Człowieczeństwo cz2.

37 3 0
                                    

Ayana Salvatore.

Stojąc przed Mystic Grillem rozmyślałam, którą z dziewczyn potraktować bezboleśnie, a którą na odwrót. Cała trójka coś do mnie mówiła ale ja w swojej głowie miałam zbyt dużo myśli, czułem bicie ich serc, krzyki uciekających ludzi i krew w ich żyłach ciągnącą się aż do narządu, który chciałam mieć w rękach.

— Ayana nie jesteś sobą, wiem że tam gdzieś jesteś — Odparła Josie, Hope wyczarowała jakąś niewidzialną ścianę, nie mogłam przez nią przejść.

— Jesteście głupie jeśli myślicie że to mnie powstrzyma — Zaśmiałam się, wszystkie trzy uśmiechnęły się a Hope patrzyła za mnie jak na jakiś obrazek — To zaraz spłonie wraz z waszym mentorem, więc nie radzę używać żadnej czarnej magii, Josie.

Poczułam ukucie w szyję, spojrzałam za siebie i ujrzałam zamazaną postać brunetki ale nic więcej nie udało mi się ujrzeć bo cały obraz był niewidoczny dla moich powoli zamykających się oczu.
Obudziłam się w jakimś białym pomieszczeniu, na końcu były czerwone drzwi i bardzo dobrze rozpoznałam to miejsce. To był korytarz Mikaelson'ów gdzie znajdywały się ich najgorsze sekrety i rozboje.
Zaczęłam kierować się w stronę czerwonych drzwi gdy nagle coś mnie zatrzymało, upadłam i zaczęłam się odsuwać na koniec korytarza.

— Co do cholery — Szepnęłam, nikogo obok nie było a moje słowa było słychać na końcu korytarza.

Hope Mikaelson.

Wiedziałam że Ayana tak szybko się nie obudzi, w jej organizmie krążyło dużo litrów werbeny, którą wstrzyknęła jej moja matka. Obok niej leżak również Kai Parker, martwiłam się że on może się z tego jakoś wykiwać ale gdy wyszłam z celi odetchnęłam z ulgą.
Żadne z nich się nie budziło od dwóch godzin, sama raz gdy dostałam werbeną od dawnego dyrektora szkoły Salvatore miałam okropne sny, miałam nadzieję, że któryś z nich obudzi człowieczeństwo Ayana'y.

Stanęłam przed kominkiem w głównej sali szkoły, czekałam na osoby, które miały zmierzyć się z ludźmi chcącymi spalić tą szkołę i zabić wszystkie nadprzyrodzone osoby. Słysząc dzwonek od drzwi odwróciłam się i zaprosiłam wszystkich do środka. Byli wszyscy, Elena, która wciąż nie miała pojęcia dlaczego Damon nic do niej nie mówi. Rodzina Mikaelson'ów włącznie z moją matką i Elson'a, Bonnie, Matt, chcący opanować wszystkich ludzi , nawet squad, którego imienia nie za bardzo pamiętam, wszyscy byli w jednym pomieszczeniu. Alaric wyjechał by odnaleźć Caroline, błądziła po lesie szukając jakiś ludzi, chciała im pomóc ale od dwóch godzin nikt nie mógł się z nią skontaktować, Stefan siedział na dole pilnując Ayana'y i Kaia.

— Więc, musimy się rozdzielić by cokolwiek zdziałać — Odparł Elijah — Ja pójdę z Freya'ą i spróbujemy uratować resztki domów przed ogniem.

— Mogę iść z Rebekah odnaleźć ludzi, pomożemy im udając ludzi a następnie użyjemy perswazji — Powiedziała moja matką a Rebekah się z nią zgodziła.

Spojrzałam na Landon'a, naradzał się z Lizzie i Josie ale ja nie mogłam pozwolić by cokolwiek się mu stało, wykluczyłam go z planu na dobre, mógł jedynie schować się przed złem.

— Większość z nas musi robić to samo, po prostu rozdzielamy się na fronty w drodze — Stwierdziłam stojąc przed wszystkimi, róże w wazonie zaczęły schnąć więc ja nie mogłam iść z żadnym z rodzeństwa Mikaelson'ów — Landon zostaje, mogę z nim zostać i go pilnować.

Odparłam a wszyscy się rozdzielili, podirytowany chłopak spojrzał na mnie i podszedł łapiąc za ręce.

— Nie musiałaś mnie zostawiać,jako Feniks się odrodzę — Uśmiechnął się w moją stronę łapiąc lekko za nos i nim kręcąc — Hope musisz pomagać swojej rodzinie i przyjaciołom.

— Wolę zostać z tobą, nie wiadomo co się może stać — Powiedziałam i zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy by udać się na małą wyprawę z moim chłopakiem.

Ayana Salvatore.

— Juz myślałem że będę musiał siedzieć tu sam z panem Steve'm — Usłyszałam głos niedaleko mnie — Przepraszam, Stefan'em.

Ból głowy nie ustawał, nie pamiętałam nic co się działo w śnie, ale pamiętałam wszystko spoza niego. Zostałam nasączona werbeną przez co nie mam tyle siły by się stąd wydostać. Lekko jęknęłam pod nosem siadając obok Kaia. Spojrzałam na niego z chytrym uśmiechem.

— Moja córka z seryjnym mordercą nie mogę w to uwierzyć — Prychnął, spojrzałam na bruneta siedzącego na krześle przed celą.

— Mówi ten, którego nie było przy mnie przez prawie całe moje ludzkie życie a gdy nagle się pojawił zgrywa tatusia roku — Odparłam, na twarzy mojego ojca pojawił sie mały grymas.

— Nie było mnie bo musiałem walczyć o miasto, w którym się urodziłem, teraz też mógłbym to robić ale muszę pilnować ciebie bo stałaś się dokładnie taka sama jak mój brat — Warknął podchodząc do celi, spojrzałam na cele obok, był tam Damon siedzący na krześle i gapiący się w jeden punkt — Gdy oprzytomniejesz będziesz wszystkiego żałować, płonąć od środka i siedzieć jak on.

— Nie przejmuj się nią, spójrz na twojego braciszka i wejdź mu w umysł bo czuję że dzieje mu się coś złego — Z nosa mężczyzny w celi obok zaczęła lecieć krew, miał całą koszulkę w niej a jego brat podszedł do niego próbując go szaleńczo wybudzić.

Poczułam ukucie w sercu, tak jakbym zrobiła coś czego będę żałować ale wiem że nie mogę teraz się poddać, w końcu czuje że żyję.

Ostatnia Chwila| The Vampire Diares|Where stories live. Discover now