32

257 15 0
                                    


Weszliśmy do przeogromnej sali o ścianach w odcieniu ciepłego beżu, które ozdobiono obrazami w bogatych, złotych ramach. Pomieszczenie wypełnione zostało stolikami udekorowanymi uroczystymi, śnieżnobiałymi obrusami, świeczkami umieszczonymi w eleganckich świecznikach oraz bukietami kwiatów.

W tle rozlegała się muzyka kwartetu smyczkowego, grającego z tyłu, na piedestale. Natomiast nad naszymi głowami znajdowały się jeszcze większe i bardziej zapierające dech w piersiach kryształowe żyrandole, odbijające kolorowe łuny światła na suficie. Wydawało się, że tworzyły one pewnego rodzaju konstelacje.
- Niesamowite...- szepnąłem rozglądając się z zachwytem po jadalni.

- Poproszę tędy.- zwrócił się do nas czarnowłosy mężczyzna w eleganckim garniturze i białej serwetce rozłożonej na przedramieniu. Wskazał nam kierunek do naszego stolika.

Po drodze zauważyłem, że na każdym stoliku znajdował się inny rodzaj kwiatów. Byłem ciekaw jakie wybrali dla nas. Kiedy doszliśmy do zarezerwowanego miejsca przy oknie, za którym zapadła noc, widać było migające w oddali światła czujnego wciąż miasta. Mężczyzna odsunął nam krzesła, abyśmy usiedli. Wtedy zwróciłem swoją uwagę na kwiaty.

W kryształowym, niewysokim wazonie stały na baczność dojrzałe, pełne wdzięku róże z płatkami koloru najczystszej czerwieni. Tak dawno nie widziałem roślin tego rodzaju...- coś ścisnęło mnie za serce.
- Menu...- w moje ręce wpadła karta z twardą, brunatną okładką ze złotymi wykończeniami i napisem z dziwnymi zawijasami na końcu każdej litery.

- Dziękujemy. Niech pan pozwoli nam się zastanowić.- odezwał się Rivaille.
- Wedle życzenia.- ukłonił się kelner i usunął z pola widzenia.

- Zobaczmy co tutaj mają...- mruknął Levi i otworzył menu. Przypatrywałem mu się w milczeniu. Dlaczego mnie tutaj zaprowadził? Ile musiał zapłacić za tą rezerwację? Przecież nie zamówił tego wszystkiego z dnia na dzień! Chociaż może...

- Co się dzieje?- napotkałem czujne, kobaltowe tęczówki i przełknąłem nerwowo ślinę.
- Nie jestem pewny, co tutaj robimy.- odpowiedziałem zmieszany bawiąc się mankietami mojego mundurka. Ciemnowłosy spojrzał na mnie spod swoich długich, ciemnych rzęs.

- Spędzamy ze sobą czas? Czy nie tego chciałeś?
- Nie w tym sensie! To miejsce jest...
- Nie podoba ci się?

-... Dlaczego mnie pan tutaj przyprowadził?- z całych sił próbowałem utrzymać z nim kontakt wzrokowy.

- Chciałem pokazać ci to miejsce. To, o czym marzy każdy w tym zasranym mieście. Za co pracują i giną zwykli ludzie. Władza, pieniądze i luksus. Poza tym, dawno mnie tutaj nie było. Chciałem sprawdzić jak mają się sprawy z...- uciął w pewnej chwili i nie pociągnął tematu dalej. Tajemniczy jak zwykle...- prychnąłem w duchu.

- Wybrałeś już coś?- zerknął na moją wciąż nieotwartą kartę.
- Tylko mi nie mów, że mam cię karmić w miejscu publicznym...- westchnął Levi. Niekontrolowany uśmiech pojawił się na mojej twarzy.

- Nie. Bardziej martwiłem się o fundusze-
- Nie wygłupiaj się.- odparł Rivaille. Z tyłu głowy usłyszałem nieprzyjazny szept, że mężczyzna jakby oczekiwał lub wręcz wymagał ode mnie późniejszej zapłaty... własnym ciałem. Poczułem się dosyć nieswojo.

- Poproszę dwie zupy dyniowe i...- nie zdążyłem się zorientować kiedy ciemnowłosy zaczął składać zamówienie. Nigdy nie potrafiłem dokonywać odpowiednich wyborów. Potrawy były dla mnie czymś nieodkrytym, poniekąd przerażającym. Może dlatego, że w przeszłości...
- Eren.- spojrzałem na Rivaille.
- T-Tak?
- O czym tak natarczywie myślisz?- zapytał mnie, gdy kelnera nie było w zasięgu wzroku.
- Niech mi pan opowie o sobie.- odwlekłem jego nagłe pytanie.
- Na przykład?

Ⓓ︎Ⓐ︎Ⓓ︎Ⓓ︎Ⓨ︎  I Lᴏᴠᴇ ʏᴏᴜ sᴏ ᴍᴜᴄʜ • Eren x LeviWhere stories live. Discover now