[3] - vi's life

53 6 3
                                    

pov. Caitlyn

Dojechałam do apartamentu Vi, ciekawi mnie jak żyje się tutaj na dłuższą metę. Mam nadzieję że jest zadowolona.

Przekonam się tylko w jeden sposób.

Nie mogę dłużej zwlekać, pukam.

Po krótkiej chwili usłyszałam kroki w korytarzu. Teraz są coraz głośniejsze.

Moją uwagę odwrócił dźwięk otwieranych drzwi.

Stała w nich moja piękna dziewczyna.

Gdy mnie zobaczyła, jej twarz wypełniła radość.

- Hej słońce, wejdź. - otworzyła drzwi szerzej dając mi znak abym weszła do środka

Mieszkanie uległo delikatnym zmianom, poza tym zostało nietknięte.

Jak widać chciała żeby pomieszczenia pozostały w takim stanie w jakim je zastała.

Miała ubrany top, wnioskuję zatem że przyszłam nie w porę. Akurat ćwiczyła.

- Cześć Vi, przyszłam w nieodpowiednim momencie?

- Tylko ćwiczyłam, to nic. Zaczekaj na mnie, pójdę się szybko umyć. - oznajmiła po czym ruszyła w stronę łazienki

Zanim weszłam do salonu, zerknęłam do jej pokoju treningowego. Wszędzie ułożone różnego rodzaju sprzęty, butelki z wodą i broń Vi.

Uznałam, że sprawdzę czy jest sprawna i nie potrzebuje odnowienia

No i tak jak myślałam, potrzebuje. Jasna cholera. Violet czy ja mam uczyć cię takich rzeczy?

Chwyciłam za moją podręczną skrzynkę z narzędziami. Trzymam ją zawsze w jednym miejscu na wypadek, gdyby moja strzelba odmówiła posłuszeństwa. Najpierw wyciągnęłam klucze i zaczęłam naprawianie.

Nagle dostrzegłam Vi stojącą w drzwiach.

- Co tam porabiasz moja piękna? Jeśli chcesz przywrócić moje rękawice do stanu gdzie będę mogła komuś skopać tyłek to nie rób tego sama.

Odłożyłam na chwilę klucz, nie chciałam niczego popsuć. Może faktycznie nie powinnam robić tego samodzielnie...

- Dałabym radę, też korzystam z broni. - odrzekłam pewnie

- Tak, ale broni palnej a nie do walki wręcz. Broń takiego typu naprawia się trochę inaczej. Pokażę ci.

Vi podeszła bliżej i zajęła miejsce obok mnie.

Wzięła skrzynkę do ręki i zaczęła czegoś szukać.

- Hmm, narzędzie też masz jedynie do naprawy broni palnej. - powiedziała po czym wstała i wyszła z pomieszczenia

Kurcze, trochę mi głupio. Jestem szeryfem straży, powinnam wiedzieć których narzędzi używać do jakiego sprzętu.

Może chociaż dowiem się czegoś nowego.

Po chwili wróciła Vi, z o wiele większą skrzynką, a bardziej skrzynią z narzędziami i ponownie usiadła obok.

- Patrz uważnie Cait, ten śrubokręt jest cieńszy, można się nim dostać do głębszych przestrzeni między częściami. W twojej broni większość najważniejszych elementów znajduje się na powierzchni. Dlatego ty musisz mieć śrubokręt do skręcania i odkręcania ciężkich i dużych odłamów. W rękawicach jest na odwrót. - chwyciła za przyrząd i zaczęła przykręcać nowe śruby w samym jej środku

Słuchałam jej cały czas, dopóki coś mnie nie rozproszyło.

No tak, muszę się jej zapytać czy ma dziś czas.

- To by było na tyle, trochę jeszcze pogrzebię i będzie dobrze. Następnym razem ty naucz mnie naprawiać strzelbę.

- Z wielką chęcią, tak swoją drogą skąd tyle wiesz o obsłudze tego typu broni? Myślę że niewiele naszych sojuszników wiedziałoby jak się z nią obchodzić.

Westchnęła.

- Vander nauczył mnie wszystkiego co powinnam wiedzieć jak byłam jeszcze mała. Był dla mnie ojciec. Brakuje mi jego obecności.

Poczułam się źle z tym, że ją o to spytałam.

Przysunęłam się bliżej i owinęłam ramiona wokół jej talii.

- Wybacz, powinnam była się domyśleć. Nie chciałam przywoływać bolesnych wspomnień.

Dziewczyna w odpowiedzi położyła swoją głowę na mojej.

- To nic, pogodziłam się już z przeszłością. Teraz jestem mu wdzięczna za to ile wniósł do mojego życia. - odpowiedziała lekko się uśmiechając

Siedziałyśmy tak jeszcze przez moment, gdy nagle Vi przerwała ciszę.

- Tak poza tym dzięki że chciałaś pomóc Cupcake. - powiedziała delikatnie całując mnie w skroń

- To słodkie że chcesz mi pomagać.

Na ten komentarz, rozchmurzyłam się.

- Dobrze wiesz że zawsze będę to robić. Żaden wielki czyn. Osobie, którą się kocha warto pomagać.

- Caitlyn Kiramman, co ja bym bez ciebie zrobiła?

- Pewnie dalej siedziałabyś w więzieniu.

- Nie konkretnie o to mi chodziło, ale też prawda.

W końcu wstałyśmy a ja miałam okazję pomówić o rzeczy dla której tu przyszłam.

- Vi?

- Tak?

- Masz czas dzisiaj wieczorem?

Vi spojrzała na mnie pytająco.

- Mam, czemu pytasz?

- Moja mama zaprosiła mnie na rodzinną kolację i nalegała żebyś również przyszła

Vi stała przez moment zastanawiając się co mi powiedzieć.

- Dobrze, przyjdę. Muszę się tylko przygotować. Dasz mi godzinkę? Wyjdziemy wcześniej i przejdziemy się na spacer.

- Brzmi idealnie.

- Cudownie, daj mi chwilę i będę cała twoja.

Zaśmiałam się na te słowa po czym powędrowałam do salonu spokojnie zaczekać aż Vi będzie gotowa.

Postanowiłam że, w tym czasie sporządzę najpotrzebniejsze notatki. Po spotkaniu rodzinnym trzeba będzie wrócić do pracy. Wróg nie śpi, szeryf też nie może.

Po godzinie wróciła Vi.

Ubrana w czerwono-czarny smoking, wyjściową parę spodni oraz butów.

O cię panie złoty, piltoverska szafa robi z mojej Vi rasową modelkę.

- Wyglądasz zjawiskowo kochana, mamie szczęka opadnie. Tak samo jak mi.

- Ty wyglądasz zjawiskowo nawet bez wyjściowej kiecki. - odpowiedziała

Umiejętność sypania komplementami z rękawa ma opanowaną do perfekcji.

- Oj tam, przesadzasz.

- Nigdy w życiu, to jak idziemy? - spytała biorąc moją dłoń w swoją

- Ruszajmy zanim kolacja wystygnie.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 27, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

༄ ‧₊˚ 𝙛𝙤𝙧𝙚𝙫𝙚𝙧 𝙧𝙖𝙞𝙣 ► c.kWhere stories live. Discover now