27-Płacz Alastora.

271 25 7
                                    

ANGEL:
Akurat kiedy zaczynałem obserwować i śledzić Alastora, jego matka zmarła.
Wiecznie uśmiechnięty Alastor, charyzmatyczny, przyjacielski, zabawny i taktowny zawsze chował problemy za uśmiechem.
I był w tym naprawdę dobry.
Aż zmarła jego matka.
Nawet gdy wychodził na ulicę nie potrafił ukryć swojego bólu po stracie jedynej przyjaciółki, co zawsze wychodziło mu beż trudu.
Czasami wymykał się w nocy nie tylko po to by mordować, ale by pójść na, opustoszały o tej porze, cmentarz.
Wtedy widziałem go pierwszy raz kiedy płakał.
I to nie był cichy szloch.
To były rzewne łzy, lecące ciurkiem i głośne łkanie które mogłem usłyszeć nawet będąc w krzakach, dwadzieścia metrów dalej.
Bez wątpienia Radio Man i jego matka byli blisko i bez wątpienia ta kobieta była wszystkim dla mężczyzny.
I dobrze to wiedziałem.
Jestem, a raczej byłem w Mafii.
Morderstwa i tortury nie były mi obce.
Ale wiem te rzeczy dla Kreola to jest nic, w porównaniu z tym co mu nagadałem.
A teraz minęły cztery dni.
Od tego czasu Al nie zaszczycił mnie spojrzeniem. Nawet nie próbuje uciekać.
W ogóle się do mnie nie odzywa.
Sam muszę wyjść z propozycją jedzenia czy pójścia do toalety.
Wtedy w odpowiedzi otrzymuję skinienie głową.
Codziennie go za to przepraszałem.
Nie wiem czy on planuje jakąś większą próbę ucieczki czy po prostu stracił zapał do powrotu na wolność.
Odnoszę wrażenie że przypomniałem mu coś, co chciał zapomnieć, bo z tym nie umie normalnie funkcjonować.

|RADIODUST| Jesteśmy tacy samiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz