Powroty nocą

6 1 1
                                    

Tak bardzo już się przyzwyczaiłam do tych nocnych powrotów, do tej cichej samotności, kiedy z sobą sam na sam mogę przebywać, że nie oddałabym, nie oddałabym nikomu swojej obecności. To takie dobre, móc zostawiać ludzki zgiełk za sobą i iść z sobą pod rękę, jako ze swoim najlepszym przyjacielem, który niepytany nie odzywa się, nie ocenia, służy wsparciem, ciepłym słowem, cichą obecnością kiedy trzeba i tak jak trzeba. Być swoim najmilszym towarzyszem, to największy skarb jaki można odnaleźć pod swoim własnym nosem. Kiedy nikt nie stoi Ci nad głową, nie oczekuje, nie wymaga od Ciebie, nie rani, nie podstawia kłód pod nogi, nie godzi wyobrażeniami, nie pozwala Ci być sobą, nie przekrzykuje, nie forsuje swojej racji - odpoczywasz. Czy można tak odpoczywać z innymi ludźmi? Czy my już dawno zapomnieliśmy jak to jest być wolnym, być sobą, siebie nie oceniać, a jedyne co to sobą się zachwycać? Czy potrafimy? Czerpać ze swojej obecności po prostu czystą przyjemność? Patrzeć na siebie tak jak na gwiazdy, wschody i zachody, z rozczuleniem? Być z sobą i jednocześnie puszczać siebie nieustannie, nie czyniąc z człowieka własności? Potrafimy?

Stosy myśli Onde histórias criam vida. Descubra agora