9

433 22 11
                                    


Nadeszło upragnione południe. Siedziałem w swoim pokoju, zerkając nerwowo na zegar, stojący na komodzie, tuż obok lustra. Było już po czternastej, więc postanowiłem się przebrać w ciemnoniebieską bluzę z kapturem oraz czarne spodnie.

W pewnym momencie zorientowałem się, że cały się trząsłem. Nerwy i strach opanowały moje ciało, lecz umysł był spokojny. Nie wiedziałem, czego się tak obawiałem, ale z każdą kolejną minutą zaczął doskwierać mi coraz większy ból brzucha i głowy. Nie wspominając już o moim sercu... Usiadłem z powrotem na łóżku i zgiąłem się wpół. Ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Myślałem, że zwymiotuję. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Z zaskoczenia prawie podskoczyłem pod sam sufit...

- T-Tak? - zapytałem drżącym głosem, po czym złapałem się za gardło. Co się ze mną dzieje? To jakaś trauma, czy jak…?! Przecież nic się nie dzieje! - ścisnąłem dłonie w pięści.

- Masz zejść na dół - usłyszałem głos niezadowolonej Verde. Wziąłem kilka głębszych wdechów i skierowałem się w stronę drzwi. Muszę wziąć się w garść! Nie mogę się poddać! Jeżeli będę się wszystkiego obawiał, to nigdy nie poznam prawdy ani mojej przeszłości!

,, I nie znajdziesz swojej siostry...”

Usłyszałem tajemniczy szept w głowie. Co-Co to było? Chodzi o Mi-Mikasę? - myślałem przez chwilę.

- Co się tak guzdrasz?! Ile Pan ma czekać?! - usłyszałem warknięcie.

- Aaa... Przepraszam, już idę - mruknąłem i wyszedłem z pokoju. Od razu skierowałem swój wzrok na kobietę, której twarz ukazywała wyraźną irytację oraz zdegustowanie moją osobą.

- Już… jestem - przerwałem głuchą ciszę. Verde prychnęła jak oburzony, nadęty kocur i bez słowa zwróciła się w stronę schodów. Podążałem tuż za nią, ściskając nerwowo rękawy bluzy.

Następnie uniosłem wzrok na postać, stojącą przy drzwiach. Mężczyzna o ciemnych włosach i bladej cerze we czarnym płaszczu opierał się o ścianę z przymkniętymi powiekami i skrzyżowanymi rękami na piersi. Wyglądał jakby spał albo był pogrążony w zamyśleniu. Gdy wpatrywałem się w niego dłużej niż minutę, od razu uniósł powieki i nasze spojrzenia się skrzyżowały.

- Gotowy? - zapytał krótko.

- Tak myślę... - odrzekłem nieco zmieszany, podczas gdy Levi wiercił mi wzrokiem dziury w całym ciele. Potarłem dłonią ramię i zacząłem wpatrywać się w kamienną podłogę.
- Nie musisz się tak denerwować.

To nie potrwa długo. Przynajmniej mam taką nadzieję... - kiwnąłem w odpowiedzi głową. Ciemnowłosy westchnął, po czym chwycił za moją żuchwę i skierował ją w swoją stronę. - Patrz mi w oczy, kiedy do ciebie mówię, a teraz powiedz, co się dzieje - rozkazał. Moje ciało przeszedł zimny dreszcz. Jego chłodne, szczupłe palce, muskające moją skórę... Nie potrafiłem uciec od jego wzroku, nie potrafiłem skłamać, nie potrafiłem mu się oprzeć...

- Po prostu... obawiam się tego wyjścia. Jeżeli znowu zemdleję albo zrobię coś nieodpowiedniego... - spróbowałem wytłumaczyć.

- Głupek - mruknął i puknął mnie lekko w głowę. Następnie skierował się w stronę drzwi. - Właśnie z tego powodu jadę z tobą - wyjaśnił. Zamrugałem powoli. Czy... Dlaczego...? - To prawda, mogłem wysłać cię razem z Verde, ale postanowiłem sam cię przypilnować. Poza tym, mamy różne sprawy do załatwienia, prawda? - powiedział i podał mi czarny płaszcz z wieszaka.

- R-Racja... - zgodziłem się i założyłem (wyglądający na drogi) płaszcz.
- Wychodzimy, Verde. Nie czekaj na nas. Poinformuję cię o naszym powrocie - zwrócił się do zgrzytającej zębami kobiety.
- Tak jest, panie Rivaille - odpowiedziała i ukłoniła się lekko.

Ⓓ︎Ⓐ︎Ⓓ︎Ⓓ︎Ⓨ︎  I Lᴏᴠᴇ ʏᴏᴜ sᴏ ᴍᴜᴄʜ • Eren x LeviWhere stories live. Discover now