdecydowałam się na przekręcenie zamka, zazgrzytał, ale nie stało się nic złego. Wymknęłam się nie zamykając za sobą drzwi na klucz, nie brałam ze sobą swojego kompletu. Gdybym to zrobiła mógłby myśleć, że jeszcze kiedyś tu wrócę, a ja nie miałam takiego zamiaru. 

Shameless | Dylogia Less #1 (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz