•10•

707 27 60
                                    

Blondyn biegnął do domu Boki. Szybko zapukał do drzwi chłopaka. Otworzyła mu wysoka pani z miłym wyrazem twarzy.

- Pan Ernest? - Zapytała troskliwie.

- Tak to ja, Prosze Pani.

- Pewnie do Boki.

Kobieta lekko uśmiechneła się do chłopca.

- Jestem jego mamą, wchodź.

- Dziekuje.

Chłopiec jeszcze raz popatrzył na kobiete i uśmiechnął się, zdjął buty przed wejściem i wszedł na góre po stromych schodach.

Otworzył lekko drzwi Boki i powiedział.

- Hej Boka, to ja Nemeczek.

Brunet tylko popatrzył się na drzwi z mieszaniem.

- Co to? - Zapytał Ernest.

- N-nie nic, nic.

- No weź, pokaż.

Boka lekko odsłonił list który dostał od "udawanego Nemeczka".

- to o ten list ci chodzilo?... K- kto to napisał?

...

- N- nie wiem.

- Boka... Nie zrozum mnie źle...

- Co?

- Nie nic jednak...

- No Nemeczek! Powiedz!

Blondyn złapał za ręke Boke, lekko przybliżył się do chłopca. Brunet już wiedział co chce zrobić, ale pozwolił mu na to. Usta chłopców połączyły się, tylko na dwie sekundy, ale to już coś.

- Jezus, Boka! Ja przepraszam!!

Nemeczek szybko wyszedł z pokoju i poszedł do łazienki. Jego ręce nigdy nie trzęsły się tak bardzo.

- Nemeczek! Otwórz serio, nic się nie stało.

- Serio? - Blondyn zapytał cicho, ale było go słychać przez drewniane drzwi.

- Serio, serio.

Ernest powoli otworzył drzwi. Wyglądał bardzo zestresowanie.

- Nemeczek, bardzo cię kocham. Jesteś wspaniały i... i.. podobało mi się to...

- Jezus Boka, nie powinienem cie pocałować...

- A mi się wydaje, że tak poprostu chciał los.

* Time skip*

Nastał ranek, Nemeczek nadal nie dowierzał co wydarzyło się wczoraj wieczorem.

* Nemeczek pov:

Wstałem rano zdezorientowany, nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Jak zwykle ubrałem się i zjadłem małe śniadanie. Wyszedłem z domu biegiem, prawie spóźniony. Była 7:50, do szkoły mam 13 minut, napewno się spóźnie. Kurcze!

Biegiem wszedłem do szkoły, niewiedząc gdzie mamy lekcje. Byłem w takim pośpiechu, że nie zauważyłem stojącego przede mną Gereba. Patrzył tylko na mnie, w wzrokiem spokojnego orła. Ja też na niego patrzyłem, aż w końcu zapytałem.

- Gdzie mamy lekcje?

Chłopak tylko przytaknął ramionami.

- Czyli nie wiesz?

- No raczej.

- Dobra, chodź bo się spóźnimy jeszcze.

Wziąłem Chłopaka za ręke i biegiem wszedłem do klasy numer 11. Zazwyczaj mieliśmy tam lekcje, więc strzelałem.

- No, no kto tu się spóźnił - Pan Rac popatrzył na nas.

- Deżo Gereb i Ernest Nemeczek, siadajcie do ławki!

Szybko usiadłem i rozpakowałem swoje rzeczy. Przez całą lekcje rysowałem jakieś pierdoły. Już nawet nie miałem siły słuchać pana Raca, ale to wsumie zawsze nikt nie ma siły. Kiedy usłyszałem dzwonek, szybko spakowałem książki i pobiegłem na korytarz
porozmawiać z Kolnayem.
Chwile tak rozmawialiśmy, aż nagle przyszedł Barabasz i wszystko się popsuło. Znowu zaczęli się kłócić.

Boka dziś przez wszystkie lekcje nawet na mnie nie spojrzał. Nie lubi mnie?...
Myślałem, że po naszym pocałunku coś miedzy nami... Kurcze Nemeczek! Co ja gadam! Co ja myslałem.

Po lekcjach wracałem do domu, kiedy już omijałem plac broni zaczepił mnie Czonakosz.

- Nemeczek!

- No co tam?

- Dawaj idziemy na plac.

- No ok, w sumie i tak nie mam nic do roboty.

Wszedliśmy na plac, chwile gadaliśmy o dziwnych rzeczach. Krótko po tym zjawili się inni chłopcy, w tym Boka.

Bardzo się bałem relacji jakie teraz będziemy mieli miedzy sobą, ale mam nadzieje, że wszystko się ułoży...

No troszke dłuższy roździał tak myśle.
Dziekuje wam z całego serduszka za numer 1 w #bokaxnemeczek <33

Dziekuje tez za tyle wyswietlen nie spodziewalam sie tego.

Kocham was kochani moi ❤😩

Sorki za błędy

List do blondynka | Chłopcy z Placu Broni Donde viven las historias. Descúbrelo ahora