Rozdział 2

830 59 2
                                    

Hermionę obudził w ten niedzielny poranek głośny ryk dobiegający z kuchni. Otworzyła drzwi swojej sypialni, gotowa ukarać Malfoya za wywołanie takiego zamieszania o wczesnej godzinie, ale znalazła go wpatrującego się z irytacją w szkarłatną czerwoną kopertę.

- JAK ŚMIESZ PLAMIĆ NAZWISKO RODZINY MALFOYÓW TĄ BRUDNĄ SZLAMĄ? TWOI PRZODKOWIE BYLIBY BARDZO ROZCZAROWANI. NIECH TWOJE MAŁŻEŃSTWO BĘDZIE PRZEKLĘTE, A TWOJE DZIECI BĘDĄ CHARŁAKAMI!

Usta Malfoya zastygły w głębokim grymasie nawet po tym, jak pergamin podarł się i upadł w kawałkach u jego stóp. Milczał, gdy zbierał resztki i wyrzucał je do kosza na śmieci.

- A komu mamy dziękować za tak wspaniały list? - zapytała Hermiona.

Malfoy posłał jej szybkie spojrzenie z ukosa, zanim otarł o siebie dłonie, tak że opuściły je ostatnie ślady pergaminu.

– Parkinsonowie – powiedział z grymasem. - Przypuszczam, że nie są zadowoleni, gdy dowiadują się, że czarodziej, który porzucił ich córkę, jest teraz zaręczony z, cóż, z tobą.

Hermiona skrzyżowała ręce na piersi, podchodząc do niego.

– Co się stało z twoim stwierdzeniem, że nasze zaręczyny zachwieją opinią tych, którzy trzymają się polityki czystej krwi?

Malfoy zakpił.

- Wiesz dobrze, że nie możesz oczekiwać, że stanie się to z dnia na dzień. Jestem pewien, że nie tylko Parkinsonowie nie są zachwyceni naszym małym ogłoszeniem. Nie udawaj, że naprawdę wierzysz, że twoi przyjaciele całkowicie pozytywnie odnoszą się do tej wiadomości.

Hermiona nienawidziła tego, że Malfoy miał rację. Mogła sobie tylko wyobrazić szok, jakiego doznali jej niedoinformowani przyjaciele, kiedy otworzyli tego ranka Proroka. To był właśnie powód, dla którego tak bardzo walczyła, by móc powiedzieć Harry'emu i Ronowi prawdę; w przeciwnym razie waliliby w drzwi jej mieszkania, gdy tylko przeczytaliby wiadomości.

- Choć żadne z nas tego nie chce, to jeszcze bardziej dowodzi, że moja matka ma rację, nalegając, abyśmy zrobili to cholerne przyjęcie zaręczynowe - powiedział Malfoy z westchnieniem rezygnacji, siadając na jednym z krzeseł wokół kuchennego stołu. Wziął egzemplarz Proroka Codziennego i rzucił go w stronę Hermiony. - Ludzie będą musieli zobaczyć nas razem, aby się przekonać, więc zaufaj mi, gdy mówię, że ten artykuł to dopiero początek. Ty i ja mamy długą drogę do przebycia, zanim w końcu się od siebie uwolnimy.

A to był dopiero początek.

Od chwili, gdy Hermiona postawiła stopę w Ministerstwie w poniedziałek rano, czuła, że ​​każda para oczu skierowana jest na nią. Ciekawość. Zaskoczenie. Wściekłość. Wydawało się, że wszyscy mają swoje zdanie na temat jej i Malfoya, nawet jeśli nikt nie powiedział jej tego prosto w twarz.

Podczas lunchu Dean i Seamus złożyli bez przekonania gratulacje, a potem uciekli się do nietypowej dla siebie ciszy na resztę posiłku. Po południu Terry Boot dostarczył raport z Departamentu Współpracy Międzynarodowej i zwlekał dłużej, niż było to konieczne, ponieważ nie udało mu się ukryć oczywistego wpatrywania się w pierścionek na jej lewej ręce. Pod koniec dnia Marcus Flint minął ją na korytarzu i patrzył na nią z najwyższym obrzydzeniem, z grymasem na ustach, który przypomniał jej wyraz jego twarzy podczas tej potyczki na boisku do quidditcha, kiedy była na drugim roku.

Iskra niechęci zapłonęła w piersi Hermiony na wspomnienie tego popołudnia sprzed ponad dziesięciu lat. Była teraz rzekomo zaręczona z czarodziejem, który rozpoczął tę konfrontację, jej pierwszy kontakt z prawdziwymi uprzedzeniami w czarodziejskim świecie. To było sprawiedliwe, że zarówno przyjaciele, znajomi, jak i przeciwnicy wahali się, czy zaakceptować rzekomą parę. Ona i Malfoy mieli sporo pracy do wykonania, jeśli naprawdę oczekiwali, że ktokolwiek uwierzy w ich farsę.

A Proposal of SortsWhere stories live. Discover now