ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY ÓSMY

3.5K 225 7
                                    

Leanna

W ciągu dziesięciu sekund zdałam sobie sprawę, że okno wybiegające na ulicę zostało wybite, a Jack tak po prostu przez nie wyskoczył. Następnie zrozumiałam, że ludzie przecież nie potrafią latać, więc musiał zlecieć w dół bez jakiegokolwiek zabezpieczenia, które zamortyzowałoby upadek z piątego piętra. Kiedy policjanci zbiegli na dół, a Benjamin podbiegł do okna i krzyknął: „kurwa, co za miazga", zrozumiałam, że mój były mąż właśnie zakończył swoje życie, tym samym uwalniając mnie od moich koszmarów.

Następne czynności pamiętam jak przez mgłę – przyjazd karetki pogotowia, składane zaznania, hordę dziennikarzy i telewizję. Aczkolwiek czarny zapinany worek pamiętam doskonale. To w nim spoczęło ciało Jacka, na zawsze znikające z mojego życia. Powinnam była uronić choć jedną łzę. W końcu łączyła nas pewna przeszłość, ale mam wrażenie, że całkowicie została wymazana w momencie, w którym dowiedziałam się o jego chęci wykupienia mnie z rąk Margarity i jej narzeczonego.

Tak naprawdę nie pamiętam, jak wróciliśmy do mieszkania Devana. Mój umysł od dwóch godzin dryfuje w innym świecie, a ja funkcjonuję na tak zwanym autopilocie. W klatce piersiowej czuję dziwny ścisk i nie mam pojęcia, co może oznaczać. Jest tak wiele niewiadomych...

Skąd Devan wiedział, że Jack pojawi się w szkole tańca?

Dlaczego Jack wolał zginąć niż oddać się w ręce wymiaru sprawiedliwości? Zdaję sobie sprawę, że odpowiedź na to pytanie, Jack zabrał ze sobą do grobu i prawdopodobnie nigdy nie zrozumiem jego motywu postępowania, ale muszę kurczowo trzymać się jakiegoś wytłumaczenia. Być może oszalał, przez co jego stan psychiczny nie funkcjonował prawidłowo i w którym momencie stracił nad sobą panowanie. Może przestał odróżniać rzeczywistość od świata mrzonek?

Skąd Devan wiedział, że za drzwiami stoi policja z Benjaminem?

Skąd wiedział, że Jack chciał wtargnąć do mojego mieszkania?

Zdaję sobie sprawę, że powinnam z nim porozmawiać, ale najpierw potrzebuję mentalnego wsparcia, jakie może dać mi tylko jedna osoba na świecie – Christina Rodriguez.

- Cześć, kochanie. – wypowiada babcia po drugiej stronie połączenia komórkowego. – Właśnie o tobie myślałam. Wszystko w porządku?

- Jack nie żyje. – wypowiadam tonem całkowicie wyprutym z jakichkolwiek emocji. – Wyskoczył dziś z piątego piętra.

- Myślał, że ma skrzydła? – pyta ze sceptycyzmem babcia. – Inteligencją nie grzeszył. Jak się czujesz?

- Szczerze mówiąc chyba dobrze. Na pewno odczuwam ulgę, bo zniknął człowiek, który mi zagrażał. – wzdycham. – Znaczy czuję się źle z myślą, że mu nie współczuję. Czy to czyni mnie złym człowiekiem?

- Nie ma ludzi całkowicie złych ani całkowicie dobrych. – stwierdza babcia. – Fakt, że nie czujesz smutku związanego ze śmiercią Jacka nie czyni cię potworem. Obie wiemy, do czego był zdolny i osobiście cieszę się, że zaznasz teraz spokoju. Poza tym nie jesteś winna jego śmierci. Sam uznał, że wyskoczy z okna. Być może miał nadzieję, że to przeżyje. Tego nie wiemy, ale proszę nie zadręczaj się tym. Twoje odczucia zawsze są słuszne i niepodważalne. Człowiek czuje to, co chce czuć, a nie to co inni chcą, aby czuł. Nikt nie ma prawa oceniać cię za to, co odczuwasz. Jeśli to poprawi ci nastrój to sama nie czuję współczucia. Sam wybrał sobie ten los, więc dlaczego mamy mu współczuć? Podjął głupią decyzję i odniósł tego ostateczne konsekwencje.

- Myślę, że wystraszyła go perspektywa odsiadki w więzieniu. Devan zdobył niepodważalne dowody.

- Chwila moment, moja kwoczko. Dlaczego nie wiedziałam, że masz kontakt z Devanem?

- Oj, nie powiedziałam ci?

- Nie dzwonisz zbyt często. No to słucham, przeprosiłaś go?

- Rozmówiliśmy się i teraz...

- Ale czy go przeprosiłaś? – wtrąca babcia. - Jeśli nie to następnym razem jak mnie odwiedzisz zdzielę cię mokrą szmatą od podłogi! Sądziłam, że nauczyłam cię manier! – na moich ustach zaczyna formować się uśmiech. Tylko ta kobieta jednym zdaniem potrafi rozjaśnić najciemniejsze niebo.

- Babciu, potrafię wypowiadać słowa przeprosin.

- Dzięki Bogu! Już myślałam, że będę musiała cię skarcić. No dobrze, więc jesteście razem?

- Obecnie nawet u niego pomieszkuję. – przyznaję, a w moim głosie czai się nutka niepewności. Zresztą od dziś jestem bezpieczna, więc powinnam wrócić do siebie. Najpierw jednak powinnam rozmówić się z Devanem. Odnoszę wrażenie, że jawnie mnie okłamał, mówiąc, że idzie w sobotę do pracy. Podejrzewam, że spędził ten dzień w towarzystwie mojego szefa.

- Ja pierdzielę, Leanna! Jak mogłaś mnie o tym nie poinformować?

- Dużo się działo. Po prostu zapomniałam zadzwonić...

- Zakładam, że non stop pieprzycie się jak króliki, dlatego zapominasz o własnej babci, która każdego dnia błagała siły wyższe, abyś znalazła swój mózg i odszukała pana White'a. Wiesz, ile kadzideł wypaliłam? A mogłam je oszczędzić, gdybyś mi napisała wiadomość, że moje modły zostały spełnione!

- Długo jeszcze będziesz mnie opieprzać? – pytam tonem wypełnionym niewinnością. Kiedy byłam młodsza wszystkie występki uchodziły mi na sucho, kiedy tłumaczyłam swoje zachowanie tym tonem i z miną zasmuconego szczeniaczka. Nie jestem jednak pewna czy tym razem to zadziała. Babcia jak wpadnie w paplaninę o wszystkim i o niczym, może dyskutować tak godzinami. Masz to po niej, durna kwoko.

- Cały cholerny wieczór! Zapomniałaś, że jestem ciekawską plotkarą! Nie mogłam nawet pochwalić się sąsiadkom, że moja wnuczka ma nowego faceta, który jest przystojny jak diabli! Jak mogłaś zapomnieć!? Skazałaś mnie na tygodnie oczekiwania!

- Jeśli cię przeproszę, przestaniesz się na mnie gniewać?

- Przestanę się gniewać, kiedy przywieziesz do mnie Devana. Muszę z nim porozmawiać jako głowa tej rodziny. Musi zrozumieć, że aby wkupić się w moje łaski musi cię szanować.

- Myślałam, że już dawno wkupił się w twoje łaski.

- To tylko pozory. – odpowiada zbyt szybko, co jest jasnym sygnałem, że mnie okłamuje. Nie komentuję tego jednak, ponieważ nie ma to najmniejszego sensu. Babcia zawsze wie lepiej, a jej informacje są rzetelniejsze niż te zapisane w internecie. – Chcę was zobaczyć jeszcze w tym roku.

- Dobrze, przylecimy.

- Kiedy?

- Muszę to przegadać z Devanem. Dam znać.

- Ptaszki mi świerkały dziś rano, że mój syn ma zamiar się zaręczyć i byłoby miło, jakbyście pojawili się za tydzień w sobotę.

- Felipe chce się oświadczyć? – pytam z niedowierzaniem.

- Też się zdziwiłam. – przyznaje babcia. – Przecież to gnida. Jaki może być z niego mąż?

- Przypominam, że to twój syn.

- No i? Felipe jest gnidą. W każdym razie będzie naprawdę miło jak przylecisz z Devanem. Przekaż mu, że moja autorska naleweczka już na niego czeka. Ach no i pamiętaj! Nie zadręczaj się Jackiem. On już nie wróci, a jego samobójstwo było jego wyborem. Lepiej zajmij się swoją teraźniejszością niż przeszłością. Pa! Do zobaczenia za tydzień! – zanim cokolwiek odpowiadam, babcia kończy połączenie, co jest jej znakiem charakterystycznym. Christina Rodriguez nie potrafi zrozumieć, że rozłącza się dopiero, gdy druga osoba się pożegna.

Odkładam komórkę na szafkę nocną, wstaję z łóżka, a potem wychodzę z sypialni w poszukiwaniu Devana. Czas najwyższy się rozmówić...

Tylko tym razem wykaż się większą roztropnością i nie pozwól, aby emocje wzięły nad tobą górę. Mimo drobnego kłamstwa, Devan robił to dla ciebie...

______
Dzień dobry,
Wiem że zwolniłam tempo dodawania rozdziałów, ale o was nie zapomniałam🥰 W tym tygodniu na pewno pojawi się jeszcze jeden rozdział 😇

W rytmie weselnych dzwonówWhere stories live. Discover now